Spacerując po naszym mieście wszerz i wzdłuż, wszędzie już można natknąć się na wręcz zielone od jemioły drzewa. Jemioła jest dla drzew pasożytem, który jeden lub dwa dla drzewa nie stanowią zagrożenia. Dlatego jeszcze kilka lat wstecz służby miejskie zbagatelizowały to zagrożenie. Nie zauważanie problemu ma zresztą miejsce po dzień dzisiejszy, a jemioła rozmnaża się w najlepsze.
Co to oznacza, a no ni mniej, ni więcej, czy dzieje się to w sposób planowy, czy na wskutek zwykłego niedbalstwa w niedaleki ej przyszłości będziemy wycinać drzewo po drzewie z naszej przestrzeni – bo drzewa mocno osłabione zaczną gubić gałęzie, konary. Zacznie się nagonka na drzewa zagrażające wszystkiemu i wszystkim. Usuwanie gałęzi wraz z pasożytem, gdyby było pilnowane od lat, odbywałoby się stosunkowo małym kosztem. Dzisiaj już o małych kosztach mówić nie można, ponieważ jemioła wywędrowała na czubki olbrzymich drzew i w nieprawdopodobnych ilościach. Do jej usuwania trzeba podejść w sposób zorganizowany z zastosowaniem podnośników. Oczywiście pisząc to, liczę na uświadomienie stosownym służbom, czy władzom skalę zjawiska oraz ich odpowiedzialność – a za co: otóż za skarb tego pięknego miasteczka, jakim jeszcze jest zielona gęstwina dużych drzew.
Odpowiedzialność, to właściwy termin, bo służby miejskie nie mogą pokazać palcem na drzewa rosnące na terenie firm, czy posesji prywatnych, na których pojawiły się jemioły, i powiedzieć, że to już nie nasza sprawa. Ależ wasza, bo jemioły w mieście pojawiły się na terenach publicznych, miejskich, i z nich rozpoczęły swoją ekspansję we wszystkie strony. Liczę, że prowadzący tę gazetę internetową, dosyć opiniotwórczą, popilotują tę ważną dla miasta sprawę. Może trzeba zachęcić, by np. budżet obywatelski skierować na leczenie naszych drzew, by ich cieniu tworzyć siłownie, place zabaw i inne przestrzenie nam potrzebne.
Mieszkanka Olecka
