“Miałeś, chamie złoty róg”. Miasto bez kultury. Cz. I

“Kultura to była 20 lat temu” powiedział kilka miesięcy temu podczas dyskusji radnych członków Komisji Oświaty, Kultury, Promocji Gminy, Sportu i Rekreacji zastępca burmistrza Henryk Trznadel. Chciał w ten sposób powiedzieć, że 20 lat temu, owszem można jeszcze było stawiać na kulturę ,wielkie eventy, ale dziś… Z całą pewnością nie. Dziś dla włodarzy naszego miasta, liczy się sport. On ma być świetlaną przyszłością miasta. Olecki establishment konsekwentnie, wzorem modnych w Polsce pijarowych prestidigitatorów, lansuje tezę o Olecku jako stolicy mazurskiego sportu. Myśl ta rośnie w nich mężnie, poparta cichym (czasami nawet głośno wyrażanym) przekonaniem, że Hala Lega to ósmy cud świata, który załatwia najważniejsze zagadnienia dotyczące sportu w naszym mieście. I niechętnie, czasami nerwowo reagują, gdy spróbuje się podważyć ich wiarę.

 

Kultura? A co to takiego? 

 

Burmistrz niemal przy każdej okazji wymachuje statystykami dotyczącymi ilości grup sportowych odwiedzających miasto i pomstuje na tych, którzy pozostają sceptyczni wobec sportowego rozwoju Olecka. Aliści nie o ową wizję chodzi, ale o jej wyrwanie z kontekstu i sprowadzenie jedynie do wymiaru, który który żadnej, nawet stolicy sportowej nie przystoi. Bo stolica, to coś więcej, to główne miasto, które pełni funkcje zespalające, koordynujące, przyciągające do siebie ludzi z najlepszymi umiejętnościami i przede wszystkim miasto wielorakich możliwości w dziedzinie kultury.

 

Sport i tu z pewnością wielu przestawicieli establishmentu dozna pewnego zaskoczenia jest częścią Kultury. Bo kultura w swej etymologii odnosi się do kształcenia i uprawy ludzkich charakterów, postaw, osobowości etc. Kultura jako taka dzieli się najkrócej mówiąc na kulturę materialną i duchową. Kultura to praca umysłu, ducha, ciała, rozwijająca człowieka i wynosząca go na wyższy poziom – duchowy i materialny. Kultura to cywilizacja, to rozwój. Tworzy też dziedzictwo i świadectwa obecności człowiek. Pojęcie Kultury obejmuje różne dziedziny. Mamy więc kulturę materialną i duchową. Mamy też kulturę społeczną, kulturę pracy i kulturę polityczną. Mamy też w końcu kulturę fizyczną w skład, której wchodzi sport, rekreacja, wypoczynek, a nawet rehabilitacja. Nie bez kozery, o czym w Polsce zapomniano w ostatnich latach lekcje w szkole nazywane są wychowaniem fizycznym. Bo czynnik edukacyjny i rozwojowy jest w tym wszystkim najważniejszy. A edukacja i rozwój to domena szeroko pojętej Kultury.

 

Kultura jest więc niezbędnym czynnikiem rozwoju wszelkich społeczności. Jest źródłem szczęścia, samozadowolenia, motorem napędowym – swoistym perpetuum mobile. Niezbędnym paliwem, które pcha zarówno jednostki, jak i społeczności naprzód. Kultura kreuje też jednostki, liderów zdolnych pociągnąć za sobą innych, gotowych zmieniać świat i otoczenie, inspirować rozwój, postęp z jednoczesnych poszanowaniem historii. Ludzi, którzy w przyszłości staną się ambasadorami lub rzecznikami danych społeczności. I rozwija, wynosi na wyższy poziom miasta. Przyciąga do siebie, wszystkich tych, którzy w danej społeczności widzą szansę na rozwój i samorealizację. Tyle, niezbędnej teorii, o której jak się wydaje olecki establishment kompletnie nie ma pojęcia.

 

Jak znaleźć i zgubić pijarowego Graala 


Rosnąca ilość sportowych grup, przyjeżdżających do Olecka cieszy, ale to w żaden sposób nie stanowi o charakterze miasta. Wpływa jedynie na budżety właścicieli pensjonatów i hoteli. Niweluje stratę jaką przynosi funkcjonowanie Hali Lega (stratę wynikającą z kosztów m.in. kredytu). Ale to nie tworzy Kultury. Bo Kultura podnosi jakość życia mieszkańców, przyciąga ludzi do miasta, tych którzy widzą w nim miejsce dla siebie. Co nie znaczy, że obecność grup sportowych jest nieważna. Jest, nawet bardzo, ale nie na tyle by tworzyć z tego tkankę nowoczesnego miasta.

 

W Olecku kultura polityczna i społeczna w zasadzie nie istnieją. Jest ona w stanie totalnego rozkładu. Może więc kultura pracy? Czy kultura języka? Wolne żarty. Wystarczy przejrzeć facebookowe profile choćby niektórych radnych, albo posłuchać ich wypowiedzi podczas prac Komisji czy nie daj Boże sesji Rady Miejskiej. Pozostaje więc kultura fizyczna? Problem w tym, że obecne działania oleckiego establishmentu niewiele mają wspólnego z kulturą fizyczną, raczej z lekcjami wuefu, prowadzonymi przez nauczycieli, których jedynym pomysłem na zajęcia jest rzucenie piłki uczniom i oddanie się lekturze “Przeglądu Sportowego”.

 

Owszem odwiedzające nasze miasto grupy sportowe cieszą. To fakt niezaprzeczalny. Ale też żadna impreza sportowa w mieście nie przyciągnęła do Olecka tylu ludzi co Przystanek w swojej szczytowej fazie. Tyle tylko, że tutaj nie o liczby chodzi. Przystanek Olecko stał się bowiem symbolem miast, stemplem rozpoznawalnym w całej Polsce, wizerunkowym majstersztykiem. Miasto zapisało się w powszechnej świadomości. Telewizja robiła o Olecku materiały, z całej Polski przybywali ludzie, którzy zafascynowani naszym pomysłem wnosili coś od siebie. Przywozili ideę, własną wrażliwość, swój świat, wzbogacając nasz krajobraz. Wzbogacając nie tylko duchowo miasto. Marek Gałązka wspominając tamte czasy przypomina, że wielu artystów wtedy do Olecka przyjeżdżało i zostawało kilka dni. Dziś artyści do Olecka przyjeżdżają by za chwilę je opuścić. Nawet nie za bardzo mają czas by miastu się przyjrzeć, by je poczuć.

 

Miało Olecko markę. Wyjątkową. Zbudowaną oddolnie, naturalnie, nie wykreowaną w głowach marketingowych specjalistów. Przez to o wiele silniejszą. Markę, która jest Graalem agencji pijarowych, reklamowych i marketingowych. Wiele miast i firm tworzy kolosalne budżety i skomplikowane, długoletnie plany by taką markę zbudować. W Olecku udało się ją stworzyć własnymi siłami, bez sztabu marketingowych magików. Ale udało się też ów potencjał marki roztrwonić w sposób bezmyślny. Udało się spieprzyć (i to jest najlepsze z możliwych określeń), coś co się świetnie zapowiadało i co można było wbrew temu, co mówią oleckie władze do dziś kontynuować. Bo prosty pomysł Przystanku wciąż nie ma żadnego odpowiednika w Polsce. Naprawdę. Dlatego przy mądrym prowadzeniu i niezbędnych, choć niekosztownych modyfikacjach Przystanek mógłby nadal przyciągać wielu ludzi, wyznaczać rytm naszej codzienności i zmieniać miasto. Bo nawet dziś dawna magia Przystanku Olecka pozwala organizatorom budować program tej imprezy. Zadzierzgnięte w owym czasie przyjaźnie i kontakty nadal procentują. Bez tego byłoby trudniej. I za całą pewnością drożej (ale o tym przy innej okazji).

 

Śpiewak “wuefista”, życie literackie i szef orkiestry

 

W zachowanym Wykazie Urzędów, Instytucji Związków i Partyj Politycznych z początku 1946 roku na ostatniej 43 pozycji znajduje się Amatorskie Koło Teatralne prowadzone przez Stanisława Chańko. Teatr? W 1946 roku, gdy brakowało niemal wszystkiego, gdy deficytowym towarem były nawet szyby, a w mieście nadal władzę absolutną sprawował radziecki komendant miasta?

 

Olecko miało szczęście do teatru i kultury. Od początku. I do ludzi, którzy kulturę w mieście tworzyli. W latach 60. i 70. i później. Można śmiało powiedzieć, że bez nich nie byłoby Teatru AGT, Sztamy, Przystanku. To oni stworzyli solidne podwaliny “modę” na kulturę. Niektórzy z mieszkańców może nie do końca rozumieli działania swoich koleżanek i kolegów, może nawet uważali to za fanaberie, ale wiedzieli, że coś takiego w Olecku ma miejsce. W szarej rzeczywistości miasta grupa zapaleńców tworzyła swój osobny, własny świat, do którego socjalistyczna rzeczywistość nie miała tak łatwo przystępu.

 

To w latach 60. i 70. powstawała legenda Teatru Poezji Meluzyna, który nagrody zdobywał także podczas zagranicznych przeglądów. To wtedy w klubie Powszechnej Spółdzielni Spożywców “Społem” działał Józef Bojar, który już w 1949 roku założył Miejskie Ognisko Muzyczne, a potem powołał orkiestrę miejską, której szefował i dyrygował. To wtedy swoją szeroko zakrojoną działalność edukacyjną prowadził Józef Żurowski, nauczyciel wychowania fizycznego, ale także harcerz, pedagog, który uczył także języka francuskiego, a do tego prowadził … chór szkolny i uczył śpiewu. To on także “wymyślił” legendarne lodowisko “Bajka”, które samo w sobie było dziełem sztuki. Rokrocznie pokazywanym w ogólnopolskiej telewizji. To w końcu do Olecka w 1972 roku przeprowadził się Wacław Klejmont, nauczyciel, pedagog, poeta, twórca Kabaretu “Legalnego”, konkursów poetyckich i recytatorskich, współtwórca grupy poetyckiej “Legary” i Oleckiego Czerwca Poetyckiego. To on współtworzył także życia literackiego miasta.

 

Klub PSS-u, w którym tętniło życie kulturalne i którego kierownik napędzał życie kulturalne Olecka. Wuefista – harcerz, nauczyciel śpiewu, amator z pasją i znajomością języka francuskiego. Lodowisko, które wzbudzało podziw stołecznych redaktorów. Życie literackie miasta. Kabaret. Amatorski teatr oklaskiwany w wielu miejscach w Polsce, ale także za granicą. Tak, to wszystko działo się w Olecku w latach 60. i 70.

 

Ełk miał Hortex, Suwałki województwo, a Olecko kulturę


Nic więc dziwnego, że Marek Gałązka, duch niespokojny, wędrujący po różnych ścieżkach od Dolnego Śląska, poprzez Pomorze po pobycie w podgołdapskim pegeerze dotarł do Olecka i tutaj postanowił osiąść. W zasadzie na stałe, choć z przerwami. Trafił do miasta, w który znalazł “dobry grunt”, środowisko i partnerów do dialogu. I nic też dziwnego, że dość szybko wpadł na pomysł, by w starym budynku po gorzelni powstał teatr. Prawdziwy. Ale zanim do tego doszło powołał do życia Teatr AGT zdobył z nim ważną nagrodę za spektakl “Wędrowanie” na przeglądzie Teatrów Poezji w Rzeszowie. Przez chwilę próbował tworzyć nawet kulturę w Suwałkach, ale okazało, że miasto może i wojewódzkie, ale kompletnie na kulturę odporne i bez zaplecza (ani partnerów, ani publiczności). Wrócił do Olecka i swój pomysł przedstawił I sekretarzowi PZPR w Olecku Stanisławowi Nowelowi. Ten do idei budowy teatru w Olecku się zapalił – “Kultura i edukacja, to jest słuszny kierunek rozwoju Olecka” – wypalił i… zdobył pieniądze. Powstał w Olecku nowoczesny budynek teatralny, z pełnym wyposażeniem akustyczno – oświetleniowym. Prawdziwe cacko, choć ktoś by mógł powiedzieć fanaberia komunistycznych władz.

 

Na fali zmian demokratycznych zmian po 1989 roku w oleckim Domu Kultury także powiało świeżością. To właśnie wtedy ówczesny dyrektor tej instytucji Bohdan Skrzypczak i Mark Gałązka podczas jednego ze spacerów zaczynają rozmawiać o pomyśle imprezy nawiązującej do niezwykle wówczas popularnego serialu “Przystanek Olecko”. Szczegóły omawiają podczas obiadu. Wkrótce pomysł staje się konkretem, który nazywają “Przystanek Olecko”. Mają już niemal wszystko gotowe, ale nie mają funduszy. Na szczęście w Urzędzie trwała właśnie euforia po kolejnych wyborach samorządowych i korzystając z chwilowej fali urzędowego entuzjazmu dyrektor Skrzypczak “pożycza” od miasta pieniądze na imprezę. Pierwszy Przystanek przyciągnął do Olecka około 800 osób. Brakowało jednak dla nich miejsc noclegowych. Miasto choć niby tyrystyczne miało dość ubogą bazę noclegową. Ale i ten problem udało rozwiązać. Wspólnymi siłami i dzięki zaangażowaniu Andrzeja Cieśluka, któremu powierzono zadanie zakwaterowania gości. Wywiązał się z niego celująco.

 

A potem już poszło. Impreza przyciągała ludzi z całej Polski. Stała się rozpoznawalna, medialna. Mówiło się Olecko, a nieznajomi z różnych stron Polski kiwali głową ze zrozumieniem, choć nigdy w Olecku nie byli i mówili – “Aaa, Przystanek Olecko, wiem, wiem”. Impreza dookreśliła miasto na mapie Polski. Olecko było miastem wyrazistym, przyciągającym do siebie ludzi, dającym nadzieję i perspektywy. Ale była także Przystanek radosnym i ekstatycznym zwieńczeniem zaangażowania w kulturę wielu osób. Tych, którzy tworzyli “kulturalne Olecko” od początku, od 1945 roku, poprzez lata 60. i 70. Mocno upraszczając można powiedzieć, że w latach 80. Suwałki były miastem wojewódzkim, Ełk miał Hortex, Gołdap leżała na końcu świata, a w Olecku była kultura – Sztama, Mitingi Poezji, Po Drodze etc. Mieszkańcy Suwałk, Ełku czy Gołdapi do Olecka jeździli po kulturę.

 

Dziś to mieszkańcy Olecka jeżdżą do Ełku i Suwałk by uczestniczyć w różnorodnych wydarzeniach kulturalnych. Na szczególną uwagę zasługuje dawna stolica województwa. Miasto, o którym się mówiło, że jest kulturowo jałowe, w którym Marek Gałązka poniósł bolesną porażkę (nie artystyczną, ale frekwencyjną) obecnie ma świetny ośrodek, własną orkiestrę, teatr, kilka znaczących imprez i festiwal bluesowy o międzynarodowej randze wspierany przez środowisko dziennikarsko – muzyczne i media. Paradoksalnie kilka lat po utracie statusu miasta wojewódzkiego Suwałki zainwestowały w kulturę i “pokonały” lidera ostatnich lat czyli Ełk. Ale to nie koniec wróble ćwierkają, że do kulturalnej rywalizacji wkrótce włączy się Gołdap, miasto które w zakresie kultury przez wiele lat było niemal przezroczyste i którego “szczególnym” osiągnięciem było… przyłączenie się do Przystanku Olecko. Ale tam już podobno wiedzą, że nie można być miastem kuracjuszy bez kultury. Tymczasem w Olecku…

Cdn…

 

PS. Jeśli chcesz porozmawiać o kulturze, jeśli masz swoje spostrzeżenia lub się nie zgadzasz z tekstem zapraszamy do rozmowy i publikacji własnych przemyśleń. Lepiej bowiem o kulturę się spierać niż o kulturze milczeć. 

Komentarze
Więcej w Bohdan Skrzypczak, Józef Bojar, kultura, Literatura, Marek Gałązka, muzyka, Olecko, Przystanek Olecko, Teatr, Teatr AGT, Teatr Meluzyna, Wacław Klejmont
Zauważył zarysowanie na swoim samochodzie i… zgłosił się na policją jako sprawca kolizji

Komunikat KPP w Olecku Kiedy zauważył uszkodzenia na swoim pojeździe zgłosił się na policję informując, że mógł być sprawcą kolizji...

Zamknij