A ja palę trawę… czyli bez edukacji ani rusz

W naszej ankiecie, którą zamieściliśmy przy okazji tekstu „A ja palę trawę…” (https://www.iolecko.com/artykul/235/A-ja-pal%C4%99-traw%C4%99—.html) zdecydowana większość z was pozytywnie oceniła nowelizację ustawy o narkotykach, która za kilka dni zacznie obowiązywać w Polsce. Ale pojawiły się i wątpliwości. Postanowiliśmy dyskusję na ten temat kontynuować i przedstawić różne spojrzenia na ten temat. Dziś rozmowa z Robertem Oszczakiewiczem kierownikiem Ośrodka Rehabilitacyjno – Readaptacyjnego MONAR w Gaudynku (koło Orzysza).

 

 

Redakcja iolecko.com: W tej chwili trwa ofensywa zwolenników legalizacji miękkich narkotyków. Coraz więcej mówi się o konieczności legalizacji między innymi marihuany. Chciałbym zapytać jak to wygląda z perspektywy osób, które na co dzień mają do czynienia z osobami uzależnionymi. Co Pan sądzi o nowelizacji ustawy o narkotykach, która wchodzi w życie 10 grudnia i o ewentualnej legalizacji na przykład marihuany.

 

Robert Oszczakiewicz: Nie da się odpowiedzieć na te pytania, bez pewnej relatywizacji. Nie ma na świecie dobrego prawa narkotykowego. Obecnie bardzo popularne jest podejście liberalne, które obowiązuje w Portugalii, Czechach, Belgi czy Holandii, ale to jest zjawisko falowe. Sądzę jednak, że tak czy inaczej dążymy do szerszej legalizacji. Nie wiem w jakim zakresie, ale środki o których mówimy są już używane w lecznictwie, na przykład właśnie uzależnień. Z pewnością będzie to wymagało przeformułowania podejścia społecznego do środków odurzających. Jakby się to miało odbywać? Nie wiem, to jest przyszłościowa sprawa. Natomiast jeśli chodzi o depenalizację obecnego prawa, czyli tej naszej „małej legalizacji”, o której tyle się mówi i która stała się postulatem różnych grup, to ma ona swoje dobre i złe strony. Osobiście, patrząc na to teoretycznie, opowiadałbym się za legalizacją, gdyby konopie były zamiast alkoholu. Ale niestety w naszym kraju one prawie zawsze są dodatkiem. Do alkoholu, do innych prochów. Jesteśmy słabo wyedukowanym społeczeństwem, o dużych deficytach, cywilizacyjnie nadal odstajemy od zachodniej Europy. I dlatego mam obawy. Ale na pewno nie wsadzałbym palaczy marihuany do więzienia. To jest błąd. Kryminalizuje się część młodzieży. Niesłusznie. O wiele ważniejsza jest edukacja szkolna dotycząca zagrożeń, między innymi narkomanią, w programie szkolnym, a nie tylko w formie pogadanek. Owszem teraz zaprasza się często specjalistów, ale sądzę, że efekt takich spotkań jest raczej mizerny.

 

A czy nie niepokoi Pana, że na fali liberalizacji wybiela się narkotyki, odziera z tego czarnego mitu. Czy ta dyskusja nie powoduje, że młodzież będzie czuła przyzwolenie by z narkotyków korzystać?

 

Granice moralne, prawne pozacierały się, stały nieistotne. Młodzież ma większą wiedzę na temat narkotyków, ale jest to wiedza bardzo subiektywna, oparta na podejściu użytkowników czyli kolegów i koleżanek. To jest szkodliwe, ale fakt jest taki, że młodzież podchodzi do tego inaczej, niż powinna. Z punktu widzenia prawa, czy moralności taka dyskusja jak się teraz toczy nie ma racji bytu. Ale zapominamy, że ona dzieli środki na siłę ich działania, nie zmieniając faktu, że mówimy o narkotykach. Myślę, że nie powinno być pełnej legalizacji, ale pewne rzeczy powinny być traktowane liberalnie, choć nie wiem do końca jak. Niemniej, o czym już mówiłem podejście kryminalizujące młodzież jest błędne. Niepotrzebnie wpycha się ją w patologię. Może na początku powinna być rozmowa ze specjalistą, mandat. Nie wiem. To trudne. Bo, że jakaś forma dezaprobaty być musi, to oczywiste.

 

W dyskusji pojawiają się głosy, że jednym tak zwane miękkie narkotyki nie zaszkodzą, a inni od razu się uzależnią. Czy rzeczywiście od marihuany można się uzależnić?

 

Myślę, że można. Z tego co pamiętam z publikacji amerykańskich to potencjał uzależniający marihuany i jest mniejszy niż alkoholu. Ale to znowu trzeba relatywizować – jakiej marihuany? Czy takiej jaką stworzyła natura, rośliny która wyrasta bez ingerencji człowieka? Czy tej nowej gdzie poziom THC jest bardzo wysoki i uzyskuje się go poprzez sztucznie hodowane szczepy. To już nie jest słaba marihuana. Dla osób nieletnich, nastolatków marihuana jest narkotykiem. Może od pierwszego razu nie uzależnia, ale chodzi o co innego. Sięgając po marihuanę młodzi ludzie łamią tabu. To jest początek. Gdybyśmy posłuchali pacjentów ośrodka to wszyscy w stopniu większym czy mniejszym zaczynali od alkoholu i marihuany.

Mówiąc o szkodliwości czy niebezpieczeństwie jakie marihuany z sobą niesie, trzeba powiedzieć, uczciwie że to jest względne. Zagrożenie może być małe, ale też duże. Jeżeli to jest panaceum zamiast szkoły, rodziny, pracy, bo prowincja nie ma nic innego, ciekawsze do zaoferowania, to wtedy takie palenie jest niebezpieczne. To jest środek „zamiast”. A młody człowiek do normalnego funkcjonowania, dojrzewania fizycznego i emocjonalnego potrzebuje czegoś innego niż narkotyków czy alkoholu. W ten sposób uczy się jedynie przeżywać własne życie na haju. W takim kontekście równie, a może nawet bardziej niebezpieczny jest alkohol. Bo w tym miejscu muszę przypomnieć, że nasz narodowy narkotyk, czyli alkohol jest znacznie bardziej toksyczny niż większość narkotyków. Oczywiście uzależnia wolniej niż heroina, kokaina czy amfetamina i nie daje takiej szerokiej gamy przyjemności, ale skutki fizyczne długotrwałego picia alkoholu są dramatyczne. Mówię rzecz jasna o somatyce i psychice. Dziś, żeby jeszcze bardziej zaciemnić sprawę, w Niemczech do leczenia alkoholizmu używa się opiatów, czyli środków podobnych do heroiny. Dlatego sądzę, że nasze podejście do środków odurzających powinno być przewartościowane. Istotne jest aby cały czas pracować nad profilaktyką i budową świadomości społecznej. Choć czas akurat nie jest sprzyjający. Brak autorytetów, zamieszanie jakie wynika z obecnego kryzysu finansowego, kapitalizm, który od lat budujemy. To wszystko nie sprzyja profilaktyce. Niezależnie od tego czy marihuana będzie czy nie będzie legalna musi być edukacja. Powinniśmy młodym ludziom pomóc przygotować się do życia w rodzinie, do radzenia sobie z problemami. Istotna jest także pedagogika pozaszkolna. Chodzi o propozycje dla młodzieży, typu „Orliki”, zajęcia rozwijające. To najlepsza profilaktyka, bez słowa o narkotykach. Wtedy czy marihuana będzie legalna czy nie młodzi ludzie na innych wartościach zbudują swoje życie. Na zachodzie dużo ludzi sięga po trawę, ale wielu zarzuca potem palenie. A nawet jak palą, to rzadko i nie przywiązują do tego wagi. Ważna, raz to jeszcze podkreślę, pozostaje edukacja. Jak społeczeństwo będzie bardziej wyedukowane to możemy rozmawiać o legalizacji. Nie tylko marihuany, ale i innych środków. Nie jestem zwolennikiem, tego typu rozwiązań, ale sądzę, że jest to nieuniknione.

 

A jak wygląda problem narkomanii na naszych terenach, na Mazurach?

 

Od wielu lat raz w tygodniu pracuję w Piszu w punkcie konsultacyjnym w Ośrodku Profilaktyki i Terapii. Przychodzą tam głównie rodziny, które mają kłopot z nastolatkami. Dominuje oczywiście amfetamina i marihuana. To są narkotyki, które potęgują przyjemność płynącą z zabawy, ale pełnią też funkcję panaceum na biedę, kłopoty w rodzinie. Tam gdzie są rozwody, emigracja rodziców za euro, gdzie dzieci pozostają pod opieką krewnych, babć tam pojawiają się problemy. Oczywiście dotyczy to także patologicznych rodzin, które nie dają wsparcia, poczucia przynależności i tych wszystkich pozytywnych rzeczy, które są glebą dla prawdziwego wzrostu człowieka.

 

Czy problem w ostatnich latach narasta?

 

Trudno powiedzieć, choć od paru lat jest tego dużo, a nawet bardzo dużo.

 

A co by Pan poradził rodzicom, którzy odkryją, że ich dziecko pali marihuanę?

 

Powinni udać się do specjalisty i nie liczyć, że skończy się to szybko, jak leczenie grypy. Jeśli dziecko bierze narkotyki, to wysyła sygnał, z którego wynika, że w rodzinie dzieje się źle i trzeba zacząć rozmawiać; o wzajemnych relacjach, o problemach, które są, ale o których się milczy. O przemocy, o alkoholizmie, o braku komunikacji, o braku podmiotowości. Dzieci powinny mieć konsekwentne wsparcie w swoich rodzicach. Tam, gdzie trzeba należy zabronić, ale trzeba też towarzyszyć dziecku w trudnym okresie dojrzewania. Nie chodzi o to, by tylko kontrolować, nie można dziecka zdominować, narzucać mu czegoś. Należy być konsekwentnym, ale też rozmawiać i być przyjacielem swojego dziecka, żeby ono w domu czuło się dobrze i miało jak najmniej powodów, by od tego życia uciekać. Bo wtedy łatwo uciec w złe sprawy. Zazwyczaj one są przyjemne mają posmak tajemnicy, inicjacji. Dorośli zapominają, że młodzi ludzie mają kłopoty emocjonalne, tożsamościowe i że trzeba dać im przykład. To brzmi górnolotnie, ale to jedyne słuszne postępowanie.

 

Komentarze
Więcej w A ja palę trawę..., Narkotyki, Olecko
Czarni Olecko – za silni na IV ligę za słabi na III?

Czarni Olecko zakończyli rundę jesienną w III lidze. Niestety wyniki okazały się katastrofalne. Ledwo 3 punkty na koncie, ostatnie miejsce w...

Zamknij