Cmentarze czyli anarchia

Można dyskutować czy decyzja o zamknięciu cmentarzy podjęta przez rząd “za pięć dwunasta” była mądra i słuszna. Można się spierać czy nie był to przejaw paniki i bezradne chuchanie na zimne. Takie są prawidła demokracji, że można się spierać i dyskutować, a najlepiej nie tylko krytykować, ale i podpowiadać rozsądne rozwiązania. Ale demokracja to jednak nie anarchia. Bo co innego racjonalna krytyka, a co innego jawne podważanie i obchodzenie ustanowionego przez rząd zakazu przez urzędników samorządowych. To jest sygnał, wysyłany do obywateli, że jeśli nie zgadzają się z jakąś decyzją władz, nieważne czy państwowych czy lokalnych, mogą kombinować i szukać sposobu by obejść prawo. Każdego prawa, podkreślmy to raz jeszcze, także ustanowionego przez samorządy. To prosta droga do anarchii, która w czasach chaosu, którego doświadczamy nie tylko w Polsce, jest drogą wiodącą do katastrofy.

W naszej historii przerabialiśmy już podobne zachowania. W czasach demokracji szlacheckiej lokalni magnaci nierzadko lekce sobie ważyli politykę króla i prowadzili własną politykę, co w efekcie doprowadziło do postępującego warcholstwa i upadku państwa. Teraz (raczej) żaden zewnętrzny wróg nam nie zagraża, ale jesteśmy w momencie krytycznym, gdy służba zdrowia balansuje na krawędzi wytrzymałości i od urzędników państwa różnego szczebla można wymagać jednak rozwagi, a nie zabawy w ciuciubabkę.

Oczekujemy od rządu cudów, jednocześnie sami zachowujemy się często nieracjonalnie i nieodpowiedzialnie. Jeśli dotyczy to zwykłych obywateli, można tylko westchnąć i pomstować, jeśli jednak zachowania takie przejawiają urzędnicy struktur państwa robi się niebezpiecznie. I choć trudno rządu nie krytykować, trudno nie zarzucić opieszałości i wielu zaniedbań, to jednocześnie łatwizną graniczącą z dziecinadą wydaje się zabawa w robienie na złość rządowi. Bo można, bo rządu się nie lubi, bo fajnie wykonać ruch “pod publiczkę”. Tylko nie w tym momencie, nie w sytuacji, gdy urzędnicy samorządowi nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, co to sprawia, że łatwo im krytykować. Trudniej jednak podpowiedzieć mądre rozwiązania. To jest zwykła dziecinada, w dodatku podkreślmy to raz jeszcze, prowadząca do anarchii, która finalnie uderzy także w samorządowców.

Trudno przypuszczać, że masowe wizyty na cmentarza w dniu 1 i 2 listopada mogłyby przyczynić się do wzrostu zakażań, choć w tej kwestii warto zaufać specjalistom, nawet jeśli nie są oni zgodni. Ale jak się wydaje rząd podejmując taką, a nie inną decyzję, nie tyle nie chciał byśmy odwiedzili cmentarze, co prawdopodobnie próbował zapobiec rodzinnym wizytom “przy okazji”. Bo po co ruszać do oddalonego o ileś tam kilometrów miasta i przy okazji odwiedzić rodziców, ciotków, wujków, rodzeństwo, skoro nekropolie są zamknięte. Wyszło niezręcznie, ale co jeśli ta decyzja rządu powstrzymała ileś tam osób od wypraw nie tylko na cmentarze, ale i do rodziny? Niezależnie od tego warto jednak aby rząd nie działał doraźnie, by nie zaskakiwał nas swoimi decyzjami, choć jeśli sprawdzi się czarny scenariusz, to być może czeka nas nie tak odległa przyszłość, w której takie decyzje będą na porządku dziennym. Oby nie.

cmentarzeCOVID - 19rządSamorządZdrowie