Poezji Gram” za nami, czas na ostatnie podsumowanie. Tym bardziej, że impreza dopiero raczkuje i warto przyjrzeć się jej nieco bliżej.
Niepodważalną wartością przeglądu/festiwalu pozostaje fakt, że tego typu przedsięwzięcie miało miejsce. To znakomity pomysł, który doskonale uzupełnia ofertę kulturalną Olecka. Idealnie także wpisuje się w tradycję miasta, przywołując najlepsze lata Mitingów Poezji Śpiewanej. Zmieniają się czasy, zmienia się też poezja dlatego dobrze, że pojawiła się impreza w nowej formule prezentująca piosenkę autorską.
Program został skomponowany różnorodnie i dość szeroko. Mieliśmy do czynienia z piosenką aktorska, folkiem, piosenką autorską i poetycką, muzyką popularną. Nie zabrakło wielkich przebojów, litycznych opowieści, zabawnych melodii, elementów egzotyki, różnorodności i uniwersalności. Wystąpili artyści młodego, średniego i „doświadczonego” pokolenia. Rutyna i sceniczne „bywalstwo”, mieszało się z niedoświadczeniem i tremą. Nie zabrakło także ważnego dzisiaj elementu songwriteryzmu. Każdy z zaproszonych artystów zaprezentował wysoki poziom. Nie każdy był dla każdego. Ale taka jest formuła festiwali. W wielości odnajdujemy coś własnego, dla nas niepowtarzanego.
Alosza Awdiejew miał pełnić rolę klasycznego headlinera. I tak w rzeczy samej było. Bilety na sobotni koncert sprzedały się błyskawicznie. Piątkowe recitale nie cieszyły się już takim wzięciem, choć frekwencyjnie w pierwszy dzień festiwalu wyglądała bardzo przyzwoicie. Zabrakło jednak kompletu. A szkoda. Po raz kolejny okazuje się, że publiczność najbardziej kocha, to co zna. Jestem jednak pewny, że zdecydowana większość piątkowej widowni nie żałowała tego, że zaufała mniej znanym artystom. Bez wątpienia drugi dzień festiwalu był tym, na co czekała publiczność. Dlatego w przyszłości warto pomyśleć o zaproszeniu nie jednego, ale dwóch headlinerów, bo jak pokazuje historia tegorocznej edycji, nieszczęśliwy przypadek może wniwecz obrócić nawet najlepszą ideę. Szczęśliwie dla nas i dla festiwalu, Alosza Awdiejew znalazł znakomite zastępstwo. Co by było gdyby okazało się, że nikt z jego przyjaciół do Olecka pojechać nie może? Projekt, który zapowiadał się intrygująco rozsypałby się w ciągu kilku minut i zamiast tryumfu mielibyśmy klęskę. I na nic by były magiczne podróże z Wertyńskim czy lekcje muzyki popularnej przeprowadzone przez duet belfrów Woźniak-Śledź.
Czego trzeba by przyszłoroczna edycja „Poezji Gram” była jeszcze lepsza? Przede wszystkim kontynuacji, a tego na razie nie możemy być pewni. Dominika Barabas przyjechał do Olecka solo, bo w wiązało się to z finansami. Zespół to większe koszty. Kontynuacja zależy więc od pieniędzy. A te powinny się znaleźć w przyszłorocznym budżecie ROK-u. Nie trzeba imprezy zbytnio rozbudowywać. Dwudniowy przegląd, dwa lub trzy koncerty w ciągu jednego wieczoru, to absolutnie wystarczy. Warto pamiętać, że publiczność w Olecku może za tego typu imprezę zapłacić określoną kwotę. Powyżej pewnego pułapu sala będzie świecić pustkami. Poza tym kino „Mazur” może pomieścić określoną liczbę osób i dopóki „Poezji Gram” będzie obywać się w tej przestrzeni, dopóty organizatorzy nie będą w stanie „przeskoczyć” pewnych organizacyjnych ograniczeń. Niemniej kontynuacja jest wskazana. Dzięki temu impreza nie będzie tylko jednorazowym zrywem, kaprysem czy czymkolwiek innym, ale kolejnym ważnym i poważnym elementem polityki kulturalnej w mieście.
Zabrakło także młodej publiczności. Dominika Barabas okazał się niewystarczającym magnesem. Niestety artystka wygrała „jedynie” prestiżowe przeglądy i festiwale, a nie „Must be the music”. Szkoda, bo „Mityngi Poezji Śpiewanej” przyciągały sporo młodych ludzi. Dlaczego dziś ich zabrakło? Być może ze względu na ceny biletów, a być może dlatego, że muzycznie to była oferta dla nich nietrafiona. Warto bowiem zauważyć, że we współczesnej muzyce nurt songwriterski należy do jednych z najbardziej popularnych i inspirujących, dlatego może w przyszłości uda się organizatorom na tyle poszerzyć formułę, że stanie się ona atrakcyjna dla młodych ludzi.
Warto też sięgnąć po lokalnych artystów. Przykład „Sztamy” pokazał, że promowanie rodzimych wykonawców doskonale się sprawdza. Nie muszą oni zdominować przeglądu, ale każdy festiwal zawiera elementy autopromocji. Warto więc skorzystać z tego, co mamy pod ręką, bo jak wszyscy wiemy lubimy, to co znamy.
„Poezji Gram” to bardzo dobrze, na miarę obecnych możliwości Regionalnego Ośrodka Kultury skrojony projekt. Tegoroczną edycję należy uznać zatem za udaną. Nie zawiedli artyści, nie zawiodła publiczność. Po raz kolejny okazało się, że dobry „produkt” znajdzie swojego odbiorcę. Szkoda by było jednak, gdyby ów „produkt” za który publiczność w Olecku chętnie zapłaciła okazał się być jednorazowy.
Dlatego za tegoroczną edycję organizatorom należą się pochwały, ale nie może zabraknąć pytania – co dalej? Pytania, które trzeba sobie postawić już dziś, by za chwilę nie było za późno.