W pewien czerwcowy dzień, gdy jak zwykle łapczywie buszowałem po likwidowany salonie Virgin w oddalonym co nieco od mojego rodzinnego domu mieście, wśród wielu płyt, natrafiłem na jedną, która urzekła mnie swoją okładką. Melancholijna, pusta, zielona przestrzeń, samotny, byle jaki drewniany dom. Nic mi nie mówiąca nazwa zespołu. 11 utworów. Cudownie niska cena, wszak z racji likwidacji ostatniego bastionu muzycznej koniunktury i dominacji wielkich wytwórni wszystkie „towary” można było nabyć z oszałamiającym i w moim rodzinnym kraju niespotykanym rabatem. Zakupiłem. Nie wiedziałem wtedy, że to będzie jedna z moich najważniejszych płyt 2009 roku.
Zaczynali znacznie wcześniej. W 2004 roku. W Stillwater w stanie Oklahoma. Ale wtedy nazywali się Kunek i grali w nieco większym sześcioosobowym składzie. Jako Kunek nagrali urzekającą płytę „Flight of the Flynns”; concept album będący prostą, ale subtelną opowieścią o samotności. Płytę nierealną, snującą się niezależnie od pędzącego dookoła świata z przepięknym i przewrotnym finałem w postaci zamykającego wydawnictwo i opowieść utworu „Good Day”. Ten etap okazał się być krótkotrwałą opowieścią. Z zespołem pożegnał się Eric Kiner, grupa postanowiła zacząć wszystko od nowa. Tym razem jako Other Lives.
Zadebiutowali 8 kwietnia 2009 roku – zieloną płytą z samotnym, opuszczonym domem, którą nazwali tak jak zespół „Other Lives”. Zawarli na niej 11 niezwykle subtelnych, delikatnie naszkicowanych, introwertycznych kompozycji. Na pierwszym planie dominowało pianino i przepiękna, smutkiem przepełniona wiolonczela. Do tego charakterystyczny, niski melancholijny wokal lidera Jesse’a Tabisha. Proste, aczkolwiek mądre teksty i kilka kompozycyjnych perełek – „End of the Year”, „Paper Cities” i przede wszystkim „Black Tables”. Ten ostatni utwór błyskawicznie stał się ulubionym tematem muzycznym wielu seriali. Dość powiedzieć, że „wystąpił” w 16 odcinku trzeciego sezonu „Ugly Betty” i przede wszystkim w otwierającym piąty sezon odcinku „Chirurgów”.
I choć w wielu rankingach fanów serialu „Chirudzy” na najsmutniejszą pieść „Black Tables” łapało się do ścisłej czołówki, to trwałej sławy zespołowi to nie przyniosło. Nadal błąkali się oni na obrzeżach muzycznego biznesu grając głównie w małych klubach dla niewielkiej publiczności.
Przełom nastąpił w zeszłym roku. W maju światło dzienne ujrzała druga płyta Other Lives zatytułowana „Tamer Animals”. Tym razem zespół wzbogacił brzmienie, poszerzył instrumentarium, zachowując swój niepowtarzalny melancholijny charakter. Mniej na tej płycie jest pianina, mniej wiolonczeli. Więcej za to aranżacyjnego bogactwa i olśniewających finezyjnością i ulotnością melodii. Płyta zyskała uznanie i krytyki i publiczności. Z pewnością niewiele by to zespołowi pomogło, gdyby nie Tom York. Wokalista Radiohead dosłownie zakochał się w muzyce Other Lives czemu dał wyraz publicznie w jednym z programów telewizyjnych. Wkrótce zespół zaczął supportować gwiazdy amerykańskiego rynku, ale największym wyróżnieniem dla Jesse’a Tabisha i jego przyjaciół była wspólna trasa po Stanach Zjednoczonych właśnie z Radiohead.
Z całą pewnością takie wyróżnienie nie mogło nie zostać zauważone przez muzyczny świat. Other Lives wyszli z cienia. Wszak namaścił ich sam Tom York. W sierpniu zagrają w Polsce na Off Festival, choć dostali zaproszenie także na inne organizowane w naszym kraju festiwale. Wybrali najlepiej jak mogli. Z pewnością w tym roku przybędzie im w naszym kraju mnóstwo fanów.
Other Lives tworzą:
Jesse Tabish (charakterystyczny wygląd „starego” hippisa i równie charakterystyczny „smutno-cierpiący”, niski vocal) – gitara, śpiew, pianino,
Jenny Hsu – wiolonczela i inne instrumenty, czasami vocal ,
Jonathon Mooney – piano, organy, wibrafon, skrzypce,
Josh Onstott – bas, melotron, śpiew
Colby Owens – perkusja.