Zaklęcia, czary i gusła. Sesja Rady Miasta

Po raz pierwszy uczestniczyłem w Sesji Rady Miasta. Po raz pierwszy redakcja iOlecko.com uczestniczyła w owej sesji. Być może dlatego po raz pierwszy dziwiłem się bardzo.

 

Zaczęło się uroczyście. Z racji świąt Bożego Narodzenia wysłuchaliśmy kolęd w wykonaniu chóru, następnie ksiądz prałat Lech Janowicz złożył życzenia i wszyscy podzielili się opłatkiem. Świąteczny nastrój trwał jednak krótko. Chór udał się na ciastka, ksiądz prałat wrócił do swych obowiązków. Dzwonek Przewodniczącego Rady Miasta Karola Sobczaka oznajmił, że czas przystąpić do realizacji założonego programu sesji. Spraw do omówienia, a w zasadzie przegłosowania było sporo. A to Burmistrz Miasta relacjonował jakie uchwały podjął w czasie między sesjami, a to decydowano czy Gołdap może oficjalnie zająć się lekcjami religii dla grupy 5 dzieci Zielonoświątkowców z Olecka. Przegłosowano także słuszny protest w sprawie likwidacji Sądu Rejonowego w Olecku (mniejsza o to ile było wiary w słuszność tego protestu, ale o tym przy innej okazji). Poszczególne Komisje przedstawiły plan pracy na przyszły rok.

 

Głosowania przebiegały sprawnie. Przytłaczająca większość uchwał została przyjęta jednogłośnie. Na sali wiało nudą, niektórzy postronni obserwatorzy sesji zaczęli niczym niesforni uczniowie coraz głośniej szeptać po kątach, bynajmniej nie o sprawach istotnych z punktu widzenia sesji. Przewodniczący Karol Sobczak musiał dzwonkiem niezdyscyplinowanym pogrozić. Nic dziwnego w końcu sesje po to są by to, co wcześniej wypracowano w czasie dyskusji w Komisjach przegłosować.

 

I gdy rzecz cała ku końcowi zmierzała przyszło budżet na przyszły rok uchwalić. I tu wkradł się mały dysonans. Okazało się bowiem, że radny Grzegorz Kłoczko zaczął szukać dziury w całym. Światło przygasło, radny Kłoczko wykresy na ekranie zaczął pokazywać, które napawały go niepokojem. Niczym Wernyhora recesję w mieście zaczął wieszczyć. Powiało grozą, ale jak tylko światła na sali rozbłysły grozę rozproszyć się udało. W końcu wizje Wernyhory są zawiłe  i pogmatwane, tym samym łatwe do obalenia. Radni w mig teorie Grzegorza „Wernyhory” Kłoczki w pył roznieśli. A to dykteryjką, a to siermiężnym zapewnieniem o jedynej słuszności zaproponowanego budżetu. Merytorycznych argumentów zabrakło, za to deklaracji, dziwnego pokazu serwilizmu i kompletnej niewiary w możliwość dyskusji było aż nadto.

 

Nie chodzi o to czy radny Kłoczko rację miał (choć to też ważne), ale o to, że nikt nie próbował pochylić się nad przedstawionymi argumentami. Zamiast dyskusji mieliśmy do czynienia z festiwalem deklaracji wiary i zaufania. Po prawdzie jedyną merytoryczną odpowiedź dał sam Burmistrz, który nie opierał swojej wypowiedzi na bałwochwalczych peanach, tylko na konkretach. Mniejsza z tym, że otwierających pole do dyskusji, często wymagających weryfikacji, ale jednak będących podstawą do merytorycznych rozważań.

 

Dziwne to było i groteskowe. Bo radni bardziej przypominali urzędników Kim Dzong Illa niż dżentelmenów odpowiedzialnych i do dyskusji gotowych. I raz jeszcze podkreślę nie o słuszność podniesionych przez Grzegorza Kłoczkę tez tu chodzi, ale o jakość dyskusji. Bo co innego tezy w zażartej merytorycznie dyskusji obalić, a co innego w czołobitnych litaniach zatopić.

 

Budżet przegłosowano. Niejednogłośnie. Radny Grzegorz Kłoczko, słusznie konsekwencją się wykazując, wstrzymał się od głosu. Ale w międzyczasie usłyszeliśmy jeszcze wiele słów brzmiących jak zaklęcia. A to o potrzebie ściągnięcia do Olecka obywateli „z bogatych obszarów Polski”, a to o tym, że w Polsce nie ma klasy średniej (??!!), albo że wiedzie jej się kiepsko. Generalnie chodziło o to byśmy byli piękni, zdrowi i bogaci. Tyle, że aby to osiągnąć trzeba o siebie dbać, regularnie się badać i ciężko pracować. Niestety na sali nie padło ani jedno zdanie, które pozwoliłby wskazać jak ten błogosławiony stan osiągnąć. Były za to zaklęcia, czary i gusła.

 

Co gorsze niemal we wszystkich wypowiedziach dominuje zadziwiająca tendencja. Jeśli coś nie poszło po myśli radnych, władz miasta, to przyczyny zawsze leżą w czynnikach niezależnych. Winni znajdują się poza obszarem bezpośredniego rażenia. A to władze centralne, a to władze wojewódzkie, minister, sąsiedni powiat. Tylko Boga o nic nie obwiniano.

 

Być może jest tak, jak wspomniał Burmistrz Wacław Olszewski, że uchwalony budżet, który zakłada niewielki deficyt na poziomie 5 mln., jest skrojony na miarę możliwości miasta. Sytuacja jest dynamiczna, zmienna. Zależy w dużym stopniu od czynników zewnętrznych, ale także od czujności sprawności i zdolności obecnych władz. Ale jeśli coś się nie uda, to nie dlatego, że dotknie nas kataklizm niezależnych od nas niekorzystnych czynników, ale dlatego, że zabrakło nam głębokiej refleksji i umiejętności stawiania pytań. Bo najgorszą i najsmutniejszą konstatacją jaką wyniosłem z sesji jest taka, że uczestnicy wczorajszego spotkania zatracili fundamentalną umiejętność stawiania pytań. Czasami trudnych, czasami mało wygodnych, czasami błędnych. A jak mówi znana łacińska sentencja: Qui rogat, non errat. Albo jak uczyła mnie moja nauczycielka matematyki w szkole średniej – nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi.

Komentarze
Więcej w Finanse, Olecko, Rada Miasta
Hala widowiskowo – sportowa. Fotorelacja

Hala widowiskowo - sportowa (oficjalnie zwana Hala widowiskowo - sportowa z pływalnią "Lega") to największa inwestycja w naszym mieście od...

Zamknij