Żarłacze, szalikowcy, żółtodziób i grymaśna opozycja. Co nas czeka w II turze

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Stara ludowa mądrość jest największym zwycięzcą pierwszej tury wyborów Burmistrza Olecka. Na brzydkim zwarciu dwóch odwiecznych rywali skorzystał Marcin Czekay. Na pełnej fauli rywalizacji dwóch kandydatów tak zwanej prawej strony skorzystał Wacław Olszewski i Marcin Czekay.

Z pewnością powody do zadowolenia mają Ci, którzy przez ostatnie lata, w ten czy inny sposób korzystali z bezpiecznego status quo w miejskim Ratuszu i którzy potrafili w tym nieco zatęchłym bajorku wymościć sobie dogodną i bezpieczną pozycję. Nieco ironicznie można powiedzieć, że pokazali na czym polega idea społeczeństwa obywatelskiego. Niezależnie bowiem czy się pali czy wali oni zmobilizowani dzielnie bronią swoich okopów, gotowi do końca trwać na swoich pozycjach. Okazało się także, że w XXI w Olecku wciąż panuje feudalizm, tyle tylko, że mało kto chce go w ogóle dostrzegać. I może dobrze, bo po co jakimiś nieco zwietrzałymi doktrynami zawracać sobie głowę. Życie jest za krótkie, a pokus zbyt wiele by zmieniać świat.

Zwycięzcą, choć już nie tak oczywistym jest Marcin Czekay. Dlaczego nieoczywistym? Bo nagle wyrósł na głównego przedstawiciela ruchu odnowy, reformy, który ma dźwignąć sztandar rewolucji. Nie wiadomo tylko, czy w ogóle do tej roli jest przygotowany i czy w ogóle ma na to ochotę i pomysł. No bo jak być Kłoczko/Kosewskim i Czekay jednocześnie. Jak uprawiać twardą politykę, kiedy jest się szczerym do bólu żółtodziobem, który nie nauczył się jeszcze kłamać bez zmrużenia oka, nawet wobec najtwardszych faktów. Być może żeby wygrać wybory Marcin Czekay będzie musiał w ekspresowym tempie dojrzeć, politycznie “dorosnąć” i mówiąc brutalnie sprzedać cnotę. Bez cynizmu i politycznego łgarstwa nie da się wygrać bowiem wyborów.

Arytmetyka wskazuje, że Marcin Czekay ma spore szanse. Ale arytmetyka, to nie ludzie. Po jednej stronie mamy twardego gracza, który kreuje się na niewinną ofiarę i dobrego wujka, wszelkie potknięcia zrzucając na niegrzecznych dworzan oraz jego bezwględnych pretorian, którzy z uśmiechem na ustach przegryzą gardło każdemu, kto stanie na drodze nadszefa.  Ów dobry wujek ma zwarty, wierny elektorat, który z całą pewnością wierzy w tendencyjność Naczelnego Sądu Administracyjnego, jest także głęboko przekonany, że ich kandydat “Imionki” powstrzymywał od początku własną piersią niczym Winkelried. Albo nawet niczym Konrad Wallenrod, co to niby chciał Imionki, ale tak naprawdę robił wszystko by chcąc – nie chcieć i projekt efektownie w decydującej bitwie, ku zaskoczeniu wszystkich utrącić. Ten elektorat gotowy jest zamknąć oczy nawet wtedy, gdy kandydat oświadczy, że za całe zło w mieście odpowiadają kosmici i siły nieczyste i trzeba budować nową Arkę (najlepiej z unijnych pieniędzy). Wesprą go w wysiłkach i budowie owej Arki wierząc, że do tej kilkuosobowej łódki wszyscy się załapią. Szalikowcami są na śmierć (własną) i życie (nadszefa). To najlepszy elektorat. Godny pozazdroszczenia.

Po drugiej stronie mamy “opozycję”. Chimeryczną, niejednorodną, grymaśną jak rozkapryszona panna. Wołającą o zmiany, ale najlepiej takie dla siebie, po swojem, ze swoimi. Jednym nie pasuje, że kandydat ma wąsy, innym, że ma za krótkie, a jeszcze innym, że nie ma w ogóle. Jedni krzywią się, bo się żegna w kościele inni marudzą, bo żegna się jakoś tak niedbale. Dla niskich jest za wysoki, dla wyrośniętych za niski. Więc chcą zmian i nie chcą, bo może skoro ten kandydat taki i owaki, skoro nie bardzo “po naszemu” to lepiej już, żeby było jak było, bo w zasadzie, co to szkodzi. Jak więc widać prosta arytmetyka po tej stronie kuleje niemiłosiernie.

W wyborach na urząd Burmistrza Olecka, które odbyły się w 2002 roku wystartowało aż 5 kandydatów. W pierwszej turze najwięcej głosów zebrał Wacław Olszewski 2890, drugi wynik uzyskał Andrzej Cieśluk (1293), który o włos wyprzedził… Grzegorza Kłoczko (1272). Pozostali kandydaci zebrali w sumie nieco ponad 1000 głosów. W drugiej turze Wacław Olszewski znacznie powiększył swój stan posiadania i uzyskał 3656 głosów, a Andrzej Cieśluk zebrał tylko 1691, czyli zwiększył swój elektorat o niemal 400 głosów (przy ponad 700 Olszewskiego). Czy tak będzie i tym razem? Czy zadziała “klątwa Cieśluka”? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że Wacław Olszewski z pewnością może liczyć na głosy swoich wiernych szalikowców, którzy karnie staną przy urnach. Z całą pewnością były burmistrz powiększy jeszcze swój stan posiadania i uszczknie co nieco z elektoratu swoich kontrkandydatów (z tych, co to wąsatych nie lubią, albo niedbałość znaku krzyża ich niepokoi) lub spośród osób, które w I turze nie głosowały. Można więc założyć, że jego wynik będzie oscylował na poziomie 3300 głosów.

A Marcin Czekay? Żeby wygrać powinien zwiększyć swój stan posiadania niemal trzykrotnie.  Musi zebrać ok. 3600 głosów. A może i ciut więcej. Używając sportowej metafory Wacław Olszewski ma przed sobą bieg na dystansie stu metrów, który może pokonać truchtem wiedząc, że nie będzie kontroli antydopingowej na mecie, sędziowie są po jego stronie i słysząc głośny doping wiernej publiki. Marcin Czekay ma przed sobą bieg na dystansie 3000 metrów w dodatku z licznymi przeszkodami, które złośliwie poustawiają mu zwolennicy konkurenta. I to niekoniecznie w przepisowych miejscach. A publiczność miast go wspierać, niechybnie będzie grymasić, że krok nierówny, chwiejny i nie dość elegancki.

Trzymając się sportowej metafory trzeba stwierdzić, że spośród trzech kontrkandydatów Wacław Olszewski w drugiej turze “wylosował” najlepiej, z jego punktu widzenia, jak mógł. Młokosa, bez doświadczenia, szczerego, nieco naiwnego, pełnego entuzjazmu i kompletnie nieogarniętego jak się pływa w basenie pełnym żarłocznych rekinów. Wystarczy więc odpowiednio pokierować stadem głodnych krwi żarłaczy, a basen zabarwi się na czerwono…

Podsumowując pierwszą turę wyborów słów jeszcze parę o pozostałych konkurentach. W dość powszechnej opinii największym przegranym pozostaje Grzegorz Kłoczko, co zapewne wywołało nie lada entuzjazm w sztabie Wacława Olszewskiego. Niestety ten doświadczony samorządowiec (Kłoczko), który przez lata mógł zaimponować wiedzą i merytorycznym przygotowaniem, najwyraźniej pogubił się w ostatnich miesiącach, zbyt mocno kierując swój wzrok w stronę Ełku i wielkiej polityki. Grzegorz Kłoczko skupił się więc na władzy, zapominając o tym, że burmistrzem nie zostaje się z nadania Pani Premier, ale zyskując uznanie w oczach wyborców. Zaryzykował, zagrał va banque, nie mając jednak zbyt wiele autów w ręku. Grzegorz Kłoczko zbyt mocno uwierzył w moc polityki, gubiąc wiarę w ludzi i ich proste potrzeby. I przegrał. Jeśli chce dalej aktywnie uczestniczyć w życiu Olecka musi zdjąć z siebie gorset politykierstwa i gabinetowych gierek.

Krzysztof Marek Kosewski choć uzyskał najsłabszy wynik, to może być z siebie zadowolony. To jest zresztą jeden z tych kandydatów, który niezależnie od wyników wyborów miał jakiś pomysł na siebie w Olecku i na własne życie. Należy mu życzyć wytrwałości i trzymać kciuki, by swoje plany zrealizował i jednocześnie by pozostał z dala od oleckiej polityki i oleckich “układów”. Czy mu się to uda… trudno powiedzieć.

Poczet przegranych uzupełnia jeszcze PiS nie tylko olecki czy warmińsko – mazurski za bałagan, anarchię we własnych szeregach, za totalny chaos oraz za wycofanie się de facto z pomysłu wprowadzenia kadencyjności (i nie chodzi o pomysł by kadencyjność obowiązywała wstecz, ale by w ogóle obowiązywała). Wśród przegranych należy umieścić jeszcze Prezydenta Komorowskiego i Jarosława Gowina (z różnych powodów).

Ale być może największym przegranym są mieszkańcy Olecka.

Na koniec garść statystyk i porównań.

Uprawnionych do głosowania było 17 102 osoby. W wyborach, które odbyły się w 2014 roku uprawnionych było 17 315.

Frekwencja: 2017 r. – 39,78% , 2014 – 40,28%

Oddano 6804 głosy, ale głosów ważnych było 6725 (w 2014 – 6750)

Wyniki już znacie, ale warto spojrzeć na to z nieco innej strony

• Wacław Olszewski – 3053              to jest 45% głosów ważnych
• Marcin Czekay -1435                      to jest 21% głosów ważnych
• Grzegorz Kłoczko – 1336                to jest 19,8% głosów ważnych
• Krzysztof Marek Kosewski – 901    to jest 13,4% głosów ważnych

Ale gdyby policzyć poparcie w stosunku do liczby uprawnionych do głosowania to statystyka wyglądałaby następująco:

Wacława Olszewski – 17,85 % wszystkich głosów uprawnionych do głosowania
Marcin Czekay – 8,39 % wszystkich głosów uprawnionych do głosowania
Grzegorz Kłoczko – 7,81 % wszystkich głosów uprawnionych do głosowania
Krzysztof Marek Kosewski – 5,26 % wszystkich głosów uprawnionych do głosowania

To ostatnie zestawienie dedykujemy wszystkim kandydatom. Obecnym i przyszłym. Ku pamięci. Choć i tak zdajemy sobie sprawę, że w tym szalonym wyścigu, zapatrzeni we władzę na takie “detale” nie zwracacie uwagi. W końcu nieważne jak, w jakim stylu. Ważne by rządzić.

 

Komentarze
Więcej w II tura, Olecko
Jedni wybierali burmistrza inni… jak zwykle. Kronika policyjna

Komunikat KPP w Olecku:   Wypadek z udziałem rowerzysty, nietrzeźwi kierujący i kolizja- weekend na drogach powiatu W miniony weekend...

Zamknij