Bitwa na głosy. O Magdalenie i Januszu co ocalili Titanica

Niemal 100 lat po katastrofie, w wyniku której niezatapialny brytyjski transatlantyk poszedł w ekspresowym tempie na dno Janusz Panasewicz i Magdalena Nowosadko przy mocnym wsparciu oleckiej załogi za jednym zamachem ocalili Titanica, drużynę i swoje szanse na finał, sprawiając nam miły prezent na święta.

 

To z pewnością był trudny tydzień dla Magdaleny Nowosadko. Gdy rozmawialiśmy chwilę po zakończeniu 5 odcinka „Bitwy na głosy”, podczas którego drużyna Janusza Panasewicza brawurowo wykonała „Nothing Else Matters” zespołu Metallica Magda (wiem, że woli jak się ją nazywa Magdalena, pozwolę sobie jednak na nieco zdrobniałą formę) nie kryła zmęczenia. Choć zespół po raz kolejny odniósł sukces nie miała siły na zbytnią euforię. Tęskniła za synem, który z racji licznych obowiązków mamy nie widział jej przez wiele dni. Czas dla siebie mieli głównie w niedzielę dlatego Magda chciała jak najszybciej wrócić do domu.

 

W przedświąteczną sobotę patrzyłem na Magdę, stojącą na scenie i myślałem sobie, że średniowieczni malarze z pewnością tak sobie wyobrażali alegorię przerażenia. Choć Magda dysponuje wspaniałym, niskim, nieco „szorstkim” głosem, choć chwilę wcześniej niczym „stara rutyniara” zaśpiewała w duecie z Januszem Panasewiczem jedną z ważniejszych piosenek Lady Pank, wyglądała jakby chciała zapaść się pod ziemię. Uciec, zniknąć, rozpłynąć się. Magda śpiewać umie i lubi. Nie lubi jednak wychodzić na scenę. Do tego na taką scenę! W dodatku po to, by po wszystkim wysłuchiwać opinii ekspertów. Na oczach milionów telewidzów. Toż to niepojęte, nie lada wyzwanie dla nieśmiałej i nie wiedzieć czemu nie wierzącej w siebie Magdy. Problem bowiem w tym, że Magdę niezwykłym talentem obdarzoną dwie tony laudacji nie są w stanie unieść ku górze. Za to dwa gramy najmniejszych wątpliwości są w stanie przygnieść ją ostatecznie.

 

Zaśpiewać Taką piosenkę z Takim wokalistą nikomu nie byłoby łatwo. Zmierzyć się z legendą zespołu, utworu to wyzwanie naprawdę dla najlepszych. Magda widocznie potrzebuje takiej adrenaliny. Wyszła na scenę pewna, silna, skoncentrowana. Nie widać było po niej cienia strachu i niepewności. Świetnie dopasowała się do Janusza Panasewicza. Wyglądali jakby niejeden festiwal razem prześpiewali. Tymczasem zapewne w środku Magda drżała z niepewności i przerażania. Stało się to jasne, gdy po zakończonej piosence zespół wyczekiwał na oceny ekspertów. Dawno nie widziałem tak perfekcyjnego ucieleśnienia przerażenia. I pomyślałem wtedy, co to będzie jak Magda pozbędzie się tremy, jak nabierze szlifów, jak odnajdzie w sobie więcej pewności. Rozniesie scenę w pył?

 

To był kolejny świetny występ oleckiej drużyny. Energia i wynikający z ogromnego doświadczenia spokój Janusza Panasewicza niósł zespół i kojąco działał na Magdę. Z pewnością wokalista Lady Pank śpiewał „Zostawcie Titanica” setki razy i to się na scenie czuło. Co najważniejsze udało się tym perfekcyjnym rutyniarstwem zarazić cały zespół. Przyjemnie się na to patrzyło i przyjemnie się tego słuchało. Sms-y same się wysyłały. Dzięki doświadczonemu kapitanowi, odpowiedzialnej załodze i świetnej współpracy z drugim oficerem Titanic nie zatonął. Mało tego dopłynął do zasłużonego i upragnionego podium. W myśl zasady, co się odwlecze…

 

Bez wątpienia 6 odcinek „Bitwy na głosy” należał do liderów drużyn z Olecka i Brzegu. Janusz Panasewicz „obronił” Titanica, a Kamil Bednarek dzięki „Roxanne” w końcu, całkiem zasłużenie, wspiął się na szczyt. To były dwa najjaśniejsze punkty sobotniego programu.

 

Odpadła Monika Kuszyńska. Nie dlatego, że jej drużyna wypadła najsłabiej, ale dlatego, że nie miała tak silnego wsparcia jak Mezo. Trzeba jednak przyznać, że ten ostatni wpadł w końcu we własne sidła. Już tydzień temu czuć było, że grupa cierpi na deficyt pomysłów. W ich występach zazwyczaj więcej było show niż muzyki. A rozbawiona publiczność niecierpliwie czekała na więcej i więcej. Ale gdzieś jest kres i gdy Mezo zaproponował mniej efektowne widowisko od razu ze sceny powiało nudą. Niestety w sobotę jego drużyna zasłużyła na przegraną, choć po ludzku żal mi było chłopaków, którzy mieli swoje 5 minut, ale zamiast sławy doczekali się krytyki. Padło jednak na Monikę Kuszyńską, której grupa zaprezentowała się bardzo przyzwoicie w trudnej i wymagającej piosence. Szkoda, choć nie pierwszy raz tak się zdarza, że nie odpadają najsłabsi.

Nie sposób w tym podsumowaniu pominąć tak zwanych „openingów”. „Zegarmistrz światła” to tyleż piosenka piękna co i trudna. Łatwo ją sknocić, przerysować, potraktować zbytnią dezynwolturą, albo nadmiernym liryzmem. W sobotę było nieźle, momentami świetnie. Znów wypada pochwalić Bednarka i Janusza Panasewicza. Zawsze wiedziałem, że ta piosenka ma w sobie ogromną rockową siłę, którą w oryginale „wzmagał” żeński chór. Tymczasem Janusz Panasewicz „przywalił” tak, że i chóru nie trzeba było. Chętnie usłyszałbym kiedyś całość w jego interpretacji.

 

Więcej emocji z pewnością wywołało „Ai Se Eu Te Pego”. To być może najgorętszy przebój ostatnich tygodni. Nic dziwnego, że producenci programu postanowili wykorzystać go w programie. Z pewnością w sobotę zabrakło owej figlarności, przewrotności i dwuznaczności, która, co tu dużo kryć stanowi o sukcesie tej piosenki. Ale… Sebastianowi do twarzy i z akordeonem i z piękną dziewczyną. A Magda naprawdę cudnie się prezentowała więc nie będę marudził.

 

Na koniec dwie drobne uwagi.

 

Choć naprawdę interpretacja „Roxanne” brzeskiej ekipy robiła wrażenie, to jeden z czujnych redaktorów naszego portalu, zapalony fan muzyki reggae odkrył, że tak chwalona przez wszystkich (słusznie) Monika Biczysko to znana postać w świecie polskiej muzyki reggae. Wokalistka od lat jest członkiem znakomitej kluczborskiej formacji Bakshish. Poza tym występowała w grupie Credon i swego czasu wspierała inną legendarną formację – Habakuk.

 

Druga uwaga dotyczy drużyny Janusza Panasewicza. Podobnie jak Zbigniew Zamachowski nie widziałem żadnych kiksów choreograficznych. Wiem jednak, że telewizja mocno selekcjonuje i „spłaszcza” obraz. Wydaje się jednak, że układ drużyny z Olecka był ciut/odrobinę/nieco monotonny. Ale może to efekt zestawienia z tym co pokazała drużyna z Brzegu. Warto jednak wziąć do serca uwagi Alicji Węgorzewskiej. Wszyscy uczestnicy są już bardzo, bardzo zmęczeni. Z pewnością niewiele osób przed programem wierzyło, że drużyna z Olecka zajdzie tak daleko. Tymczasem stoi u progu finału. Warto więc właśnie teraz dać z siebie jeszcze więcej. Tak jak Magda, która choć przeżywała potworny stres, to na scenie, w czasie utworu emanowała pewnością siebie. Oby tak dalej, a wszyscy będziemy w niezłym szoku.

 

Komentarze
Więcej w Bitwa na Głosy, Janusz Panasewicz, Magdalena Nowosadko, Olecko
Short Waves. 10 filmów w 85 minut

Im bliżej 21 kwietnia tym więcej poznajemy szczegółów i informacji dotyczących Festiwalu Polskich Filmów Krótkometrażowych Short Waves.   Przypomnijmy, w...

Zamknij