2017. Oleckie Glutaminiany Roku

Choć na oleckim niebie pod koniec 2016 roku nie pojawiły się żadne krwawe łuny i budzące trwogę znaki, a Krzysztof Jackowski słowem nie zająknął się o możliwych katastrofach w oleckim Ratuszu, to miniony 2017 rok był w historii miasta wyjątkowy, burzliwy i ciekawy. Przyniósł spore personalne zmiany na szczytach władzy. Był rokiem buntowników, komisarzy i wiceburmistrzów. Czasem teczek, chorób zwalających najtęższe organizmy miasta i ferm otaczających podstępnie miasto.

Jednym słowem, jak zanotowały miejskie kroniki, był to rok niezwykły, rzec by można szczególnie przestępny w historii miasta. Przynajmniej dla 40%, populacji mieszkańców, którzy wzięli udział w przedterminowych wyborach. A kto wie, może i dla pozostałych 60% obojętnych na rozgorączkowane emocje władzy i opozycji też.

Rok A.D. 2017 zaczęliśmy rekordowo. W trakcie 25 Finału WOŚP udało się zebrać w Olecku 32 tys. złotych. I to był świetny wynik. Potem okazało się, że mieszkańcy Olecka kochają “Beatę i jarmarki”. Janusz Laskowski musiał aż dwukrotnie zagrać swoje przeboje przed olecką publicznością. W międzyczasie spadł śnieg i tradycyjnie miasto zasypało, a odśnieżyć (przynajmniej według mieszkańców) znów nie miał kto. Na szczęście globalne ocieplenie się zlitowało i zaraz było po zimie. Przynajmniej tej śnieżnej. Na początku roku ukazała się też książka Ewy Kozłowskiej “Krótkie historie”, która jak się wydaje pogodziła, choć na chwilę, różne zwaśnione strony, które książkę zgodnie chwaliły. I gdyby tak przez kolejne 12 miesięcy, ale gdzie tam…

W lutym zaczęła się reforma edukacji. To znaczy zaczęła się wcześniej, ale wcześniej nikt o niej w Olecku (poza wtajemniczonymi) nie wiedział. A jak się dowiedział, to nie obyło się bez protestów. Więc może słusznie, że wcześniej nikt nie wiedział? Bo reforma dobra była (bo przecież przez Ratusz przygotowana, to jakże mogła być zła), ale olecka ludzkość owej skrytej dobroci pojąć nie mogła. Wstyd ludzkości miasta naszego, tak kłody pod nogi ratuszowym geniuszom podkładać.

W lutym także Pasjonatem Przypisanych Północy został Wojciech Marek Darski. Uroczystość odbyła się w Prosto z Mostu, miejscu które śmiało można uznać, za najciekawsze w 2017 r. Znów było elegancko, miło i sympatycznie, ale znów tylko przez chwilę.

Potem ruszyły konsultacje w sprawie zmian nazw ulic, do Olecka zawitał Kabaret Moralnego Niepokoju, ale marzec i tak należał do świń. A to za sprawą planowej w Imionkach inwestycji, która pod mądrą nazwą okazała się być wielotysięczną fermą prosiaczków. O inwestycji wiedziano w Ratuszu, ale nie wiedziano w Imionkach. A to dlatego, że mieszkańcy Imionek zamiast BIP z wypiekami na twarzy śledzić i ogłoszenia duszpasterskie na ratuszowej tablicy czytać, woleli tańce z gwiazdami i inne telewizyjne rozrywki. Sami sobie więc byli winni. A Ratusz niewinny, no i bezradny wobec świnek jak dziecko. Szczęśliwie mieszkańcy w porę się obudzili, bunt podnieśli, w paragrafach zaczęli grzebać i nawet jakieś ciało współpracujące powołali, tak że pod koniec roku Ratusz i burmistrz swój sukces mogli odtrąbić – świnki dostały odpór. Dzięki rzecz jasna dzielnej postawie Ratusza. I burmistrza.  

W marcu ogłoszono też pierwszy konkurs na hejnału naszej gminy. Pierwszy, bo propozycje były tak ogłuszające, że najpierw konkurs anulowano, a po jakimś czasie ogłoszono drugi. Finał był taki, że Nowy Rok powitaliśmy nowym hejnałem. Oby tylko nie okazało się, że jaki konkurs i hejnał…

Ale najważniejszym wydarzeniem marca, a i chyba roku okazała się decyzja Naczelnego Sądu Administracyjnego, który w dniu 28 marca oddalił skargę kasacyjną złożoną przez Wacława Olszewskiego na postanowienie wojewody o wygaszeniu mandatu Burmistrza Olecka. Sam zainteresowany przeżył ową jawną sądową niesprawiedliwość bardzo i poczuł się na tyle słabo, że musiał udać się na miesięczne zwolnienie. Na szczęście zanim wszystko wygasło…

Kwiecień był czasem wyczekiwania. I bezkrólewia. Kto wie, może najspokojnieszego i najlepszego okresu w dziejach Olecka od lat. Ale nic nie trwa wiecznie. A już na pewno nie spokój. Pierwszy komitet “wygaszonego” burmistrza zebrał już niemal wszystkie wymagane podpisy zanim jeszcze Komisarz Wyborczy ogłosił wybory.  W związku z tym konieczne okazało się powołanie nowego komitetu w miejsce poprzedniego i znów mieszkańcy i lud pracujący miasta i wsi stanęli na wysokości zadania i podpisy ochoczo złożyli. I to ile? Tyle, że “wygaszony” burmistrz mógł mieć nadzieję, że połknie przeciwników w pierwszej turze. Ale nie połknął.

Potem przyjechała do Olecka wyznaczona przez Panią Premier (jeszcze wówczas najlepszą Premier w dziejach Polski) “osoba pełniąca funkcję organu” (powszechnie zwana komisarzem). Komisarz po pierwsze ogłosił, że będzie stratował w przedterminowych wyborach, choć większość olecczan usłyszał o nim po raz pierwszy ledwie kilkanaście godzin wcześniej, a po drugie spotkał się z mieszkańcami i dużo opowiadał o sobie. Ale i tak okazało się, że Anita Gargas ma na temat przeszłości komisarza więcej do powiedzenia niż on sam. Komisarz popadł więc w konfuzję, jego poplecznicy w jeszcze większą. W efekcie komisarz sam się odwołał, choć nie musiał, a jego miejsce zajął kolejny. Tym razem miejscowy. I także kandydat na urząd. Potem wydarzenia gwałtownie przyspieszyły i trudno było za nimi nadążyć. Olecko odwiedził były Prezydent Polski, a następnie urzędujący wicepremier. Obaj wpadli, ot tak z przyjaźni do miasta, przy okazji robiąc sobie zdjęcie z kandydatami (każdy z innym rzecz jasna).

Szczęśliwie irytująca i wyczerpująca kampania zakończyła się pierwszą turą wyborów. Wynik jasno wskazywał, że będzie dogrywka. “Wygaszony” burmistrz uznał jednak, że owa dogrywka to czcza formalność, z miejsca poczuł się lepiej, a nawet cudownie ozdrowiał. Widywano go jak beztrosko pomykał po mieście na rowerze, niemal pewny zwycięstwa w drugiej turze. Wszak jego konkurentem okazał się młokos, były uczeń i człowiek niedoświadczony, a główny rywal, książę złych mocy, pełniący jednocześnie rolę komisarza sromotnie przerżnął i do drugiej tury się nie prześlizgnął. Zwycięstwo wydawało się pewne. Wsytarczyło tylko podkręcić machinę propagandy.

4 czerwca 2017 roku odbyła się druga tura. “Wygaszony” burmistrz wygrał. Nieznacznie, o włos. Spora część urzędników i beneficjentów starego porządku odetchnęła z ulgą. Świat wrócił na właściwe tory. Co prawda głównie dzięki głosom sołectw. Ale jak przytomnie zauważył wygrany, sołectwa od pewnego czasy pełnią funkcję oleckich suburbiów, do których w poszukiwaniu lepszego, spokojnego życia wyprowadził się kwiat oleckiej inteligencji. Tak czy inaczej stary burmistrz Olecka został nowym sołtysem Olecka i tym samy wyborczy kurz, który unosił się nad miastem przez kilka tygodni opadł.

I dobrze bo zaczynały się wakacje. A wakacje to czas słońca, kąpieli i imprez. Z Przystankiem Olecko na czele. Ubiegłoroczny Przystanek był skromny, ale jego skromność stanowiła preludium do zapowiadanych już wtedy tegorocznych wypasów. Będzie grubo. Bo jubileusz, no i wybory. A jak wybory to zastaw się, a postaw się. Klękajcie narody. I Jezus Maria.

Pod koniec czerwca skończył się też okres wypowiedzenia zastępcy Burmistrza Olecka, który jak się okazało także był wątłego zdrowia i musiał jeszcze udać się biedaczek na zwolnienie. Nie wiemy czy poratowanie zdrowia zakończyło się sukcesem. Wiemy, że były zastępca już nie wrócił. Wrócił za to były radny i były członek PO, “człowiek Kota”, jak mówili niektórzy na mieście. Mariusz Miłun został nowym Trzandlem i od razu zaczęła się nowa, lepsza i bardziej światła epoka w oleckim Ratuszu. Epoka PR, otwartości, miłości do mieszkańców, otwartych szeroko ramion i uśmiechów. No, Wasza epoka, drodzy mieszkańcy.

Zwiastowało to złoty okres oleckiej demokracji. Okres, w którym mieszkańcy będą mogli mówić, co myślą (najlepiej żeby to nie odbiegało za bardzo od myślenia Ratusza) i jakie mają pomysły. I o ile ich myśli i pomysły będą zbieżne z myślami i pomysłami władzy mogą liczyć na uznanie. A może i na nagrody. Oby tylko nie były to nagrody pocieszenia.

Niestety w tej beczce miodu pojawiła się podstępna łyżka dziegciu. Dotychczasowy Przewodniczący Rady Miejskiej w Olecku, prawa ręka, rzecznik i członek zarządu totumfackich miłościwie nam panującego burmistrza strzelił focha i przeszedł do opozyji. Tak trochę na złość, trochę na niby, trochę naprawdę, półgębkiem, ale jednak. W efekcie przed świętami radni miast śpiewać wspólnie kolędy i łamać się opłatkiem łamali swoje (choć jak się wydaje częściej cudze) sumienia w tajnym głosowaniu na nowego Przewodniczącego Rady Miejskiej. Został nim Wojciech Rejterada, a jego wybór udowodnił, że władza, co zresztą zapowiedział Mariusz Miłun odpowiednio się do wyborów przygotowała i pokonała “zjednoczoną olecką opozycję” czyniąc w niej znaczący wyłom i siejąc ziarno zwątpienia. Nie po raz pierwszy, ale i zapewne nie po raz ostatni.

Na szczęście wedle tradycji wszelkie spory wygasają przed świętami i Sylwestrem, a Wacław Olszewski jak na ojca narodu przystało wylał na nasze wzburzone serca już nawet nie morze, ale ocean oliwy. Grudzień upłynął nam pod znakiem wielkrotnie składanaych przez włodarza naszego miasta życzeń. Ich częstotliwość wynikała oczywiście z troski o mieszkańców i z ojcowskich uczuć. Wszak im bliżej wyborów, tym rośnie we władzy troska i ojcowskie uczucia.

Tak wyglądał w Olecku rok 2017 w wielkim skrócie. A że był to rok wyjątkowy, to postanowiliśmy go uczcić w sposób szczególny i przyznać specjalne nagrody w różnych wytypowanych przez nas kategoriach. Jak postanowiliśmy tak uczyniliśmy. Skorzystaliśmy z najlepszych oleckich doświadczeń i powołaliśmy Komitet w skład którego weszli członkowie naszej redakcji i paru znajomych. Ale powiedzmy szczerze personalia są nieistotne, nie koncentrujmy się na Komitecie. Liczą się zwycięzcy w poszczególnych kategoriach, które stworzyliśmy, idea, pomysł etc. Sami zresztą wiecie.

Poniżej prezentujemy Wam nasz subiektywny ranking 2017 roku i zachęcamy Was, żebyście zgłaszali swoje propozycje. Najlepiej takie same jak nasze, bo w ten sposób unikniemy komplikacji i nie będziemy zmuszeniu do ciągłego aktualizowania (co zważywszy na zawieszenie działalności portalu może okazać się wręcz niemożliwe).

Niestety w naszym Komitecie nie ma żadnego przedstawiciela oleckich przedsiębiroców. W związku z tym nie możemy obiecać Wam uroczystej gali podczas której przemówi burmistrz i jego zastępca, a laureaci ze łzami w oczach odbiorą nagrody i podziękują rodzinie i burmistrzowi. No, chyba że coś się zmieni.

Szanowni Państwo, oto przed Państwem laureaci pierwszej i ostatniej edycji plebiscytu Oleckie Glutamininiany roku 2017 r. (kolejność alfabetyczna)

Archiwista roku – Olbrick
Olbrick znany jest z tego, że posiada różne ważne dokumenty i teczki, które zawierają największe tajemnice Olecka i które ujawni w odpowiednim momencie. Kiedy? Nie wiadomo. Ale czekamy na ten moment jak na Godota i powtórne przyjście Mesjasza. Bez dwóch zdań archiwum IPN może się schować przy archiwum Olbricka.

Buntownicy roku – Teresa i Józef Krajewscy, Dariusz Josiewicz
Trójka wyżej wymienionych rebeliantów nie mogąc dłużej akceptować tego, co dzieje się w oleckich strukturach Prawa i Sprawiedliwości postanowiła efektownie i z hukiem opuścić szeregi partii znacznie ją osłabiając. Przy czym osłabienie to niekoniecznie wynikało z potencjału intelektualnego buntowników, ale ze  stanu liczebnego członków rządowej partii w Olecku, który wynosi coś nieco ponad 30 dusz. Tak czy inaczej huk miał być wielki, ale… jakoś nie zatrzęsły się żadne posady świata więc na pocieszenie przyznajemy dzielnym, byłym już członkom PiS tytuł buntowników roku. Bo bunt ich zaiste groźny i efektowny. Przynajmniej w ich mniemaniu.

Dom kultury ROK-u – Prosto z Mostu
Extra Ecclesiam nulla salis głosił stary kościelny aksjomat, którego znaczenie uległo w ostatnich latach łagodnej modyfikacji. Działalność Prosto z Mostu powoli podważa z kolei olecki aksjomat obowiązujący w Ratuszu, w głowach urzędników i radnych, że poza ROK-iem nie ma w mieście kultury. Ale oleccy tradycjonaliści z okolic Ratusza i ROK-u trzymają się mocno.

Filantrop roku (a może i dekady) – Wacław Olszewski
Jak powszechnie wiadomo działalność burmistrza w Kole Łowieckim “Sarna” miała charakter społeczny i filantropijny. Wszak Wacław Olszewski do swojego prezesowania dokładał nie mało grosza. Ciekawe co na to sarny, dziki i jelenie?  Bo co sądził na ten temat Naczelny Sąd Administracyjny, wiemy.

Gazeta roku – Głos Olecka
Gazety, o czym wiele osób zapomina, wydaje się nie po to, by świat objaśniać, ale po to by na nich zarabiać. Ale by na nich zarabiać trzeba też czytelników poważać. Być im wiernym. W tym roku w “Głosie Olecka” przez wiele lat najważniejszej, bo prawie jedynej papierowej gazecie zaszły głębokie zmiany. De facto zlikwidowano olecką redakcję, odwołując redaktor naczelną i podporządkowując olecki i gołdapski oddział pod Ełk. Jesienią doszło do kolejnych zmian i kolejnych redukcji. My pozwolimy sobie w trosce o przyszłość gazety podpowiedzieć decydentom by jeśli nie chcą ostatecznie gazety pogrzebać stali się prawdziwym głosem Olecka, a nie tylko władzy. To może okazać się o wiele skuteczniejsze niż redukcyjna ekwilibrystyka.

Gruppenführer Wolf roku- Wanda Maria Dzienisiewicz, Grzegorz Kłoczko, Maciej Juchniewicz
Jeśli ktoś nie wie, to słynne teczki Olbricka zawierają wstrząsającą prawdę o tajnej grupie, która mąci i sieje zamęt w głowach mieszkańców Olecka. Grupie rzecz jasna, która czyha tylko, by przejąć władzę i swoimi mackami opleść miasto. Trzon grupy stanowią wymienione wyżej osoby, ale w tym roku dołączyli do niej też Krzysztof Tez, a nawet jak można było przeczytać… Obuchowska Grażyna. Podstępność tej grupy wynika z faktu, że kryje się ona za różnymi osobami, pod różnymi nickami na internetowych forach, ba jak się zdaje lubuje się także w przebierankach. Nie dajcie się bowiem zwieść taki Czekay Marcin to bardzo perfidne, bo niemal niezauważalne kolejne wcielenie Wolfa. Ba, nawet kandydat Kłoczko to nie Kłoczko Grzegorz, ale paskudny Gruppenführer. Nie ma co udawać, KAŻDY kandydat na burmistrza, który nie jest Wacławem Olszewski (ew. panią Krajewską), a nawet każdy kto śmie być w opozycji wobec władzy to Gruppenführer Wolf. Zróbcie więc uczciwy rachunek sumienia, bo może wy też jesteście Wolfem.

Inkwizytor roku – Pan X
Pan X jest kombatantem walki o wolność i jedynie słuszne prawicowe wartości. Od zawsze. Choć skromnym, bo niechętnie chwali się swoimi heroicznymi dokonaniami w czasach ciemnego komunizmu. Od czasu do czasu bąknie coś o tym, że był dziennikarzem, pracował nawet w reżimowej TV, w której jak powszechnie wiadomo, trzeba się było mocno konspirować ze swoimi poglądami, bo to źródło zła było i propagandy. Ale naszym zdaniem Pan X zapewne siał tam ziarna wolności i wzniosłych idei. Ba, pan X był na tyle przebiegły, że jak się wydaje (choć o tym skromnie nic nie wspomina) prześlizgnął się przez sito weryfikacji po ’81 roku. Wierzymy, że jego dzielna postawa i krecia robota przyczyniła się do obalenia komunizmu. Dlatego uważamy, że dziś Pan X będąc fanem teczek Olbricka i chętnie się do nich odwołując, ma prawo pouczać wszystkich ex katedra. A tych, co mądrości jego i niewątpliwych zasług uznać nie chcą słusznie postponuje, lustruje, pod pręgierz stawia. Na stos wysyła. I bardzo dobrze. Zło wypalać trzeba gorącym żelazem, a kto ma do tego większe prawo niż Inkwizytor z tak piękną przeszłością, doświadczony w bojach i głębokiej konspiracji.

J-23 roku – Olbrick, Teresa Krajewska, Pan X i całe zastępy niezłomnych tropicieli
Wiadomo, gdyby nie czujność, wrodzona inteligencja (no i teczki) dzielnych oleckich Janków Klosów to Gruppenführer Wolf już dawno zawłaszczyłby miast.

Komisarz roku – Grzegorz Kłoczko
Zaiste trudno powiedzieć, czy Grzegorz Kłoczko bardziej chciał zostać Burmistrzem Olecka czy komisarzem. Nie wiemy, ale tak na nasze oko wynika, że to drugie, choć podejrzewamy, że chodziło o jedno i drugie. Albo to drugie miało być drogą ku pierwszemu. W każdym razie niemal całą swoją energię Pan Grzegorz skierował by komisarzem zostać, zapominając jednocześnie, że by komisarzowanie przerodziło się w coś trwalszego trzeba jeszcze wygrać wybory. Został więc komisarzem, by nie zostać burmistrzem. Złośliwi dodają – “nigdy”.

Lewacy roku – iOlecko
Przepraszamy za prywatę, ale inaczej się nie dało. Cóż począć kiedy żyjemy w czasach, gdy miast wymiany poglądów, dyskusji, choćby i zaciekłych, łatwiej wszystko sprowadzić do prostej etykiety – lewactwo, albo mohery czy oszołomy po drugiej stronie. Albo… semantyczny wachlarz obelg, które wobec argumentów drugiej strony łatwo zastosować, gdy nie ma się kontrargumentów, jest bardzo bogaty. Lewactwo nie oznacza niczego konkretnego. Lewactem czy jakimkolwiek innym określeniem oznacza się osobę, lub grupę osób, z którymi się nie zgadzamy. Przy czym poglądy, wyznawane wartości, a nawet funkcje nie mają znaczenia. Wszak spotkaliśmy się z przypadkami, gdy Papież Franciszek został tak nazwany. Można więc rzec, że każdy kto się z nami nie zgadza jest lewakiem (ewentualnie oszołomem, zależy od rodzaju dyskusji). A że ludzie się różnią (matka od syna, ojciec od córki, redaktor od redaktora) to lewakiem można nazwać prawie każdego. Każdego z kim się nie zgadzamy i nie mamy ochoty, możliwości czy zdolności by nie tylko spróbować pojąć argumenty drugiej strony, co je nawet wysłuchać. Słusznie, szkoda czasu na cudze argumenty, skoro mamy swoje. Dlatego pozwoliliśmy w tej konkretnej kategorii przyznać laur sobie. Nie żebyśmy się jakoś z którąkolwiek stroną sporu utożsamiali, ale dlatego, że za każdym razem, gdy pada magiczne słowo lewactwo czujemy, że trafiliśmy w czuły punkt.

Młodzieniec roku – Marcin Czekay
Młokos, szczyl nawet. Nieopierzony żółtodziób. Niedoświadczony szczawik. Gołowąs, co to ledwo skończył 40 lat, a już chciał zostać burmistrzem i zastąpić starego wygę, samorządowca nad samorządowcami, który zęby zjadł na samorządzie, duszę miastu zaprzedał i który gdy w 1998 roku po raz pierwszy został burmistrzem liczył sobie 40 wiosen. Ale co wolno wojewodzie…

Najtrudniejszy zawód roku – burmistrz/prezydent miasta
Wiadomo łaska wyborców na pstrym koniu jeździ. Dziś mogą wybrać, a jutro nawet kiełbasa i alkohol nie pomoże. Dziś się jest na szczycie, problemy miasta ma się w małym palcu, a jutro… No właśnie, jak się już przestanie być burmistrzem czy prezydentem to trudno porządną robotę znaleźć (bo jak tu żyć za 3 tysiaki na rękę, choć to niby więcej niż średnia krajowa) i w kolejce w pośredniaku resztę życia trzeba spędzić. Nie ma więc włodarz miasta łatwo, bo najpierw żyły dla mieszkańców wypruwa, a po skończonej kadencji na lodzie zostaje. Często tuż przed emeryturą. A tu jeszcze złośliwcy kadencyjność chcą wprowadzić, zamiast dożywotnich tytułów dla wybitnych samorządowców. Przerąbane.

Okrycie roku – Mariusz Miłun
Od razu wyjaśniamy  – nie chodzi o to, że Mariusz Miłun jest odkryciem roku. Choć nie wykluczamy, że dla Karola Sobczaka i owszem. Niekoniecznie pozytywnym. Jednak nie w tym rzecz. Nie o takie odkrycia nam chodzi. Rzecz w tym, że jesteśmy pod wrażeniem, iż Mariusz Miłun, trochę nieskromnie mówiąc, dzięki nam odkrył, że radny z definicji ma większe możliwości i kompetencje niż burmistrz, niż oleccy radni nawet razem wzięci. Ba istotą tego odkrycia był fakt, że przypomniał sobie jaką rolę w strukturze samorządu pełnią radni. I to po tylu latach funkcjonowania w samorządzie. Nie wiemy tylko czy to odkrycie coś w ogóle zmieni. Naszym zdaniem nie, ale cieszy. I marzymy sobie jakby tak radni odkryli, po co są i burmistrz odkrył po co jest burmistrz w mieście i radni. Jak widać kierunków dalszych eksploracji w Olecku nie brakuje.

Olecczanin roku – Krzysztof Marek Kosewski
Przez kilka tygodni zapewniał, że Olecko będzie jego najważniejszym miejscem na świecie i z miastem wiąże przyszłość. Miał plany, pomysły na inwestycje, nowe miejsca pracy. Zapewniał, że zostanie, że będzie, a już jesienią chodziły słuchy, że w Olecku co prawda bywa, ale zawodowo realizuje się zupełnie gdzie indziej. I jak się pojawił na oleckim horyzoncie tak zniknął. Nie on niestety jeden.

Opozycja roku – duchy, widma i zjawy
Co prawda Olbrick i jego wyznawcy uważają, że opozycja to Gruppenführer Wolf, ale naszym zdaniem olecka opozycja to widma i duchy i śpiące misie, co to budzą się raz na cztery lata. Konia z rzędem temu, kto potrafi ową olecką opozycję wskazać i powiedzieć jakie ma ona zdanie choćby w temacie zagospodarowania Placu Wolności. Albo jaką opozycja ma koncepcję rozwoju miasta. Czy chce dalej budować pozycję Olecka wokół wątłego hasła sportowej stolicy Mazur? A co sądzi o kulturze, Przystanku Olecko, organizacjach pozarządowych, inwestycjach, edukacji, budżecie na 2018 rok etc. Wygląda to mniej więcej tak, przez 4 lata trwa pewien nudny spektakl. Co i rusz główni aktorzy zaliczają wpadkę. Tu się pomylą, tam wyjdą za wcześnie, tekstu zapomną, albo co gorsza nie ten co trzeba wypowiedzą. A recenzenci? Śpią. Albo po kątach coś mrukną. Widownia gapi się lekko zdezorientowana. Sama nie wie, co ma robić i co o tym wszystkim sądzić. Czuje, że coś nie tak, ale przecież nie musi wiedzieć, że w tym konkretnym miejscu protagonista ściemnia i fałszuje, a orkiestra gra nuty nie kompozytora, ale dyrygenta. I raz na cztery lata rozgorączkowana opozycja wychodzi z nor. Przeciąga się, ziewa i mówi – to nie tak, my to poprowadzimy inaczej. Ale jak? Co i dlaczego już nie uściśla. A potem, gdy nową sztukę, stara ekipa wyrychtuje, znów zapada w sen. Dobranoc. Tylko nie narzekajcie, że snów nie macie kolorowych.

Pisowiec roku – Teresa Krajewska
Choć Pani Teresa Krajewska swoją rezygnację wysłała aż do Warszawy, choć zapewne z bólem serca opuściła PiS, to tak naprawdę pozostała mu wierna, czemu daje wyraz wszem i wobec. No i za taką dzielną postawę bycia poza, choć w gruncie rzeczy bycia za należy się tytuł. Tak wierność w zmienności.

PR roku – Olecki Ratusz
W pijarze mistrzostwo polega na tym, by go czynić, ale niezauważalnie i niewidocznie. Tak by ludzkość przyjęła to jako, coś naturalnego. Czyli wygrać wojnę za pomocą czołgów, a na koniec stwierdzić, że zwycięstwo to efekt negocjacji i róż w lufach karabinów. I w oleckim Ratuszu trwają właśnie manewry, które mają nas przekonać, że to nie pijar, ale nowe. Że wszyscy wreszcie otworzyli swoje zatwardziałe serca i będą teraz już tylko posyłać nam uśmiechy i głaskać po głowach.

Program telewizyjny roku – Magazyn Śledczy Anity Gargas
Po pierwsze po raz kolejny okazało się, że telewizja to potęga. A po drugie, że telewizja kłamie. Ale co z tego skoro patrz punkt pierwszy. Krzysztof Marek Kosewski, który został doklejony do innej afery, choć mógł się bronić, bronić się nie chciał i zwinął żagle. Połowicznie co prawda, ale i wynik osiągnął połowiczny.

Przedsiębiorca roku – Piotr i Wojciech Kot
Majstersztyk. Oddać wykwalifikowanego pracownika na służbę do Ratusza, by ukochane miasto na lepsze zmieniać oraz tym samym zakopać toporek wojenny z burmistrzem. To się nazywa jednak odpowiedzialność nie tylko za własne poletko, ale i za miasto. Brawo. Można chcieć więcej? Hm….

Radny roku – Bezradny
Oleccy radni dzielą się na tych co głosują i nie pyskują i na tych, co czasami popyskują i też zagłosują. Poza tym działalność radnych ich aktywność, wypowiedzi pozostają ogółowi nieznane. No, chyba że ktoś z tym czy innym radnym napije się piwka lub wódeczki, albo połowi rybki. Wtedy dowie się tego i owego. Oleccy radni nie zabierają publicznie głosu, nie wypowiadają się na ważne dla miasta tematy, nie kreują publicznej debaty. Oni przyjęli ratuszową narrację, że wszelkie dyskusje toczą się w obrębie Ratusza. Owszem zdarza się, że raz na jakiś czas ten czy inny radny przygotuje się, ku wściekłości władzy, rzetelnie do sesji (choć większość, takie mamy wrażenie nawet nie czyta uważnie projektów uchwał), ale nawet jeśli zabierze głos, zgłosi wątpliwości, to ogranicza się tylko do sesji. Ewentualnie posiedzeń poszczególnych komisji. Tymczasem, takie mamy wrażenie większość mieszkańców nie odróżnia Sesji Rady Miejskiej od sesji giełdowej, a o pracach oleckich samorządowców ich poglądach i zaangażowaniu ma mgławicowe pojęcie. Efekt? Wyborcza frekwencja. Radni choćby i mieli coś ciekawego do powiedzenia (rzadko) nie chcą się z tym dzielić z mieszkańcami i nie mają na to pomysłu. Są bezradni i w gruncie rzeczy ze swojej bezradności zadowoleni. Bo satysfakcjonuje ich dyskusja we własnym gronie.

Reforma roku – reforma edukacji
Co to była za reforma, jak świetnie przygotowana. Tak świetnie, że magistrat bojąc się, że ją ktoś podejrzy i nie daj Boże skopiuje, długo ją ukrywał. Nawet przed radnymi. A potem… no trochę dąsów było, trochę kręcenia nosem. Jakiś bunt, który udało się spacyfikować dzięki gniewnemu pomrukowi na łamach lokalnej gazety. Ale wszystko ostatecznie się udało. Oj, z drobnym ale… nie wiadomo czy za kilka miesięcy paru nauczycieli nie straci jednak pracy. Ale tak przed wyborami?

Rejterada Roku – Karol Sobczak
Za efektowne przejście z jądra władzy do jądra opozycji. Z jądra ciemności do jądra szarości.

Sobczak Roku – Wojciech Rejterada
Kto by to to pomyślał jeszcze rok temu, albo i pół roku… Ale nic nie trwa wiecznie, nawet światłe przewodnictwo Przewodniczącego. No jeśli ktoś wchodzi, zupełnie nieoczekiwanie w buty wieloletniego Przewodniczącego to należy mu się wyróżnienie. A może i kredyt na dom.

Sołtys roku – Wacław Olszewski
Złośliwcy na pewno myślą, że tytuł ten przyznaliśmy z racji wyników przedterminowych wyborów. A guzik. Naszym zdaniem Wacław Olszewski zasłużył na ten tytuł dzięki przygotowanemu i przegłosowanemu tuż przed świętami budżetowi na 2018 r. Zakłada on bowiem liczne inwestycje w wiejskie tereny. Tym samym Wacława Olszewski udowodnił, że łyka wszystkich okolicznych sołtysów na dobranoc i nikt tak jak on nie zadba o interesy oleckich suburbiów. A i suburbia potrafią się odwdzięczyć.

Świnie roku – Świnie wszelakie
Świnek w tym roku nie brakowało. Nie tylko w Imionkach. Parę okazało się nad wyraz skutecznych.

Uchodźca Roku – Karol Sobczak
Były już przewodniczący uszedł był, a nawet wyemigrował z Małej Ojczyzny na ziemie niczyje, lodem skute i mało przyjazne. Chciał się nawet zahaczyć w opozycji, zasymilować, ale opozycja nie w ciemię bita, podstęp wyczuła. Sobczak jak się bowiem wydaje z całej opozycji był bowiem najzamożniejszy, dom ma jak stodołę i smartfona. A do tego, jak się okazało opozycja często knuje w okolicach oleckiego basenu. Niby to się regeneruje, niby sport czynnie uprawia, ale w ciasnych i ciemnych szatniach plany obmyśla, dla zmyłki dwie osoby w okolicę basenu zaś wysyła, by niby to się poopalały. Tymczasem Sobczak, jak wiadomo jest zwolennikiem czynnego ruchu (nie symulowanego) i sportowego zaangażowania. Opozycja bała się więc, że każe czatującym przy basenie osobom pływać wzdłuż i wszerz, miast kąpieli słonecznych zażywać. Nic więc dziwnego, że ostatecznie opozycja uchodźcę Sobczaka do swego grona przyjąć nie chciała. I słusznie.

Urzędnik roku – Barbara Jankowska, Elżbieta Rękawek
Bez nich olecki Urząd nie byłby tym, czym jest. Z całą pewnością. Pierwsza z Pań zasłynęła płomiennym przemówieniem, które co prawda wygłosiła jako Przewodnicząca Miejskiej Komisji Wyborczej, ale które było wyrazem czołobitności i uwielbienia aparatu urzędniczego dla haniebnie wygaszonego, ale szczęśliwie przywróconego burmistrza. Kilka tygodni później czołobitność została nagrodzona – Barbara Jankowska została Sekretarzem Gminy. Bierzcie ludki przykład. Z kolei Pani Elżbieta Rękawek z pewnością nosi w torebce super immunitet, dzięki któremu pozostaje niezatapialna, pomimo pomruków niezadowolenia nawet w obozie burmistrza. Z naszych informacji wynika, że ów immunitet wśród niektórych olecczan bardziej jest pożądany niż święty Graal.

Wywiad roku – Wacław Olszewski “Nie czuję się winny”
Znów prywata? Nie do końca. Nie chodzi o to się pochwalić, wylansować. Ale… spośród czterech wywiadów, które przygotowaliśmy przed pierwszą turą wyborów, ten był najtrudniejszy. Z wielu względów. Ale jeśli zasłużył na ten szczególny tytuł, to głównie dlatego, że był jednak w swojej kategorii niezwykły. Bo wyobraźcie sobie rozmowę o heliocentryzmie. Siedzicie z książką De revolutionibus orbium coelestium na kolanach, pokazujecie kolejne passusy, a druga strona bez zmrużenia oka, z pełnym przekonaniem i bez cienie wątpliwości mówi, ziemia jest płaska i kręci się wokół niej słońce. Mocna rzecz, godna wyróżnienia.

Zastępca roku – Wiceburmistrz
Niewiele rzeczy tak rozpalało wyobraźnię części wyborców w Olecku w tym roku, jak pytanie, kto zostanie wiceburmistrzem. Program, wizje, strategie? Kto by się tym przejmował. Najważniejsze pytanie było, kto będzie stał za plecami. Ba, momentami można było odnieść wrażenie, że nie liczy się nawet kto zostanie burmistrzem, ale kto jego zastępcą. Wiadomo, Gruppenführer Wolf i teczki Olbricka, one wyznaczały kierunek mętnych dyskusji.

Ziemianie roku – Teresa i Józef Krajewscy
Państwo Krajewscy tak kochają naszą olecką ziemię, naszą małą ojczyznę, że dla niej, zapewne nie bez żalu wyrzekli się, jak mniemamy na chwilę, wartości w które wierzyli od lat. To nic, że gościli u siebie Lecha Kaczyńskiego, z czego byli dumni. To nic, że olecki PiS oficjalnie (a potem trochę jakby półoficjalnie) popierał innego kandydata. Oni zamknęli oczy i stanęli obok Wacława Olszewskiego, pod rękę z Bronisławem Komorowskim, na przekór własnej partii, na przekór wyznawanym wartościom, pamięci o Lechu Kaczyńskim, a może… właśnie ze względu na owe wartości. Bo oni dla dobra naszej oleckiej ziemi to robili. I choć dawne ziemiaństwo przeszło już do historii, to pamiętajmy, że przez wieki to ziemiaństwo o Polskę dbało, rozumiało więcej i więcej czuło. Dlatego doceniając poświęcenie i ceną jaką przyszło im za to zapłacić (patrz Buntownik roku) przyznajemy im ten tytuł, bo nikt nie wykazał się aż takim heroizmem jeśli chodzi o Naszą Ojczyznę Olecką.

Życzenia roku – Wacław Olszewski
Jeśli szczerość życzeń oleckiego burmistrza jest wprost proporcjonalna do ich częstotliwości, to jesteśmy pewni, że przeżyliście najlepsze święta w swoim życiu, a przed Wami zarąbisty 2018 rok

Komentarze
Więcej w 2017, Glutaminiany roku
Nagrody Specjalne i zmiany

Święta, święta i... czas zacząć nowy rok z przytupem. Przed nami subiektywne podsumowanie 2017 r. , w ramach którego przyznamy...

Zamknij