Z lotniska w Szymanach (oficjalnie Port Lotniczy Olsztyn – Mazury) możemy obecnie polecieć tylko do Londynu. A konkretnie do Luton i Stansted. W maju zostanie uruchomione połączenie do Oslo. Loty do Berlina, Monachium czy Krakowa zniknęły z rozkładu jesienią 2016 roku. Definitywnie, gdyż się nie opłacały. Ale podobno trwają zaawansowane rozmowy, by połączenia do naszych zachodnich sąsiadów powróciły. No i na celowniku władz województwa pojawiła się… Ukraina.
Od początku stycznia 2016 roku do końca grudnia przez Terminal w Szymanach przewinęło się 47 tysięcy podróżujących. Limit, który został zapisany w umowie z UE zakład obsługę w pierwszym roku działalności minimum 30 tys. osób. Czyli udało się. Ale czy na pewno? Limit na ten rok zakłada obsługę 100 tys. pasażerów. Lato w Szymanach zapowiada się więc gorące.
Rzecz jasna trudno wyrokować tym bardziej, że Port Lotniczy Olsztyn – Mazury stawia pierwsze kroki i na razie radzi sobie… jako tako. Niemniej podczas konferencji “Lotnictwo Nowej Generacji – Strategie, Technologie, Rozwiązania” prezes zarządu Związku Regionalnych Portów Lotniczych Artur Tomasik zauważył, że rentowne w Polsce jest tylko kilka regionalnych lotnisk. Pozostałe generują straty. Aby lotnisko nie przynosiło strat musi obsługiwać około 1,5 mln. pasażerów rocznie. Oznacza to wedle prezesa Tomasika, że “regionalne władze muszą sobie odpowiedzieć, czy zgadzają się trwale dopłacać do portów lotniczych” (cytat za PAP).
Ale jak zauważają specjaliści wkrótce może pojawić się nowy problem – Brexit. Nie wiadomo w jakim kompromisem zakończą się negocjacje Wielkiej Brytanii z Unią, ale szef linii Ryanair zapowiada, że jeśli negocjacje skończą się niepomyślne to loty UK – Unia linii Ryanair zostaną zawieszone. A nie jest tajemnicą, że Wielka Brytania jest najpopularniejszym krajem do którego latają Polacy.
Pytanie czy gra jest warta świeczki zapewne długo jeszcze będzie aktualne. Szczególnie dla mieszkańców Olecka. Bo niby mamy lotnisko “pod nosem” (choć nie tak do końca), ale… ostatni autobus z Ełku do Olecka odjeżdża o 18.30 (ewentualnie pozostaje czekać na “Żaka”, który odjeżdża o północy), z Suwałk o 19.30, z Gołdapi o 22.30, ale to pospieszny Żak Express, którym dojedziemy do Warszawy. Co ciekawe, gdyby nie Żak Express to ostatni autobus z Gołdapi do Olecka odjeżdżałby o… 14.25.
Z Olecko do Ełku możemy pojechać i o 20.05 i o 23.10, do Suwałk o 20.40. Do Gołdapi o 19.17 i 00.47 (oba połączenia obsługiwane przez Żak Express). W sumie mamy z Olecka kilkanaście połączeń do sąsiednich, nie tak znowu bardzo oddalonych miast. O pociągu możemy zapomnieć, tory zarastają trawą. Połączenia autobusowe z Ełku do Olecka są średnio skorelowane z pociągami, które przyjeżdżają z Białegostoku/Warszawy. Inna sprawa, że jeśli nie wyjedziemy ze stolicy pociągiem o 11.59 (Warszawa Centralna), to możemy zapomnieć o sensownym połączeniu z Ełku do Olecka. Dodać należy, że ostatni w miarę sensowny pociąg z Warszawy, którym dojedziemy do Ełku odjeżdża o 17.40. (w Ełku jest o 23.16 – wszystkie połączenia z przesiadkami w Białymstoku). Jeśli jednak jedziemy do Olecka, to lepiej w tym przypadku skorzystać z oferty Żak Express. Autobus odjeżdża spod PKiN o 20.30, a do Olecka przyjeżdża o godz. 0.47. Bez samochodu ani rusz w Olecku?
Pytanie czy taka siatka połączeń zaspokaja potrzeby mieszkańców Olecka? Czy służy rozwojowi miasta? Czy nie jest elementem trwałego wykluczenia? Czy obecna siatka połączeń nie jest gorsza z tym co mieliśmy jeszcze kilkanaście lat temu, szczególnie z perspektywy osób, które nie dysponują samochodem? Czy tym samy władze regionalne de facto nie przerzucają “odpowiedzialności” i kosztów za transport lokalny na mieszkańców? Czy władze regionalne z perspektywy mieszkańców Olecka (i nie tylko) lepiej by zrobiły, gdyby pieniądze przeznaczone na budowę lotniska i jego utrzymanie przez najbliższe lata zainwestowały w lokalny transport?
Można bowiem śmiało założyć, że każdy mieszkaniec Olecka, Ełku, Gołdapi dokłada się do Portu Lotniczego Olsztyn – Mazury, niewykluczone, że więcej niż do lokalnego transportu.