Minął kolejny tydzień bezkrólewia. Miasto huczy od plotek. Nazwisko osoby pełniącej funkcję organu nadal oficjalnie nie jest znane, choć wielu już w sieci wszelkie dostępne informacje na temat owej osoby. Brak osoby pełniącej funkcje organu wydaje się być jednak najmniejszym problemem. Miasto sobie radzi, mieszkańcy powoli szykują się do świąt. Okna myją, trzepią dywany, zimowe kurze z kątów wymiatają i szykują się do malowania jajek.
Przed nami weekend, a potem Wielki Tydzień. Czas przedświątecznej gorączki. To i co w takim tygodniu mógłby zrobić ów “organ”? Co najwyżej z urzędnikami się przywitać, rozejrzeć się po mieście i złożyć pierwsze świąteczne życzenia. Więc może lepiej by po świętach przyszedł? Szkopuł w tym, że brak osoby pełniącej funkcję organu oznacza także brak kalendarza wyborczego. A ten niezauważalnie, ale bardzo konsekwentnie się kurczy. Szczególnie dla potencjalnych kandydatów na burmistrza. Tych na nieoficjalnej giełdzie już jest co najmniej 5. A każdy z nich 1500 podpisów będzie musiał zebrać. 12 dni przepadło bezpowrotnie, 6 straconych jest już od początku (ze względu na to, że wybory muszę odbyć się w niedzielę). Zostało w sumie 42 dni. A i to nie wiadomo, bo przecież w poniedziałek wszyscy raczej obchodami smoleńskimi zajęci będą. Kto by Oleckiem głowę sobie zawracał. No a potem święta. I jak tak do ludzi z kartką podejść i o podpis poprosić?
Kalendarz z gumy nie jest. Trzeba kandydatów oficjalnie zarejestrować, obwieszczenia wydrukować, karty do głosowania, ustalić skład komisji. Na to czasu potrzeba. W jeden dzień nie da się tego załatwić. Ciekawe więc ile dni zostanie wyznaczonych na zebranie podpisów. Tydzień, dwa czy może trzy? Ciekawe także, którzy kandydaci zaczynają się takim stanem rzeczy niepokoić, a którzy mimo to śpią spokojnie? I w końcu ciekawe czy brak “organu” i kalendarza to zwykła opieszałość, czy raczej niezwykła i przemyślana.
Jedno jest pewne, w krótkim czasie w Olecku będzie czas nadzwyczajnych umizgów.
