Siegfried Lenz. Honorowy Obywatel Ełku

Siegfried Lenz. Urodził się w Ełku. Dokładnie 17 marca 1926 roku. Niemiecki pisarz, laureat nagrody Goethego. Jeden z najważniejszych żyjących powieściopisarzy niemieckich. Jego książki ukazały się w 30 krajach, zostały przetłumaczone na 22 języki. Jego najbardziej znane dzieła to „Muzeum ziemi ojczystej” i „Lekcja języka niemieckiego”. Obok Guentera Grassa należał do najgorętszych orędowników pojednania z Polską w 1970 roku.

 

Dla wielu ełczan postać kultowa. Jego powieść „Muzeum ziemi ojczystej” stała się ważnym doświadczeniem młodości m.in. Michała Olszewskiego redaktora „Tygodnika Powszechnego” i dr Rafała Żytyńca kulturoznawcy, pracownika PAN w Berlinie. Obaj, rodowici ełczanie, choć dziś mieszkają daleko od rodzinnego miasta, przyjechali do Ełku by uczestniczyć w ważnej dla nich, dla miasta, historii i przede wszystkim dla Siegfrieda Lenza uroczystości.

 

18 października 2011 Siegfried Lenz z rąk prezydenta miasta Tomasza Andrukiewicza odebrał tytuł Honorowego Obywatela Ełku.

 

Uroczystość uświetniło wielu znakomitych gości w tym Ambasador Republiki Federalnej Niemiec w Polsce Rüdiger Freiherr von Fritsch, wicemarszałek województwa Jarosław Słoma, publicysta tygodnika „Polityka” Adam Krzemiński. Adres na ręce laureata przesłał Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski.

„Paradoks czułego przywiązania” – Michał Olszewski i Rafał Żytyniec o twórczości autora „Muzeum ziemi ojczystej” w rozmowie z iolecko.com

 

Redakcja iolecko.com: Jak doszło do tego, że Siegfried Lenz, otrzymał to honorowe wyróżnienie. W dodatku w tak wspaniałej oprawie i z udziałem wielu znakomitych gości.

 

Michał Olszewski: Przez ostatnich mniej więcej 20 lat, kolejni prezydenci miasta wysyłali zaproszenia do Siegfrieda Lenza. Chcieli by przyjechał do Ełku. Te zaproszenia pozostawały jednak bez odzewu. Tomasz Andrukiewicz, obecny włodarz miasta, zaproponował by temu zasłużonemu pisarzowi przyznać tytuł Honorowego Obywatela Miasta. Poddano ów wniosek pod dyskusję i głosowanie. Jedna osoba była przeciw, pozostałe wyraziły poparcie dla tej idei. Kiedy zapadła oficjalna decyzja, zostało wysłane ponowne zaproszenie do Lenza i okazało się, że tym razem pisarz zgodził się przyjechać. I stało się. Przyjechał. Starszy człowiek, mocno w latach posunięty, w niezadobrym zdrowiu, ale o niezwykle żywym i bystrym umyśle.

 

To była jego pierwsza wizyta w Ełku i w Polsce?

Dr Rafał Żytyniec: Nie, on już w Polsce bywał. Kilkakrotnie. Ale nie chciał nigdy odwiedzić Ełku. Pierwszy raz przyjechał do naszego kraju w grudniu 1970 roku. Był wraz z Guenterem Grassem członkiem delegacji Wille’ego Brandta. Uczestniczył w podpisywaniu układu PRL – RFN. Dokładnie stał za plecami Brandta, gdy ten układ podpisywano. Nawiasem mówiąc Hrabina Marion Dönhoff nie zdecydował się uczestniczyć w tych uroczystościach, a Grass i Lenz tak. Trzeba zauważyć, że pisarstwo Lenza było bardzo „zaangażowane”. Jeśli weźmiemy punkt wyjścia Niemcy Zachodnie w 1945 roku to w tym czasie było to społeczeństwo ofiar. Oni czuli się ofiarami Hitlera, wojny. Krytyczny rozrachunek z własnymi zbrodniami i winą pojawił się w latach 60. Oczywiście zaczęło się to w czasie procesów norymberskich i oświęcimskich, ale z całą siłą wybuchło w latach 60. Jak się okazało tamten czas, to nie tylko rewolucja seksualna, ale i ważne pytania na przykład: co robili nasi rodzice i dziadkowie. Wtedy na tej fali odwilży, fermentu myślowego do władzy doszedł Willy Brandt. To on zapoczątkował Ostpolitik, czyli otwarcie na wschód, uregulowanie stosunków sąsiedzkich „z Moskwą”, Czechami, no i Polską. Zarówno Grass jak i Lenz mocno wspierali kanclerza Niemiec w jego polityce. Zaangażowali się w jego kampanię wyborczą. A, bodajże w 1971 roku Grass z Lenzem, przy okazji wyborów do Landtagu w Szlezwik -Holsztynie stworzyli inicjatywę „Północ”. Lenz wygłosił wtedy, moim zdaniem znakomitą mowę „Utracona ojczyzna, odzyskane sąsiedztwo” (fragmenty ukazały się w „Borussi”). Trzeba pamiętać, że w Niemczech trwała w tym czasie debata na temat traktatu. Ostatecznie spór musiał rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny. I w takiej atmosferze Lenz powiedział: myśmy niczego nie utracili teraz, tylko w momencie rozpoczęcia wojny.

 

A jakie jest jego stanowisko jeśli chodzi o ziomkostwo?

 

M.O.: Dosyć czytelne.

R.Ż: Zdecydowanie czytelne, choć Lenz na początku przeżył mały flirt z Ziomkostwem Wschodniopruskim. „Słodkie Sulejki”, które ukazały się w 1955 roku, zostały uhonorowane ich nagrodą. Szukając różnych materiałów na jego temat z tamtych czasów, natknąłem się na tekst, w którym zachwycona reporterka pewnego organu ziomkowskiego, opisuje jak na spotkaniu poświęconym „Sulejkom” powiedziała mu patrząc w oczy, „jego niebieskie oczy przypominają nasze mazurskie jeziora i to jest ten, które nasze dziedzictwo przekaże dalej”. Ale on z czasem stał się bardzo krytyczny wobec ziomkostwa. W latach 60 napisał takie małe opowiadanko, które było przedsmakiem tego, co zawarł w „Muzeum ziemi ojczystej”. Oczywiście, gdy ukazała się ta powieść to w piśmie ziomkowskim opublikowano recenzję, której teza była taka, że książka została napisana tylko po to, by autor mógł zarobić pieniądze. Zarzucano mu, że się mija z prawdą historyczną, fałszuje ją. Efekt był taki, że ziomkostwo powiatu ełckiego wydało historię miasta, gdzie we wstępie napisano, że książka powstała, gdyż niejaki Lenz napisał „Muzeum ziemi ojczystej” i trzeba wyprostować fakty, które są nieprawdziwe.

 

Michał, Ty wiele razy podkreślałeś, że to ważny dla Ciebie autor?

 

M.O.: Tak, to prawda. To bardzo ważny dla mnie autor. Żyję z nim od 20 lat, choć muszę przyznać, że dopiero kilka lat temu poznałem jego inne książki. „Muzeum ziemi ojczystej” przeczytałem 20 lat temu i od tego czasu ta książka cały czas we mnie tkwi, cały czas we mnie wrasta. Zachwycił mnie w niej pomysł literacki. Zachwyca mnie biografia autora. I jakby on nie tłumaczył, że historia zawarta w „Muzeum ziemi ojczystej” mogła się dziać w każdym innym miejscu na świecie, to wiem, że ona dzieje się tutaj, na Mazurach.

 

A przez te kilka dni, gdy Siegfried Lenz gościł w Ełku miałeś możliwość na nowo spojrzeć na jego twórczość? Przyjrzeć się mu z bliska?

 

To było trudne spotkanie. Choć z pewnością szalenie wzruszające i bardzo istotne dla społeczności ełckiej i nie tylko ełckiej, dla wszystkich, którzy w uroczystości uczestniczyli. Widać jednak, że on jest człowiekiem bardzo mocno pozamykanym. Bardzo dba o swoją prywatność. On właściwie nie udzielał odpowiedzi na większość interesujących nas pytań. Nas interesowały szczegóły – gdzie się Pan urodził, gdzie Pan złowił tą największą rybę nad Jeziorem Ełckim? Okazało się, że jakichś przyczyn on nie ma ochoty o tym mówić. Możliwe, że ze względów rodzinnych i psychologicznych

 

Na zakończenie chciałbym zapytać jak przed 1989 roku wyglądała recepcja dzieł Lenza w Ełku. Rozumiem, że jego książki nie istniały w oficjalnym obiegu?

 

R.Ż.: Trudno powiedzieć, że Lenz nie istniał w naszej świadomości. W końcu wziął udział w uroczystościach podpisania traktatu. Ale faktycznie „Muzeum ziemi ojczystej” zostało przetłumaczone w 1991 roku. Ale książka była w Polsce znana. Omawiano ją w „Tygodniku Powszechny” w „Literaturze na świecie” ukazały się fragmenty. Oczywiście trudno by książka ukazała się w Polsce przed ’89 rokiem, bo jednak Armia Czerwona nie jest w niej przedstawiona w najlepszym świetle. Aczkolwiek dwa lata po premierze w RFN, powieść ukazała się w NRD. Ale trzeba przyznać, że w Ełku były osoby, które czytały Lenza w oryginale. Na przykład nasza nauczycielka niemieckiego. Ona czytała to z nami, w oryginale.

MO. Ta książka stała się jednym z fundamentów „Borussi”. To jest dla nich jeden z punktów odniesienia, coś co ja bym nazwał czułym przywiązaniem albo krytycznym przywiązaniem. Bo Lenz z jednej strony kocha Mazury, kocha przeszłość mazurską, kocha niemieckie Mazury a jednocześnie jest niezmiernie krytyczny wobec tej przeszłości. I to jest sedno i paradoks czułego przywiązania.

Komentarze
Więcej w Ełk, Książki, kultura, Michał Olszewski
Grabek na Sztamie. Polecamy

Wojciech Grabek znany po prostu jako Grabek to odkrycie ostatnich lat. Po raz pierwszy zrobiło się o nim głośno w...

Zamknij