Tym razem trochę sobie pożartujemy i podworujemy o w sumie poważnych sprawach. Za co przepraszamy wszystkich naszych poważnych czytelników, którzy wymagają od nas roztropności i trzymania pionu. Ale czasami śmiech jest jedynym skutecznym lekarstwem na wszelkie absurdy życia. Absurdy, które jako żywo przypominają nam, że choć żyjemy w XXI wieku, marzymy o wyprawie na Marsa i dumamy co też może kryć się w czarnej dziurze, to nasza codzienność bliższa jest raczej czarnej d… i przypominam nam, że pozostajemy bezradni wobec często faktów błahych i wobec przyrody.
Bo oto, gdy cały świat drży o stan naszej cywilizacji, duma jak zapobiec wojnom, konfliktom i zagładam, to małe mazurskie miasteczko może zupełnie o tak, znaleźć się w przysłowiowej czarnej d… i samoistnie ulec chwilowej co prawda, ale jednak zagładzie. Wystarczy bowiem, że do kłopotów z oświetleniem dojdą jeszcze obfite opady śniegu, które zasypią drogi, chodniki, pola i domostwa. Wystarczy 3 dni intensywnych opadów i Olecka nie będzie. No prawie. Będzie, ale jakoby go nie było. Zasypie, zawieje jak dawniej bywało. I nic, a nic nie pomogą nam internety, FB i Instagramy. Ba, wystarczy, że w tych dniach przeciążona sieć padnie i… czeka nas zagłada. Żadne tam bomby, żadne systemy rakiet, inwazje, meteory. Zwykły śnieg i niewydolna sieć energetyczna sprawi, że na własnej skórze poczujemy jak może wyglądać koniec świata. No i gdzie geograficznie ten koniec świata się znajduje. Oj, krucha ta nasza olecka cywilizacja.
Ale w każdej złej sytuacji można znaleźć promyk nadziei. Doszukają się go zapewne zwolennicy prokreacji. Może więc zamiast 500+ lepiej ludziom prąd zabrać i poczekać na obfite opady śniegu. Będzie taniej, a z pewnością skuteczniej. I żeby zapisać się w historii możemy ten sposób opatentować jako Olecko+ i udostępnić rządzącym. Za drobną opłatą. W sam raz taką, która pozwoli nam zmodernizować sieć.
