Gacki (tym razem) pokonane. Nic się nie stało, ooooo…
Poniżej zamieszczamy relację osobistą i nie uzgodnioną z trenerami i kolegami z zespołu, kapitana Granit „Gacki” LO Olecko, Jacka Kołodziejskieg z turnieju półfinałowego Mistrzostw Wojewodztwa w piłce ręcznej
A więc, wróciliśmy niestety na tarczy. I to chyba boli najmocniej, bo sposób w jaki się to stało, jest wręcz niewiarygodny. Zacznijmy od początku.
Na półfinały, oprócz nas dotarli starzy znajomi z Giżycka, ZS w Rozogach oraz ZS nr 1 w Szczytnie. Pierwszy zaskoczeniem był czas gry wyznaczony na 2×12 min. Było to niezgodne z regulaminem zawodów, gdzie istnieje zapis o czasie 2×20 min z możliwością modyfikacji czasu w gry, gdy rozgrywa się mecze w systemie turniejem. My graliśmy mecze systemem “każdy z każdym”. Pierwsze spotkanie na tym turnieju rozgrywaliśmy z Rozogami. Widoczny był nasz syndrom pierwszej połowy, przegraliśmy pierwszą część spotkania 7:4. Po przerwie sytuacja kompletnie się odwróciła, w obronie graliśmy twardo, a w ataku z wysoką skutecznością. Druga połowa zdecydowanie należała do nas, wygraliśmy ją 12:1 (jedyna bramka na konto Rozóg padła po rzucie karnym). Cały mecz skończył się wynikiem 16:8. I to chyba tyle dobrych wiadomości z turnieju.
W kolejnym meczu podejmowaliśmy Szczytno. Graliśmy na hali w Szczytnie, z drużyną ze Szczytna, z tamtejszymi sędziami. Trudno nie domyśleć się, jak wyglądała ich praca. Na boisku wyglądała ona dosyć normalnie, starałem się uspokajać naszego trenera. Myślałem, że nie ma o co się kłócić. Jednak po obejrzeniu nagrań z meczu, sytuacja wyklarowała się. Szczerze można powiedzieć, że sędziowie “wydrukowali” ten mecz na korzyść gospodarzy. Emocje trzymały do samego końca, niestety przegraliśmy 8:7.
Po tym spotkaniu, z całej hali, dosłownie zeszło ciśnienie. Zaczęły się kalkulacje, co trzeba zrobić, żeby grać w barażach, ile bramek musimy rzucić, ile stracić. Jedno było pewne: aby marzyć o awansie do baraży, bo sam awans do finału był już niemożliwy, musieliśmy pokonać Giżycko i to dosyć sporą różnicą bramek. Powiem szczerze, że nigdy nie grałem ani nie oglądałem tak dziwnego meczu. Nikt nie wyszedł na boisko ze 100% zaangażowaniem. Gra toczyła się leniwie, głupie błędy były widoczne zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Wydawało się, że kontrolowaliśmy wynik. Mieliśmy 3-bramkową przewagę, która wydawała się spora. Nic bardziej mylnego. Zepsuliśmy 2 akcje, do obrony nie powrócił cały zespół, Giżycko dogoniło nas z wynikiem i zaczęła się nerwówka. Nietrafione karne, lenistwo w obronie, brak jakiejkolwiek chęci i woli walki postawił nas pod ścianą. Nie mieliśmy nawet czasu na zebranie wszystkiego do kupy i powtórzenie tej samej gry, jaką zaprezentowaliśmy z Rozogami w drugiej połowie. Nie wiem jakim cudem, ale przegraliśmy 7:8 tracąc jakiekolwiek szanse na wejście do baraży.
Poniekąd były takie szanse, a mianowicie Rozogi musiały wygrać ze Szczytnem. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, aby domyślić się, że zaaranżowane zebranie tych dwóch drużyn nie dotyczyło aktualnej pogody, czy innej mniej ważnej sprawy. Trzeba powiedzieć wprost: ustawili mecz. Zrobili to w sposób bardzo chytry, bez wahania wręczyłbym im za to Oskara. Sytuacja może wydawać się dziwna, ale czego spodziewać się, jeśli dwie zaprzyjaźnione ze sobą drużyny, które często sparują ze sobą i znają się dobrze, mając szanse na załatwienie awansu sobie nawzajem, robią to w taki sposób. Ten jakże spektakularny i pełen zwrotów akcji mecz zakończył się remisem warunkując bezpośredni awans do finału drużynie ze Szczytna, a grę w barażach Rozogom. Nie miałem ochoty wychodzić, po nic nie warty puchar za III miejsce, które nie dawało dosłownie nic. Z całej naszej drużyny zostało raptem kilka osób, reszta czekała już w autobusie. Porażka zawsze boli, ale to w jaki sposób polegliśmy, będzie dręczyć zapewne przez kilka miesięcy. Główny cel na ten rok nie został osiągnięty, zostały nam turnieje towarzyskie, które nie mają już takiej wartości i prestiżu. Zawsze z każdego potknięcia trzeba wyciągnąć jakieś wnioski, a tych jest w tym wypadku sporo: mamy jeszcze sporo pracy, musimy nauczyć się grać każdy mecz ze względu na jego rangę, na 100% możliwości, żeby takie coś się nie powtórzyło. Teraz czeka nas chyba największe do tej pory załamanie w drużynie, które musimy wytrzymać i jak najszybciej wrócić do treningów, bo pracy jest sporo. Na koniec chciałbym podziękować kibicom, którzy dopingowali przez cały turniej, trudno mi powiedzieć, co stałoby się gdybyśmy grali przeciwko całej hali, czy nie skończyłoby się to gorzej. Zawiedliśmy chyba sporą grupę osób. Teraz pozostaje tylko skupić się na treningach, szukać turniejów towarzyskich, ogrywać się, bo za rok będzie to już dla większości drużyny ostatnia szansa na osiągnięcie celu, któremu nie daliśmy rady sprostać, przez wiele czynników.
Komentarz (również osobisty) redakcji:
Dawno temu, w czasach licealnych graliśmy mecz piłki nożnej. Naszym przeciwnikiem była drużyna z innego miasta, innej szkoły. Pierwszy mecz rozgrywaliśmy „na wyjeździe”. Zgodnie z panującymi wtedy zasadami spotkanie sędziował miejscowy opiekun drużyny. I robił to stronniczo. Przegraliśmy. Byliśmy wściekli. Nasz nauczyciel, zachował jednak spokój. – Zawsze trzeba być lepszym i od drużyny i od sędziów – powiedział.
Mniej więcej tydzień, bądź dwa później graliśmy rewanż na naszym terenie. Sędziował nasz nauczyciel. Niezwykle uczciwie i konsekwentnie. Rzekłbym nawet, że był odrobinę bardziej surowy dla nas niż dla przeciwników. Zremisowaliśmy. Rzecz jasna odpadliśmy z dalszych rozgrywek.
Nigdy tego meczu nie zapomnę. Byliśmy chyba odrobinę słabsi od naszych przeciwników. Pewnie przegralibyśmy i w innych okolicznościach. A może jak to w sporcie bywa udałoby się nam wznieść na wyżyny i pokonać przeciwników. Mogło być różnie. Ale było jak było, czyli obrzydliwie. Pamiętam ogarniającą nas bezsilność, gdy sędzia „drukował” mecz. I spokój naszego nauczyciela, który ani razu nie zaprotestował. Wymagał tylko byśmy grali. Gdy opadły emocje zrozumieliśmy, że ten mecz jednak wygraliśmy.
„Gacki” przegrały dwa półfinałowe mecze. Jeden wygrały. Trudno, to jest sport i każdy wynik jest możliwy. Wstydu sportowego nam nie przynieśli. Choć ostatni mecz powinni wygrać.
Niestety dostali przykład najgorszej lekcji kombinatorstwa. Obrzydliwy i haniebny. Co skandaliczne zafundowany im przez ludzi, którzy zajmują się na co dzień pracą z młodzieżą. Czego w ten sposób chcieli nauczyć swoich podopiecznych? Jakie wartości niesie z sobą takie oblicze sportu? Jeśli „drukowali” mecz, jeśli drużyny dogadały się z sobą ich opiekunowie dożywotnio powinni być odsunięci od pracy z młodzieżą. To, nazwijmy rzecz mocno i dobitnie, jest molestowanie moralne młodych ludzi.
To tylko sport, zabawa, ktoś powie. Ale jak potem wymagać od młodzieży by zachowywała się uczciwie, by nie ściągała nie kombinowała? „Gacki” zostały złamane. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Doskonale pamiętam jak to smakuje. Ale, choć to rozumiem, to nic nie usprawiedliwia tego, że młodzi szczypiorniści złamać się dali. Powinni ostatni mecz wygrać. Dla siebie. By udowodnić, że kombinatorzy nie mają racji. Przegrywając pokazali, że cwaniacy mają rację. Pozwolili im na dalsze kombinacje. I nie jest najgorsze, że przegrali, ale że zostali złamali.
Jeśli jednak wyciągną z tego odpowiednią lekcję, jeśli tak jak my wiele lat temu zrozumieją, że lepiej przegrać uczciwie, niż wygrać niegodnie, to tak naprawdę ten turniej wygrali. I wtedy możemy im powiedzieć uczciwie, że nas absolutnie nie zawiedli.
Dziękujemy wam za wiele pozytywnych emocji. Nadal jesteście naszą ulubioną drużyną. Zaimponowaliście nam w Giżycku, lekko rozczarowaliście w Szczytnie (ale raz jeszcze podkreślę, nie przegraną). Następnym razem pamiętajcie, że bezsilność i złość tylko was osłabia. Sport ma też czegoś uczyć, mam nadzieję, że pojęliście iż zbytnie zniechęcenie i rozczulanie się nad własnymi porażkami prowadzi jedynie do kolejnych, równie absurdalnych porażek. Teraz udowodnijcie, że to wy macie rację. Jeszcze niejeden ważny mecz przed wami.
Na zakończenie dziękujemy wszystkim, którzy drużynę Granit „Gacki” LO Olecko wspierali:
Dyrekcji Liceum Ogólnokształcącego w Olecku, Starostwu Powiatowemu w Olecku, sklepowi „Mix Electronics” i firmie „Delphia Yachts”. Warto było.