Kim jestem? Czyli “Incepcja” Christophera Nolana

W ostatni weekend wakacji mogliśmy obejrzeć na Placu Wolności głośne dzieło Christophera Nolana pt. „Incepcja”. Pomysł znakomity, bo film legendarny, przez wielu uznany za kultowy, porównywalny do „Matrixa” i… 8½ Felliniego.

Porównania nie są jednak istotne, bo z arcydziełem Felliniego nijak nie mogłem doszukać się podobieństw, a z „Matrixem” łączy dzieło Nolana wspólne, filozoficzne źródło inspiracji i konwencja kina akcji. Zapowiedzi dystrybutora i producenta należy więc potraktować jak każdy marketingowy chwyt, czyli jako próbę mniej lub bardziej udolnej … incepcji.

Film to amerykański (brytyjski też), więc obsada solidna, a nawet gwiazdorska. Leonardo DiCaprio w roli głównej, poza tym Marion Cotillard, Ellen Page, Ken Watanabe oraz w epizodzie stary wyga, Michael Caine. Sporo w dziele Nolana akcji, napięcia, pojawia się też nieodzowny wątek miłosny. Wszystko w nim jest wymieszane jak należy, w odpowiednich dla rynku filmowego proporcjach. Dlatego i 4 Oskary na koncie. Słowem, koronkowa robota, która korzystając ze sprawdzonych schematów i wzorców, iskrzy zapożyczeniami, nawiązaniami i interpretacyjnymi labiryntami. Widz to lubi, bo widz może poczuć się dowartościowany, czując kiedy reżyser mruga do niego okiem, a kiedy bawi się z nim w chowanego.

„Incepcja” to film bezczelnie czerpiący ze wszystkiego, co już było. Wykorzystujący stary jak świat motyw; pytanie co jest snem, a co rzeczywistością, co prawdą, a co wytworem wyobraźni. Kwestie te do rangi filozoficznych dywagacji podnosili już starożytni mędrcy, w mniej lub bardziej doskonały sposób rozwinęła literatura i sztuka. Z podobnego źródła czerpali braci Wachowscy tworząc „Matrixa”. Tyle, że dla nich to był punkt wyjścia, do stworzenia całego system społeczno-polityczno-filozoficznego, na którym oparli mitologię swojego dzieła. Czy słuszną, to już inna sprawa.

W przypadku „Incepcji” motyw dychotomii snu i rzeczywistości służy jako punkt wyjścia do wartkiej akcji, jeden z elementów układanki, która składa się z wielu pytań i żadnej odpowiedzi. Reżyser bawi się doskonale. Stwarza piętrowe wizje, gubi tropy, każe bohaterom (tym samy nam, widzom) wejść do labiryntu, w którym muszą odnaleźć kolejny labirynt. Wygląda to efektownie, zgrabnie i przyjemnie się to ogląda. Nic dziwnego, że film zyskał wielu zwolenników, a w sieci pojawiły się interpretacje, rozkładające na czynniki pierwsze kadr po kadrze. Szczególne emocje wzbudziło zakończenie filmu.

Być może racje mają Ci, którzy w dziele Nolana widzą głębszy manifest współczesności. Dla mnie „Incepcja” była nieustannym braniem w nawias, zabawą z formą i ideą. Gubieniem tropów, grą w intelektualne rebusy. Nie wiem, czy to bardzo głęboka gra, stawiająca pytania serio. Nie wiem nawet, czy bardziej była to gra intelektualna czy… zwykła komputerowa „łojanka”.

To, co według mnie w filmie najważniejsze, to próba stworzenia definicji współczesnego człowieka. Czym bowiem jest tytułowa „Incepcja”? To umiejętność zaszczepienia myśli w umyśle drugiego człowieka, tak aby przyjął on ową myśl, jako całkowicie oryginalną i własną. Jest więc „incepcja” rozbudowaną manipulacją. Na wielu poziomach, z wykorzystaniem najintymniejszych szczegółów życia człowieka poddanego eksperymentowi. Nolan zdaje się mówić – żyjemy w czasach nieustannej, mniej lub bardziej, nachalnej incepcji. Na każdym poziomie.

Jako jednostki funkcjonujące w zbiorowości, jesteśmy manipulowani, przez Państwo, Kościół, Społeczeństwo, rodziców, media, specjalistów od marketingu, itd. Czym jest bowiem obowiązujący w danym momencie styl życia, moda, czy nasze potrzeby, które wydają się nam naturalne, wypływające z głębi naszego jestestwa? Pozostają najczęściej obcą, zaszczepioną nam przez system społeczny, kulturę, konwenanse, zasady współżycia społecznego ideą. Wedle filozofów u progu naszej egzystencji jesteśmy tabula rasa, potem obrastamy w cały ciąg incepcji, które kształtują naszą osobowość. W tym kontekście możemy więc stwierdzić, że rzeczywistość przestaje być czymś racjonalnym, niebezpiecznie balansując na granicy snu. Cudzego snu.

Dlatego po obejrzeniu filmu Nolana najistotniejsze wydaje się pytanie – na ile jesteśmy tworem incepcji, a na ile sobą, kim tak naprawdę jesteśmy?

 

„Incepcja”

reż. Christopher Nolan

premiera: 2010

Komentarze
Więcej w film, kino, kultura, recenzja, Sci-Fi, sztuka
“Plumkający” Beirut

Nowa płyta Zacha Condona i jego kolegów (Beirut „The Rip Tide") z pozoru niczym nie zaskakuje. Niecałe 40 minut muzyki,...

Zamknij