Oleckie szklane domy

Miało być pięknie. Oleckie szklany domy. Pensjonat, uzdrowisko, specjalna przestrzeń rekreacyjno – turystyczna. Janusz Pawłowski wszystko zaplanował i zaprojektował. Olecko miało, podobnie jak obecnie Gołdap, szansę by zyskać status miasta – uzdrowiska. Ktoś zaproponował by postawić wszystko na jedną kartę – turystykę. Dziś do tych planów nikt już nie chce wracać. Niewiele osób o nich pamięta. Na przewidzianych pod przestrzeń wypoczynkową terenach rozrasta się wielki zakład.

 

Na stronie Urzędu Miasta czytamy: „Swobodne korzystanie z dobrodziejstw natury jest jeszcze możliwe wyłącznie dlatego, że na tym obszarze prawie trzecią część zajmują czyste lasy, jeziora i tereny bagienne. Nigdzie w Europie nie zobaczy się tylu ptasich gniazd, tak malowniczych widoków, wspaniałych rozlewisk, którymi płynąc ma się wrażenie, że czas się zatrzymuje. Pory roku wyznaczają tu przyloty i odloty ptaków, a dnie odmierzają poranne brzaski i zachody słońca.”

 

Brzmi zachęcająco szczególnie biorąc pod uwagę panujące w światowej turystyce trendy. Coraz więcej osób poszukuje miejsc spokojnych, czystych, zadbanych, z dala od wielkich centrów, ale oferujących aktywny wypoczynek. Nadal największym wzięciem cieszą się europejskie metropolie, ale w dobie globalizacji turyści docierają do różnych, często nieznanych i nie reklamowanych miejsc. Nie wszyscy bowiem lubią w tłoku zwiedzać katedry, muzea czy kościoły.

 

Olecko problem z turystyką ma niemal od zawsze. Po ’45 roku miasto, które przed wojną posiadało bardzo przyzwoitą i wyjątkową na tych terenach bazę sportowo-turystyczną nie potrafiło tego potencjału wykorzystać. Nic dziwnego, wszak najpierw trzeba było uporządkować podstawową infrastrukturę, odbudować miasto, zapewnić ludziom przyzwoite warunki do życia. W tamtych czasach nikt nie myślał o strategiach, ani nie zastanawiał się czym miasto być powinno. W kolejnych latach o turystyce mówiono niewiele lub niemal wcale. Głównymi animatorami życia sportowo – rekreacyjnego byli zwykli mieszkańcy, najczęściej nauczyciele. W oficjalnych dokumentach pojawiały się nawet wnioski, by Olecko przede wszystkim postawiło na rozwój przemysłu i rolnictwa. Mimo to uporczywie powracano do pomysłu uczynienia z naszego miasta ważnego ośrodka turystycznego. Brakowało jednak bazy noclegowej, zaplecza gastronomicznego i jasnej wizji. Skarżono się na młodzież, która motorami hałasuje przeszkadzając przyjezdnym. Miasto straciło nawet niezbędne wsparcie ówczesnych instytucji zajmujących się turystyką na szczeblu centralnym.

 

Sytuacja uległa zmianie i poprawie mniej więcej od połowy lat ’60. Powstały nowe obiekty, zaczęto rozbudowywać bazę gastronomiczną. W związku z rozwojem tak zwanych wczasów pracowniczych w mieście zaczęli pojawiać się „przyjezdni”. To wtedy władze mocno postawiły na rozwój miasta w tym kierunku. Co ciekawe w lutym 1967 po raz pierwszy zgłoszono postulat powstania nowoczesnej hali sportowej, tak by lokalna młodzież zajęła się czymś odpowiedzialnym i nie „szwendała się” po mieście. Z czasem nad jeziorem „rosła” baza turystyczna – domki, restauracja, hotel, a nawet „Pewex”. Przyjeżdżali bowiem do naszego miasta na zasłużony wypoczynek pracownicy różnych zakładów przemysłowych, uczniowie na kolonie, ale także turyści zagraniczni. Przaśne to było, ale adekwatne do stylu tamtych czasów. Nad jeziorem i na plażach można też było czasami spotkać tak zwane „znane twarze”, dziś określane mianem celebrytów (choć dla ścisłości trzeba powiedzieć, że jest kolosalna różnica między celebrytami, a „znanymi twarzami”).

 

Z tamtych czasów do dziś ostała się jedynie „Skarpa”, kawiarnia „Zamkowa”, restauracja „Nowoczesna”. Nigdy jednak miasto nie osiągnęło satysfakcjonującego poziomu rozwoju turystycznego. Problemy, z którymi się wtedy borykano dziś także brzmią znajomo – brak pieniędzy, bazy noclegowej, gastronomicznej, kłopoty z komunikacją i… lokalną młodzieżą.

 

W połowie lat ’90 „Gazeta Olecka” zapytała mieszkańców o to „Jak widzą przyszłość miasta”. Dzięki tej akcji okazało się, że na pierwszym miejscu olecczanie postawili turystykę. Przede wszystkim oczekiwali, że miasto stanie się centrum turystycznym, nie tylko dla Polaków, ale i dla zagranicznych globtroterów. Opinie te potwierdziły ankiety przeprowadzone przez olecki program „Dialog” Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej w Białymstoku. W badaniu wzięło udział ponad 1000 osób, które ponownie wskazały, że przede wszystkim zależy im na tym by przekształcić miasto w centrum turystyczne. Ankietowani sugerowali także wiele drobnych, ale praktycznych rozwiązań, które miały pomóc w osiągnięciu tego celu. Podstawowym problemem było nie tylko jak przekonać osoby z zewnątrz by do Olecka przyjechały, ale także jak je zatrzymać (na kilka dni) i sprawić by powróciły. Nadal brakowało odpowiedniej bazy hotelowej, gastronomicznej, turyści narzekali na fatalny stan dróg i komunikacji (miasto straciło w tym czasie kolej) oraz wysokie ceny.

 

Na takie „społeczne dictum” zareagowały władze samorządowe. W opracowywanej w tym czasie Strategi Rozwoju Gospodarczego miasta i gminy Olecko uznano, że priorytetem działań będzie uczynienie z naszego miasta centrum turystyczno – kulturalno – edukacyjnego. Pomysłów nie brakowało. Zakładano powstawanie rezerwatów, parków krajobrazowych, ścieżek rowerowych (także dla rowerów górskich) wytyczonych między innymi po trasie dawnej kolei. Proponowano nowe imprezy kulturalno – sportowe, zloty fanów, koncerty, spotkania. Wiele znakomitych, prostych, ale urokliwych pomysłów. To był naprawdę dobry plan, pokazujący, że zarówno w ludziach, jak i w mieści jest potencjał. Problem w tym, że większość założeń pozostała na papierze.

 

W „Lokalnym programie rewitalizacji miasta Olecko w latach 2009 – 2015″ czytamy, że liczba osób, które do Olecka przyjeżdżają i nocują dość regularnie od 2001 roku spada. Nieco inaczej wygląda to w przypadku turystów krajowych, gdzie mamy do czynienia z większymi wahaniami, chwilowymi wzrostami i spadkami, choć rekordowego poziomu z 2001 roku (blisko 8 tys. nocujących) nie udało się już nigdy osiągnąć. W 2008 roku w Olecku nocowało około 4 tys. przyjezdnych. Szczególnie jednak niepokojąco wygląda to w przypadku turystów zagranicznych. Jeszcze w 2001 roku około 800 z nich zatrzymywało się w naszym mieście na nocleg. W 2008 liczba ta wynosiła ledwie 100 osób.

 

A trzeba przyznać, że w stosunku do lat ’90 zmieniła się nieco baza noclegowa. W pewnym momencie jak grzyby po deszczu powstawały nowe hotele oferujące pokoje jedno i dwuosobowe. W standardzie dwu, a nawet trzygwiazdkowym. Niestety przez lata nie było schroniska, hostelu czy pola namiotowego. Tym samym trudno do miasta przyciągnąć ludzi młodych, którzy korzystają z tego typu oferty.

 

Co „miasto” ma do zaoferowania turystom? Jezioro, kilka plaż, wiewiórczą ścieżkę, trasy rowerowe. Świeże powietrze, lasy, chciałoby się dodać ciszę i spokój, ale z tym jest różnie, szczególnie latem. To bardzo niewiele. Dlaczego ktoś ma „tłuc się” po niewygodnych, krętych i wąskich drogach naszego regionu by przyjechać do miasta, w którym musi sporo zapłacić za nocleg (co ciekawe za podobne ceny w podobnym, a czasami nieco wyższym standardzie, można przenocować na przykład we Wrocławiu), w którym nie ma porządnej bazy gastronomicznej, gdzie wieczorami dudni muzyka, a po wiewiórczej ścieżce wałęsa się młodzież popijająca alkohol? Plaże? Małe, zatłoczone i hałaśliwe. Imprezy kulturalne? Jaką atrakcją dla mieszkańca Warszawy, Poznania, Wrocławia czy Gdańska jest występ artystów, którzy są dla niego dostępni na co dzień i których, jeśli ich lubi, widział już po wielokroć.

 

Trzeba uczciwie powiedzieć, że wiele z zaproponowanych w Strategii rozwiązań udało się wprowadzić. Wiele wciąż czeka na realizacje. O wielu zapomniano. Strategia powstała, bo bez niej trudno o unijne dofinansowanie. Jak słusznie zauważył jeden z naszych czytelników to nie „plan pięcioletni” choć wydaje się tak być traktowana. Na więcej brakuje pieniędzy, odwagi, może zwykłej wyobraźni, czy wiedzy. Turystyka to potężna gałąź przemysłu. Generuje ogromne koszty i oferuje spore zyski. Jak wszystko jednak wymaga nie tylko nakładów finansowych, ale poważnych planów, strategii i odpowiedzi na podstawowe pytanie.

 

Czym miasto będzie się wyróżniać? Czym może do siebie przyciągnąć ludzi?

 

Burmistrz Olecka zapowiada, że miasto wkrótce będzie centrum sportowo – turystycznym. Powstaje nowa hala sportowo – widowiskowa, jest ambitny plan zagospodarowania terenów przy „Szyjce”. Być może zostanie wybudowane jeszcze jedno boisko. Czy uda się tym samym przełamać wieloletni impas i stworzyć spójny program, który pozwoli w końcu wyjść z zaklętego kręgu frazesów o „turystycznym obliczu miasta”? Czy wreszcie Olecko doczeka się własnej turystycznej tożsamości?

 

Osoby na co dzień działające w branży turystycznej w Olecku pozostają co do tego sceptyczne. Już od dłuższego czasu radzą sobie sami, bez wsparcia miasta, władz. – Jak postaramy się o klientów, to ich mamy, jak nie to nic z tego – mówi jedna z nich. Choć w mieście działają organizacje turystyczne, to wśród lokalnych przedsiębiorców brak spójnego, koncepcyjnego myślenia. Każdy ciągnie „kołderkę” w swoją stronę. Każdy jest zdany na siebie. Na pomoc ze strony władz dawno przestano liczyć. Wspólnie także nie potrafią się zorganizować. – Chcieliśmy uruchomić portal, taki lokalny o turystyce i poprosiłem hotelarzy, restauratorów żeby wypełnili ankiety. Odzew był znikomy – opowiada specjalista z branży turystycznej.

 

– Czasami wystarczy coś absurdalnego, głupiego. Byłem niedawno w Świebodzinie. Tam jest ten pomnik Chrystusa. Wszyscy się z tego śmieją, ale ile tam ludzi przyjeżdża. Autokary, wycieczki, kupa luda – opowiada ze śmiechem jedna osób zajmujących się turystyką i podkreśla, że w Olecku nie ma nic. – To czarna dziura. Turyści docierają do Augustowa, Giżycka i na tym się kończy. Potrzebna jest specjalizacja, pomysł, coś co nas wyróżni. Widziałem ostatnio jeden z siedmiu „Cudów natury”. Syf, brud i nic szczególnego. Obok nas są piękniejsze miejsca. Ale tłumy dzikie. Zadepczą to miejsce. Chyba dobrze, że my nie znaleźliśmy się w „siódemce”.

 

Niektórzy nie przebierają w słowach – Turystyka w Olecku? Bzdura. Mydlenie oczu. – mówi jeden z lokalnych przedsiębiorców działających w branży turystycznej.

 

Samo atrakcyjne geograficznie położenie nie pozwala nam bezkarnie używać miana turystycznej mekki. To, jak wszystko, wymaga spójnego, wieloletniego i konsekwentnego programu. Także (po raz który o tym przypominamy) współpracy różnych podmiotów, wsparcia specjalistów. W przesłanym nam przez Urząd Miasta podsumowaniu turystycznym roku 2011 czytamy o imprezach, folderach, działaniach EGO. Nie ma twardych danych na temat odwiedzających nas turystów, analiz, ankiet, rozliczenia założonych planów. Brzmi to jak szkolne wypracowanie na zadany temat. W dodatku pisane na przerwie. Nadal nie wiemy do jakiego konkretnego odbiorcy miasto kieruję swoją ofertę. Do jakiej grupy, czy też targetu? Nie od dziś wiadomo, że inne są potrzeby młodych ludzi, a inne osób po trzydziestce czy pięćdziesiątce. Inne są potrzeby osób z dużych miast, a inne z mniejszych ośrodków. Nie wiemy także czy w jakikolwiek sposób miasto zainteresowane jest turystami zagranicznymi (choć powstają foldery w różnych językach). Każda z tych grup ma inne potrzeby, inne oczekiwania. I to na każdym poziomie – gastronomi, noclegów, rozrywek, szlaków turystycznych. Dla każdej z tych grup trzeba stworzyć odrębny program. Nie da się jednak zaspokoić wszystkich. Nie w tam małym ośrodku jak Olecko.

 

Tak, hala „Lega” może być szansą dla miasta. Ale nie może zaciemniać obrazu. Samo powstanie hali nie przyciągnie do nas rzeszy sportowców, spragnionych aktywności turystów. To początek drogi. Ale i nie jedyne antidotum na problemy z turystyką. Znów trzeba więcej, znów potrzeba koncepcji, pomysłu i chęci. Tymczasem…

 

… odpoczywając latem na plaży przy Dworku Mazurskim podziwiam górujący nad krajobrazem komin. Huk pobliskiej fabryki zagłusza radosne okrzyki dzieci, końskie zaloty grupy wyrostków, rozmowy dorosłych, a nawet ryk silnika motorówki. Do miasta można wjechać z trzech stron. Od północnej wita nas postindustrialny krajobraz. Szare budynki, kominy – olecka Nowa Huta. Obserwując dymiący komin górujący nad miastem, nad którym kiedyś dominowały kościelne wieże myślę o tym, że ktoś zadał gwałt miastu. Wtłoczył w jego tkankę obcy element, zdusił ostatecznie marzenia o dziewiczej turystycznej niewinności. Winnych nie ma, wszyscy bezradnie rozkładają ręce. A ja nie wiem, czy nawet 5 efektownych hal sportowo-widowiskowych jest w stanie zmazać industrialnego potwora, który czai się w niewielkiej odległości od jeziora, pobliskich pól i lasów i który w swej żarłoczności pochłania kolejne przeznaczone kiedyś pod oleckie szklane domów tereny.

 

Może więc należy się pogodzić z tym, że miasto już nigdy nie będzie turystyczną ostoją, a wraz z rozwojem cywilizacji stanie się przemysłowym zagłębiem? Tylko niech nam ktoś to w końcu powie. Trudno bowiem bawić się w piasku na plaży w cieniu fabrycznych kominów.

Komentarze
Więcej w Olecko, Turystyka
W poniedziałek burmistrz, we wtorek senator

Urzędnicy Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego pracują nad nowym dokumentem dotyczącym samorządów, który oficjalnie zwie się "Ustawa o wzmocnieniu udziału mieszkańców...

Zamknij