Andrzej Sobotko. Krótka historia jednego domu

Wracamy do wspomnień. W ostatnich tygodniach wiele mówiliśmy na temat historii. Poruszeni i zainspirowani “Różą” Wojciecha Smarzowskiego, choć nie tylko. Dla nas codzienność, teraźniejszość i przyszłość są mocno powiązane z przeszłością. Przez wiele lat nie mówiliśmy o historii tych ziem. Mamy jednak wrażenie, że od jakiegoś czasu zaczynamy szukać naszej tożsamości w powiązaniu z przeszłością. Coraz więcej pojawia się na ten temat publikacji, coraz więcej osób poszukuje indywidualnych historii swoich przodków, znajomych i sąsiadów.

 

Dlatego w przerwie między jedną a drugą odsłoną “Bitwy na głosy”, między dyskusją na temat teraźniejszego oblicza naszego miasta, promocji, turystyki czy bezpieczeństwa proponujemy kolejną wędrówkę z Andrzejem Sobotko do lat nie tak znowu odległych, choć dla wielu zupełnie nieznanych. Do ludzi nam bliskich, choć często obcych.

 

Olecko to dzisiaj dla nas tylko wspomnienie. Krótka historia jednego domu.

 

Gdzieś tam dawno dawno temu był wrzesień 1946 roku ,Rodzice z siostrą Elżbietą i ze mną wyruszyli wynajętym ciężarowym Sztudebakerem w świat: ze Sztabina do Olecka. Dzisiaj to godzina drogi, wtedy to było dwa dni z przesiadką i nocowaniem pod Augustowem, u dalszej rodziny. Wyjazd był nieco zakonspirowany, mieliśmy przepustkę z gminy na wyjazd do Wrocławia.

 

Do Olecka Rodzice zabrali skromny dobytek w którym najcenniejsza była maszyna do szycia, przy której Mama przez wiele lat wspomagała zarobki Taty; Siostra Ela miała 7 lat, ja 4. Tata pracował od początku w Oleckim PZGS. Rodzice poznali tutaj nowych przyjaciół, takich samych jak Oni szukających na Mazurach swego nowego domu.

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

Na zdjęciu – przyjaciele rodziców: państwo Szotkiewiczowie i Łukaszewiczowie, pani Kowalewska – wdowa oraz nasi Rodzice – 1955 r.

 

Dostajemy mieszkanie na Zamkowej które było naszym szczęśliwym Domem przez ponad 50 lat. Dorastaliśmy w skromnej ale szczęśliwej rodzinie. Dzisiaj wydaje się że niczego nam nie brakowało. Mieliśmy wspaniałych sąsiadów i wielu przyjaciół. Z naszymi rówieśnikami z podwórka jesteśmy w doskonałej komitywie i przyjaźni do dziś . Na zdjęciu, gdzieś z 1960 nasi młodzi sąsiedzi: bracia Kirejczykowie i rodzeństwo Siemaszków prawie w komplecie , brakuje najmłodszego – Jurka Siemaszko; jest pies As – wspólnik polowań Pana Kirejczyka, a nasz podwórkowy przyjaciel.

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

Powyżej Rok 1950. Siostra Elżbieta, Marysia Majewska – Myszka, córka przyjaciół naszych Rodziców i Andrzej – w naszym ogrodzie, przy pierwszych poniemieckich ulach Taty. W tle widok na ogród i pola w stronę skarpy nad jeziorem Teraz tego widoku nie ma. Tam gdzie były ogrody miedzy Zamkową a jeziorem są nowe domy, nowe ulice, całe osiedle.

 

Poniżej nasza rodzina w 1953 r, również w swoim ogrodzie.

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

TATA ciągle był zajęty pracą, latem dodatkowo pracował w swojej pasiece, ponadto ogród i kawałek pola, zimą robienie nowych uli.. Angażował całą rodzinę do pomocy ogrodzie, na polu, w pasiece – jak trzeba było. Tak w tamtych latach radziła sobie większość rodzin w Olecku. Był skromnym mądrym człowiekiem i ojcem. Jest dla nas wzorem.

MAMA – Wszystko co robiła było dobre i smaczne, czasem uszyte, zrobione, ugotowane z niczego. W domu było zawsze ciepło i czysto. Póki Mama żyła mieliśmy u Niej swoje święte i magiczne miejsce, azyl.

Była zwykłą Polską Matką, a dla nas najlepszą na świecie. Siostra Elżbieta została nauczycielką, potem przewodnikiem w Biebrzańskim Parku Narodowym, Andrzej leśnikiem został.

 

Po latach

 

Te same dzieci z Naszego Podwórka, po latach, tym razem dzieci rodziny Siemaszków i Sobotków w komplecie, na podwórku obowiązkowo pies. Braci Kirejczyków nie można było złapać do zdjęcia – Julek za Oceanem, Wojtek ciągle zajęty. Najmłodszy z Siemaszków, Jurek – gdy był mały ,chciał być kosmonautą, ale poszedł w drugą stronę, jest archeologiem. Zdjęcie z końca ub. Wieku.

 Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

Poniżej. Dwie rodziny, a na podwórku spora gromadka! A to nie wszyscy. Kirejczyków ani śladu a i od Nich zebrałoby się teraz prawie 10 osób.

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

Rodzina Państwa Siemaszków.

 

Państwo Siemaszkowie, nasi sąsiedzi z naszego domu, „z góry”( mieszkali na piętrze). Na zdjęciu z roku 1950… pan Władysław , pani Maria z małą Ewą, i siostra p Władysława. Państwo Siemaszkowie przyjechali do Olecka z Wilna. Ewa rozpoczęła kolejne pokolenie do którego dołączył Andrzej, Olek, Krysia i Jerzy. W Olecku zamieszkał również brat Władysława – Aleksander Siemaszko z rodziną. Pan Władysław pracował w spółdzielczości ogrodniczej. Miał również sporą pasiekę. Pani Maria prowadziła dom, wychowywała dzieci.

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

To była, jest piękna rodzina. Jesteśmy ze sobą bardzo zaprzyjaźnieni , mimo że czas ,odległości oddalają ludzi. Wszyscy młodzi dobrze sobie radzą. Hm… młodzi, no przecież dzisiaj już bardzo dorośli, ale dla mnie, w pamięci zostali dzieciakami od Siemaszków! Młodzi doczekali się już nie jednego wnuka!

 

Rodzina Kirejczyków.

 

W sąsiednim mieszkaniu na parterze naszego domu , najpierw mieszkali państwo Pietrołajowie. Mieli dwie córki z których Romualda wyszła za mąż Antoniego Kirejczyka. Pan Antoni przyjechał w okolice Olecka z Dąbrowy nad Biebrzą, był leśniczym w Puszczy Boreckiej; kiedy urodzili się synowie, przenieśli się do Olecka , do mieszkania teściów Pietrołajów. Pani Roma niebawem zmarła. Wychowaniem chłopców zajęła się siostra P. Antoniego – pani Frania

Wojtek po maturze pozostał w Olecku, gdzie do dzisiaj pracuje. Julek (ten mniejszy) ukończył studia na Politechnice w Gdańsku, tam zrobił doktorat i od lat mieszka i pracuje w USA, w wolnym czasie pływa po oceanach pod żaglami. Wiadomo, chłopak z Olecka! .

Pan Antoni też prowadził pasiekę. Można zażartować że wszyscy mieliśmy w Olecku, w tym domu, miodem płynące dzieciństwo, i to jest bliskie prawdy.

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

 

Nasz szczęśliwy dom w Olecku ul Zamkowa 25, mieszkanie na parterze od widocznego szczytu. Zniszczony w czasie I Wojny Światowej, szczęśliwie uchował się w czasie szaleństwa Armii Czerwonej w Olecku po przejściu frontu. Sąsiednie domy po lewej i po prawej stronie były zburzone, może dla tego że stały przy skrzyżowaniu ulic? W domu były kaflowe piece; jak dobrze było oprzeć się plecami o gorący piec, gdy zimą wracałem zmarzniętym do domu. A zimy w Olecku były prawdziwe.

 

Olecko, Andrzej Sobotko, Fotografie

 

Przez pół wieku , Olecko to był środek naszego świata.

Gdy zabrakło rodziców, puste mieszkanie dawało jeszcze złudzenie nadziei na powrót.

Teraz po latach, lękam się tam pójść by nie naruszać wspomnień.

Naszego Domu już nie ma – a dla nas ciągle istnieje – w pamięci , w snach, w sercu…

A w środku Rodzice , potem – tylko Mama.

A obok – sąsiedzi, jak wielka rodzina.

Ile lat tam mieszkałem, wracałem, zawsze czułem beztroskę życia w Naszym Domu. Problemy to była sprawa Rodziców, siostra i ja byliśmy tam prawdziwie wolni.

 

Często zaglądam na stronę Olecka , obserwuję jak pięknieje moje miasto…czasem wpadnę przejazdem, choć na kilka godzin.

 

Ten Zegar Stary…

W naszym domu w Olecku był wiszący zegar skrzynkowy z wahadłem, nakręcany raz na tydzień. Przyjechał tutaj z nami ze Sztabina. Wybijał godziny pięknym, czystym, dźwięcznym głosem, słychać go było w całym domu. Wisiał w głównym pokoju, na honorowym miejscu na ścianie. Nakręcanie zegara to był obowiązek Taty. Kiedy Taty zabrakło, pilnowała zegar Mama, ale wtedy zaczął źle chodzić w końcu odmówił mierzenia czasu. Mama z Elżbietą zanosiły kilka razy zegar do zegarmistrza, ten po kilku próbach naprawy, oświadczył że zegar jest już stary, ma około 100 lat, wypracowane tryby i osie, nie nadaje się do naprawy. Mama kupiła więc nowy podobny zegar a Elżbieta zabrała staruszka do swego domu do Moniek; tam wisiał na ścianie wśród rodzinnych pamiątek i starych rodzinnych zdjęć. Kiedy Mama odeszła, Elka zabrała i nowy zegar do siebie, po jakimś czasie i on przestał chodzić. Oba wisiały u siostry cicho, dostojnie, obok siebie . Ten stary nie chodził może 25 lat. Kiedy i Elżbietę odwiozłem do Sztabina na zawsze, likwidując Jej mieszkanie zabrałem nasze oleckie meble, pamiątki rodzinne do siebie, zabrałem w pierwszej kolejności ten zegar stary. Nowy – poprosiłem najbliższych przyjaciół Elżbiety – Anię i Mietka, by wzięli do siebie. Powiesiłem stary zegar na honorowym miejscu obok zdjęcia rodziców, portretu Elżbiety. Powiesiłem i ruszyłem z ciekawości wahadło, i Pan Zegar zaczął chodzić jak gdyby zawsze był na chodzie! Już ponad rok chodzi i wybija godziny. Jego piękny dźwięk jest dla mnie dobrze znany, choć troszeczkę inny, może nie ta akustyka pokoju jaka była u nas w Olecku. Teraz słyszę jakby troszkę smutku w jego głosie. Może to przypadek , ale ja traktuję samoczynną reanimację starego zegara jako dobry znak od rodziców od Elżbiety!

 

Rodzice nigdy nie mówili kiedy kupili ten stary zegar. Podobny zegar pozostał w Sztabinie po siostrze naszej Mamy, nie chodzi, wisi na ścianie w domu jednego z Jej wnuków. W rodzinie jest taki przekaz, że te zegary kupowane były od rosyjskich żołnierzy którzy przez całe lato 1945 wracali z Prus Wschodnich przez most na Biebrzy w Sztabinie.

 

Tak sobie wyobrażam że te zegary może są z Mazur i chodzą tylko na Mazurach !

 

 

 

 

Komentarze
Więcej w Andrzej Sobotko, Historia, Historia miasta, Oleckie Portrety, Olecko
Olga Szomańska, Mateusz Damięcki: Po prostu być

Olga Szomańska i Mateusz Damięcki z okazji Dnia Kobiet zaprezentowali oleckiej publiczności cepły muzyczny dialog na temat relacji damsko -...

Zamknij