2018. Koniec
Jeśli napiszemy, że 2018 rok będzie rokiem wyjątkowym, to w zasadzie niczego wielkiego nie odkryjemy. Wiadomo, przed nami wybory samorządowe. Kolejne, ale jak się wydaje pierwsze do których tak solidnie i długofalowo przygotowuje się obecna władza. Nie zabraknie więc fajerwerków, przyjaznych gestów, konsultacji, rozmów i zaskoczeń. Z całą pewnością dowiemy się też o licznych sukcesach, a burmistrz uświetni wszystkie możliwe imprezy, spotkania czy nawet pogadanki. Nie wiadomo czy nie pojawi się nawet w waszych lodówkach. Machina ruszyła już w zeszłym roku, ale tak na nasze oko dopiero się rozpędza. Kiełbasy wyborczej więc nie zabraknie. Korzystajcie, bo następna okazja dopiero za 4 lata. A poza tym władza, w przeciwieństwie do konkurencji, zorganizuje wam igrzyska, a sobie promocję za waszą kasę.
Ale bądźcie też uważni i czujni. Nie tylko na tanie (choć w gruncie rzeczy kosztowne) sztuczki władzy, ale i tych którzy obiecają wam zmiany i lepsze jutro. Dziś bardzo łatwo jest uderzać w obecną władzę, bo ta uczciwie zasłużyła na krytykę, ale nie każda krytyka jest konstruktywna i niesie z sobą lepsze rozwiązania. Dlatego bądźcie rozważni. I dbajcie o nasze miasto.
Bo my już nasz kramik zamykamy. A ściślej rzecz ujmując, zawieszamy.
Wszystko się kiedyś kończy, tylko dlaczego teraz? Powodów jest wiele i przyznajemy, że przymierzaliśmy się do tej decyzji już od wiosny.
Po zeszłorocznych przedterminowych wyborach poczuliśmy zmęczenie i niechęć do lokalnej polityki. Absmak po, co tu kryć wyniszczającej, pozbawionej skrupułów wojnie był ogromny. Odwrotnie proporcjonalny do trofeum o jaki przyszło walczyć uczestnikom wyścigu. Bo przecież to nie była gra o tron, ale zachowując proporcje ledwie gierka o fotel Burmistrza Olecka, niewielkiego, sympatycznego i uroczego miasteczka położonego na rubieżach Polski. Władza taka tyci, zamiast wyścigu powinien być truchcik, tymczasem emocje i poziom intryg sugerował, że walka toczy się o wieniec cesarza.
W dodatku, powiedzmy to otwarcie większość (choć chyba nie wszyscy) uczestników tych zmagań w dupie miała mieszkańców i miasto. Gra bowiem dotyczyła ambicji, wpływów i mniejszych lub większych interesików. Każdy chciał coś ugrać, wyszarpać kawałek, choćby i niewielki pańskiego sukna. Nic, to że sukno, takiej sobie jakości i dawno nie prane. Kto by się tym przejmował. Ci z kolei, którzy o dobru publicznym myśleli przegrywali z tymi, którym w tym wyścigu tylko o korzyści chodziło. Bo to ci drudzy narzucali narrację, to oni dyktowali warunki gry. To oni gotowi byli podstawić nogę, a potem z uśmiechem na ustach i wyrazem troski na twarzy podać dłoń, tym którzy upadli, by w czasie gdy tamci otrzepywali kurz przetrząsnąć im kieszenie.
To było chyba najsmutniejsze i najbardziej dojmujące doświadczenie związane z naszym miastem. Najgorsze w nim było, to że pozbawiało ono wszelakiej nadziei. Dawni bohaterowie walki o wolność i demokrację, bojownicy o lepsze jutro okazali się niewiele lepsi od swoich poprzedników. Stare mechanizmy, naoliwione przez wzniosłe demokratyczne hasła, okazały się jeszcze skuteczniejsze. Niegdyś przeraźliwie fałszująca orkiestra, w nowych czasach w eleganckich frakach i na nowych instrumentach wciąż grała te same nuty. Tyle że w innych aranżacjach.
Przez te wszystkie lata z krótką przerwą byliśmy blisko miasta i blisko jego mieszkańców. O wielu rzeczach nie napisaliśmy, choć powinniśmy. O wielu napisaliśmy, bo powinniśmy. Byliśmy subiektywni czasami się myliliśmy, błądziliśmy, ale zawsze staraliśmy się sprowokować was do myślenia i rozmowy o mieście. Chcieliśmy też pokazać władzy, że jesteśmy. I patrzymy jej na ręce. I bynajmniej nie chodziło o tę konkretną władzę. Nie, bo każda władza jeśli jej się kontroluje głupiej. Nawet najmądrzejsza.
Byliście z nami, Momentami statystki przyprawiały o zawrót głowy. Tylko co z tego skoro tak naprawdę byliście milczącą większością. A przecież nie o to nam chodziło, by podniecać się waszymi lajkami i czekać na wasze oklaski. Chodziło o to by podjąć rozmowę i zaprosić do niej jak najwięcej osób. Realną rozmowę. Szczególnie w czasach, gdy tak łatwo wyrazić swój protest lajkując ten czy inny post czy też wpisując się na to, czy inne wydarzenie.
Nam nie chodziło o monolog. Bo w dłuższej perspektywie monolog jest nudny, a w miarę rozgarnięty człowiek zna swoje poglądy. Chodziło o dialog, wymianę poglądów, opinii (wiemy, że dla niektórych może się to wydawać szokujące, bo oni lubują się pławić tylko w swoich poglądach, a zdanie innych uważają za rebelię). Bo tylko w ten sposób można poszerzyć swoje horyzonty. Tylko w ten sposób można stworzyć coś trwałego i wartościowego dla miasta. Monologi bywają bowiem mało skuteczne.
Portal powstał w dość osobliwych okolicznościach. W Pubie Piwnica podczas rozmowy, w czasie której padło stwierdzenie, że mieszkańcy Olecka są w czarnej dupie, bo nie ma żadnego miejsca, gdzie mogliby się swobodnie wypowiedzieć. Postanowiiliśmy więc stworzyć takie miejsce. Pracowaliśmy przez kilka miesięcy nad projektem, założeniami, ideą. Ruszyliśmy we wrześniu 2011 roku. Naszym najważniejszym pomysłem był Hyde Park, miejsce w którym mogliście zamieszczać swoje opinie na różne, dowolne i niekoniecznie ściśle związane z Oleckiem tematy. Liczyliśmy, że z czasem przybywać będzie wpisów, że poczujecie, iż macie miejsce w którym możecie skonfrontować swoje poglądy. Bo dyskusja to początek wszelkiego działania, inspiruje do słuchania (tak, tak, choć o tym się zapomina), stawiania pytań i czasami weryfikacji własnych poglądów.
W ciągu tych sześciu lat otrzymaliśmy kilkadziesiąt nadesłanych tekstów. Nie ze wszystkimi się zgadzaliśmy (ale o to właśnie chodziło), ale za wszystkie serdecznie dziękujemy.
Dlaczego więc mówimy koniec? Bo mamy poczucie, że staliśmy się dla was za wygodni, że jeśli teraz nie poradzicie sobie sami, to nawet, gdybyśmy byli z wami to niewiele, by to zmieniło. Dalej wasze działanie, wasz sprzeciw ograniczalibyście jedynie do lajkowania. A prawdę powiedziawszy nam się wydaje, że miasto jest w takiej ciemnej dziurze, że albo się za nie weźmiemy, albo… będziemy lajkować teksty o tym jak się sypie i to sypanie spokojnie obserwować przez fejsbukowe bezpieczne oko.
Staliśmy się też za bezpieczni i za oczywiści. Ile można wytykać władzy błędy. Jak coś powtarza się za często, to traci to swoją moc. “Nudzi nas” też szturchanie opozycji, która śpi snem sytym spokojnym i zadowolonym przekonana, że skoro było już tak blisko, to wystarczy że ryknie (choć w gruncie rzeczy to nie ryk, ale mruknięcie) kilka tygodni przed wyborami i będzie po zawodach. Nie, droga opozycjo nie idzie drogą PO i N. Waszym zadaniem nie jest tylko odebranie władzy i stanowisk tamtym i przekazanie ich innym. Waszym zadaniem jest praca u podstaw z mieszkańcami, ciężka robota wspólnie z nimi na co dzień, by wykuć idee, co miasto na powrót światu oddadzą, które ludzi zmobilizują, otworzą im głowy, pozwolą im uwierzyć w siebie i w swoje miasto. To codzienna, żmudna praca, a nie tylko odświętne wygłaszania haseł, raz na cztery lata. Olecko nie potrzebuje zaktualizowanej wersji Olszewskiego. Miasto potrzebuje mieszkańców i ich energii. A jej nie da się obudzić z doskoku. Potrzebuje też dialogu, informacji i tego by mieszkańcy realnie uczestniczyli w tym, co dla nich i dla miasta jest ważne. Nie chodzi więc o to, że zaprotestujecie na sesji, albo wygłosicie ważną mowę podczas komisji, ale o to by, to co dzieje się podczas obrad komisji i podczas sesji stało się codziennością mieszkańców, a nie tylko tajemną wiedzą emerytów, którzy z wypiekami na twarzy są obecni na każdej sesji.
Podczas przedświątecznej sesji Rady Miejskiej omawiano dość zaskakujący projekt połączenia dwóch komunalnych spółek – Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Plan ów wywołał konsternację wśród niektórych radnych i osób stojących na czele tych spółek. W czasie dyskusji władze niezbyt przekonywująco próbowały uzasadnić swój pomysł. Pojawiło się jednak wiele wątpliwości, głównie dzięki świetnemu merytorycznemu przygotowaniu radnej Dzienisiewicz i radnego Juchniewicza. W pewnym momencie doszło do nieprzyjemnego i mało eleganckiego wybuchu Mariusza Miłuna, który niemerytorycznie za to personalnie zaatakował radną Dzienisiewicz, co swoją drogą burzyło dotychczasowy wizerunek zastępcy burmistrza. Nie zmienia to jednak faktu, że argumentacja władzy jeśli chodzi o połączenie spółek wygląda mało przekonująco i budzi wątpliwości szczególnie w kontekście plotek, które pojawiły się “na mieście” jakoby jeden z oleckich przedsiębiorców planował zainwestować w tanie budownictwo.
Sprawa wymaga więc nieustannego monitorowania, ba opinia publiczna powinna zostać o niej poinformowana. I to jest rola m.in opozycji, bo z oczywistych względów władza nie będzie kwapić się do rozpowszechniania tej wiedzy. Tymczasem rzecz cała miała miejsce podczas sesji, a to oznacza, że 95% mieszkańców nie ma pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Oczywiście możemy sprawie się przyjrzeć, zweryfikować dane, zebrać opinie i opisać. A wy możecie potem to polajkować i pomruczeć takie czy inne przekleństwo pod nosem. Tylko nie o to chodzi. To jest cykl do jakiego już wszyscy przywykliśmy. Tymczasem chodzi o to, by stworzyć takie mechanizmy, które pozwolą nie tylko poinformować jak największą liczbę mieszkańców o tym, co się w mieście dzieje, jakie pojawiają się wątpliwości, w tej czy innej sprawie, ale też by ludzi w to zaangażować, by mieszkańcy uważnie patrzyli władzy na ręce. Także po to by władza później nie mogła traktować mieszkańców jak państwa Ulikowskich, odganiając ich jak upierdliwe muchy. I także po to, by w przyszłości nie zdarzyło się coś takiego, co przyniesie opłakane skutki i byśmy potem nie usłyszeli, że to był błąd, ale tego wtedy nie wiedzieliśmy. Wiedzieli, tylko nie było nikogo, kto by to na głos powiedział. I od tego, są mieszkańcy.
Dlatego postanowiliśmy naszą aktywność zawiesić. Może na jakiś czas, a może na zawsze. Tak jak zespoły zawieszają działalność koncertową i wydawniczą. Nie oznacza to jednak, że zamykamy portal. Oddajemy go do waszej dyspozycji. Będziemy cały czas uzupełniać kalendarium, czasami podrzucimy jakieś wiadomości. Ale nie będziemy wypowiadać się już w sprawach miasta. Bo co mieliśmy powiedzieć, to już powiedzieliśmy. Pora na was. To od was zależy czy portal będzie żył, czy zdechnie śmiercią naturalną. Ale to nawet nie jest najważniejsze bo w gruncie rzeczy, to od was zależy czy będziecie się w naszym mieście dobrze czuli czy zasklepicie się w nieustanny narzekaniu, stojąc z założonymi rękami i wyżywając się na Facebooku.
Powodzenia, trzymamy kciuki. I dziękujemy za te wszystkie lata.