Miał być strzał na wiwat, a jest stypa na poziomie gimnazjalisty. Radni “rozmawiali” o stanie i potrzebach oleckiej kultury
Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej (pod koniec czerwca) Wojciech Rejterada Przewodniczący Komisji Oświaty, Kultury, Promocji Gminy, Sportu i Rekreacji wygłosił referat pod szumnie brzmiącym tytułem “Stan i potrzeby oleckiej kultury”. Warto uważnie przyjrzeć się owemu referatowi, gdyż powstał on w wyniku “burzy mózgów” w której uczestniczyli członkowie Komisji oraz Dyrektor Regionalnego Ośrodka Kultury w Olecku i Kierownik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego – czyli osób, które w dużym stopniu decydują m.in. o pieniądzach przeznaczanych na kulturę i o kierunkach działań miejskich instytucji kulturalnych.
Zacznijmy od podstaw czyli od przedstawienia osób, które w owej burzy mózgów uczestniczyły i które miały wpływ na taki a nie inny wydźwięk raportu:
Wojciech Rejterada – Przewodniczący Komisji
Paweł Giełazis – Wiceprzewodniczący Komisji
Justyna Cieślukowska
Krzysztof Fiedler
Ferdynad Grodzicki
Maciej Juchniewicz
Karol Sobczak
Kazimierz Edward Toczyłowski
Radosław Skrodzki – Dyrektor ROK
Elżbieta Rękawek – Kierownik Wydziału
W sumie 10 osób z czego 6 związanych z szeroko pojętą edukacją (w tym nauczyciele wychowania fizycznego, sekretarz szkoły), 2 osoby zatrudnione w instytucjach kultury i 2 osoby neutralne, ale uczestniczące w życiu kulturalnym miasta.
Żeby określić potrzeby kultury (nie tylko) w Olecku trzeba je najpierw zdefiniować. Nie oznacza to jednak, że musimy wiedzieć co podoba się Panu Zenkowi, a co Pani Marysi i pod tym kątem dopasować ofertę. Nie, tym bardziej, że w gruncie rzeczy każdy lubi co innego. A kultura w swojej istocie nie jest koncertem życzeń, ale spełnia bardzo ważne funkcje społeczne i edukacyjne – stawia wymagania, pobudza do myślenia, bywa niewygodna, inspiruje, nie rzadko prowokuje. Jednym słowem jest zdecydowanie bardziej kreatywna, dynamiczna, silnie zindywidualizowana niż odtwórcza, konserwatywna i globalna. Rozmawiając więc o stanie kultury należy zacząć od rozpoznania potrzeb w kontekście zbiorowości i określonych wartości w procesie kształtowania społeczności w oparciu o te wartości. To jest niezbędne by budować tożsamość, poczucie wspólnotowości, obywatelskość, ale też by rozwijać indywidualne zdolności. Kultura jest procesem dynamiczny, zmiennym często mocno zindywidualizowanym, antysystemowym i pozainstytucjonalnym. Nie można jej ograniczać tylko do eventów i działalności tej czy innej miejskiej instytucji. Kultura nie jest więc tylko odpowiedzią na potrzeby społeczeństwa, ale powinna porzeby te definiować, wskazywać i generować. Krótko mówiąc kultura kształtuje życie społeczne i nadaje mu odpowiednią strukturę.
Dzięki licznym naukowym opracowaniom, które powstały w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach i które są powszechnie dostępne, możemy się sporo dowiedzieć i na temat zmian w procesach społeczno – kulturalnych w naszym regionie i na temat potrzeb lokalnych społeczności. Wydaje się więc oczywiste, że pracując nad raportem dotyczącym Olecka jego twórcy uwzględnią, albo przynajmniej odniosą się do zawartych w nich konkluzji. Szczególnie w przypadku definiowania potrzeb i kształtowaniu polityki kulturalnej Olecka. Z uwzględnieniem kontekstu bogatej historii kulturalnej naszego miasta. Tyle nudna teoria. A jak jest w praktyce?
Nijak. To są sprawy, które w ogóle nie zajmowały autorów referatu. Pochylili się oni bowiem nie tyle nad stanem oleckiej kultury, co potrzebami Regionalnego Ośrodka Kultury jednoznacznie już w pierwszym zdaniu – “życie kulturalne Olecka skupia się głównie w Regionalnym Ośrodku Kultury (…), który organizuje większość imprez kulturalnych na terenie gminy. ROK prowadzi działalność kulturalną polegającą na tworzeniu, upowszechnianiu i ochronie kultury” – uznając, że olecka kultura = ROK. I basta. Nic poza tym. Po co zawracać sobie głowę nudną teorią, czy też lekturą obszernych opracowań.
Niestety nie dowiemy się z referatu dlaczego całe życie kulturalne Olecka skupia się w ROK i czy to dobrze dla kultury czy źle. Ba, nie dowiemy się nawet co jest poza obszarem słowa “głównie”. Bo skoro “głównie” to nie znaczy tylko i wyłącznie. Szkopuł w tym, że nie ma nic na temat, tego co jest “poza” słowem głównie.
Cóż, z referatu który miał określać stan i potrzeby oleckiej kultury nie dowiem się także czy w Olecku poza ROK-iem prowadzona jest jakaś działalność kulturalna, czy są lokalni twórcy, których należy wspierać, którzy osiągają sukcesy, są rozpoznawalni poza granicami miasta, których potencjał można wykorzystać np. do promocji miasta. Nie dowiemy się też czy w Olecku są oddolne inicjatywy kulturalne. A jeśli tak, to z jakimi problemami borykaja się ludzie, którzy chcieliby wzbogacić ofertę kulturalną miasta i jak można ich wesprzeć. Nie dowiemy się wielu innych rzeczy, które stanowią fundamentlane składowe życia kulturalnego miasta i społeczności. Bo horyzonty myślowe twórców raportu choćby na milimetr nie wychylają się poza podwórko i zaplecze Regionalnego Ośrodka Kultury. Tak jakby inne obszary, ulice, i domy od kultury pozostawały kulturowo martwe.
Z referatu dowiemy się za to, że między innymi ROK “realizuje swoje zadania we współpracy z placówkami i organizacjami społeczno – kulturalnymi” z kraju i całego świata. Bez konkretów, ale brzmi ładnie, zgrabnie i międzynarodowo. A także, że celem ROK jest m.in. “propagowanie twórczej aktywności środowisk lokalnych”. Jak, gdzie, jakie są efekty? Cisza. Idźmy dalej bo tego typu ogólnych, mało konkretnych zdań jest więcej. Na przykład ważnym zadaniem oleckiego domu kultury jest także “ożywienie życia kulturalnego oraz kreowanie lokalnej tożsamości kulturowej’ w tym m.in organizacja wolontariatu oraz “wykształcenie systemu wspierania i promocji wybitnych młodych artystów/zespołów”. Konkrety? Brak. Wypada się tylko zapytać, a kogo w ostatnich latach wsparł i wypromował Regionalny Ośrodek Kultury? Tak serio, pełną parą i z zaangażowaniem.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że referat aż skrzy się od tego typu ogólników, sloganów bez pokrycia, zdań tak gładkich, że aż śliskich – jak z wypracowania gimnazjalisty, a nie sztambucha tuzów oleckiej polityki kulturalnej. To jest raport kompletnie pozbawionych treści haseł – kolorowych wydmuszek, które ładnie wyglądają z daleka, ale jak się bliżej przyjżeć to są pomaziane, krzywe i niechlujne.
Jedno z moich ulubionych zdań dotyczy “rozwijania i zaspokajania potrzeb czytelniczych społeczności lokalnej” prze olecką bibliotekę. Ciekaw jestem czy autorzy referatu zdają sobie sprawę ile wynosi budżet na zakup książek i jak udaje się oleckiej bibliotece pozyskiwać nowe tytuły.
Smutne jest także to, że referat przypisuje sukcesy i działania innych twórców Regionalnemu Ośrodkowi Kultury i zawiera karygodne, merytoryczne błędy. Pod szczytnym hasłem “działań zmierzających do realizacji powyższych (czyli mających za zadnie promocję kultury i turystyki) celów “znajdujemy m.in. “Chimerę” czyli festiwal, który kilka lat temu umarł śmiercią naturalną. Między innymi dlatego, że nikt z decydentów od kultury nie był zainteresowany jego promocją, wsparciem i utrzymaniem. Mimo to festiwal dumnie znajduje się na liście flagowej ROK, która ma promować miasto, choć organizatorki festiwalu nie mają o tym zielonego pojęcia i nikt z nimi o tym nie rozmawiał. Na tejże liście znajduje się także Festiwal Muzyki Poważnej co każe mniemać, że chodzi o “Barok na Mazurach”. Imprezę, która powstała z inicjatywy Fundacji Wspierania Rozwoju Edukacji i Kultruy na Mazurach i przy wydatnym wsparciu artystów. Owszem festiwal został dofinansowany ze środków ROK, ale to nie była inicjatywa, pomysł ROK-u. A bez indywidualnego zaangażowania wielu osób, z ROK-iem nie mającym nic wspólnego trudno byłoby o znakomity artystyczny efekt. Podobnie jest w przypadku LegaFest.
Owszem Regionalny Ośrodek Kultury partycypuje w organizacji tych imprez, ale dzieje się tak dlatego, że w zasadzie żadnej dużej imprezy kulturalnej w Olecku nie da się przeprowadzić nie korzystając z infrastruktury, która pod ROK podlega i która ma służyć wszystkim mieszkańcom nie tylko ROK. Nie zmienia to faktu, iż są to autorskie projekty, niezależne od miejskiej instytucji. A centralistyczne myślenie o ROK w kontekście kultury jest niestety kalką z minionej epoki.
To nudny banała, ale najwyraźniej warto go za każdym razem przypominać. Kultura bowiem to ludzie. Bez nich nie ma kultury. Nie ma nic. Olecko jest tego znakomitym dowodem. W przeszłości mieliśmy takie same, a nierzadko gorsze od np. Suwałk możliwości finansowe czy infrastrukturalne. Mimo to w Olecku działy się rzeczy ważne. To Olecko nadawało ton w regionie. Bo miało ludzi, tradycję, i przede wszystkim, klimat, który sprzyjał indywidualnym działaniom artystycznym. Powiedzmy to raz jeszcze wyraźnie. Bez tego klimatu, bez otwartości i zaangażowania wielu, dziś już nieco zapomnianych osób, nie byłoby fenomenu nie tylko “Przystanku Olecko”, ale i na przykład “Sztamy”. To między innymi dlatego, próby przeszczepiania oleckich pomysłów na suwalski grunt kończyły się fiaskiem. Suwałki nie wypracowały odpowiedniej gleby, długo pozostawały zamknięte na oddolne inicjatywy, niezainteresowane inną niż oficjalna, zinstytucjonalizowana kultura. Kultury nie da się bowiem zadekretować, zamknąć w planach, tabelkach i raportach. To żywa, zmienna tkanka, powstająca w wyniku procesów pozainstytucjonalnych, oddolnego tworzenia więzi, tożsamości, pewnego modelu życia, funkcjonowania, współobecności. Kulturę tworzy się w wyniku pracy organicznej, ludzkiego, często spontaniczego i nie ograniczonego instytucjonalnością (choćby pracy od 8 do 16) zaanagażowania.
Regionalny Ośrodek Kultury jest ważną olecką instytucją. Ale nie on, ale ludzie, których potencjał przez lata potrafił wykorzystywać tworzyli olecką kulturę. On tylko nadawał tym działaniom ramy instytucjonalne, porządkował, idee przekuwał w pomysły, które można było zrealizować. Ale życie kulturalne Olecka nie ogranicza się tylko do Regionalnego Ośrodka Kultury, a potrzeby mieszkańców do, skądinąd ważnych, remontów budynków czy corocznych eventów.
Tym bardziej, że i trzeba to w końcu jasno wyartykułować, w ostatnich latach ROK obniżył co nieco swoje loty. Nie czas i miejsce na szczegółową analizę, ale od lat ROK nie może sobie poradzić z przeformatowaniem “Przystanku Olecko”. Nie ma pomysłu nie tylko na odświeżenie jego formuły, ale i chęci do dyskusji na ten temat. Nawiasem mówiąc owej chęci nie mają też władze i radni. Owszem co jakiś czas powtarzają, że “Przystanek” wymaga zmian, ale kończy się na gadaniu. Nikt nie mówi ani o pieniądzach, ani o celach, ani o miejscu Przystanku w oleckiej przestrzeni kulturalnej (a to impreza nadal najbardziej przez mieszkańców wyczekiwana, komentowana i rozpoznawalna). Ale “Przystanek” to wierzchołek góry lodowej. Wiadomo, że przyszłoroczna edycja będzie “na bogato”, bo nie dość, że jubileusz to jeszcze zbliżające się wybory i władza musi pokazać, że o kulturę jednak dba.
Martwi jednak co innego. Wyraźna zadyszka jaką dostała Olecka Izba Historyczna. Poza nielicznymi i powiedzmy sobie szczerze “bezpiecznymi” spotkaniami i działaniami dla dzieci niewiele się tam dzieje. Trudno też klaskać z zachwytu nad życiem teatralnym Olecka. Miasto, które ma ogromne tradycje grup teatralnych (nie mówiąc o różnych nagrodach) dziś nie ma swojej solidnej reprezentacji podczas najważniejszego festiwalu (Sztama). Co się dzieje z programem “Teatr Polska”? Czy w tym roku uda się zaprosić jakiś spektakl? Wystawy prezentowane w Galerii im. A. Legusa też często prezentują nie najwyższy poziom. Osobnym problemem jest to, że można je oglądać w godzinach pracy domu kultury. To się nijak ma do propagowania kultury. Sztandarowe imprezy też pozostawiają wiele do życzenia. O “Przystanku” była już mowa. “Sztama” pikuje i jej program ma się nijak do tego, co było jeszcze kilka lat temu, gdy udało się imprezę wyrwać z kilkuletniego marazmu. “Poezji Gram” w zasadzie wywróciło się o własne nogi, a ciekawa, oryginalna inicjatywa jaką jest Festiwal Jednego Instrumentu nie wykorzystuje swojego potencjału.
Istotną kwestią jest zagospodarowanie potencjału młodych ludzi. Kilka lat temu udało się powołać do życia Wspaki, pozyskano fundusze na Pomysłodajnię. Dziś Wspaki są, a jakby ich nie było. Od czasu do czasu dają o sobie znać, Pomysłodajnia też (podobno) istnieje, ale jakoś tak bezgłośnie. I nie widać w tych działaniach jakiejś myśli przewodniej, planu działania w dłuższej perspektywie. Szkoda. I szkoda, że nic na ten temat nie ma w referacie.
Należy także zauważyć, że w działaniach Regionalnego Ośrodka Kultury zamiast dalekosiężnego planu, jest duża doza asekuracji. Plan jest bowiem taki żeby nie narazić się mieszkańcom i władzy. A nie o to w działaniach mających na celu budowanie polityki kulturalnej chodzi. ROK nie jest od tego by posłusznie realizować pomysły władzy i urzędników, by się im przypodobać, ale by kreować swoją własną, niezależną czasami w poprzek wyobrażeń miejskich radnych, urzędników i władz kulturę. Na usprawiedliwienie można dodać, że tak działa większość miejskich instytucji kulturalnych w małych miastach. Tylko czy wobec tego można na podstawie ich działalności określać stan i potrzeby kultury danego miasta?
Tym bardzie, że zupełnie niespodziewanie w Olecku powstał nowy ważny punkt życia kulturalnego. “Klubokawiarnia Prosto z Mostu”, która walcząc o klientów stara się budować różnorodną ofertę kulturalną. Zapraszani są artyści grający, śpiewający, odbywają się stand up’u ,a nawet dyskusje, spotkania. To są na razie nieśmiałe, choć konsekwentne działania, które pokazują, że czasami proste pomysły, otwarta głowa, chęci i determinacja wystarczą by spowodować ferment w takim mieście jak Olecko. Oby tylko właścicielom wystarczyło determinacji, cierpliwości (bo publiczność trzeba sobie wychować) i… pieniędzy.
A co z wolnymi elektronami czyli twórcami, którzy pozostają niezależni, tworzą bez wsparcia ROK-u, w nieco szerszym niż tylko regionalnym planie?
Tego wszystkiego nie dowiemy się z referatu. Nic więc dziwnego, że z 8 wniosków, które pojawiają się na zakończenie raportu 3 dotyczą najpilniejszych remontów, jeden większego dofinansowania Mazurskich Spotkań z Folklorem i Przystanku Olecko, jeden zwiększenia zatrudnienia i podwyżki płac w ROK-u i trzy najogólniej rzecz ujmując życia kulturalnego miasta.
Referat został wygłoszony podczas czerwcowej sesji. Pytań nie było. Dyskusji nie było. Oleccy radni i urzędnicy efektownie strzelili oleckiej kulturze w pysk z procy, choć miał to być wystrzał z dubeltówki i na wiwat. A kultura krwawi, choć na papierze wszystko cacy. Trudno się jednak dziwić skoro Wacław Olszewski podczas ostatniej kampanii wyborczej mówiąc o kulturze przedstawiał przede wszystkim plany inwestycji i remontów. Tymczasem znów trzeba przypomnieć starą prawdę budynki kultury nie tworzą. Nawet najlepsza infrastruktura bez pozytywnych szaleńców, pasjonatów i artystów będzie służyć co najwyżej do szkolnej akademii z okazji dni matki, babki i dziadka. A nie z takiej kultury słynęło swego czasu Olecko.