Kamień niezgody

– Ostrożnie z tym pomnikiem – przekonuje Zdzisław Bereśniewicz – on jest jednak świadectwem buty niemieckiej.

 

Kamień pojawił się w 1920 roku. Jako przejaw dumy i radości z głosowania. 11 lipca 1920 roku na terenach Warmii i Mazur decydowano o przyszłości Prus Wschodnich. Do wyboru było trwanie w granicach potężnych Prus lub niepewna egzystencja w ramach nowo powstałego odrodzonego po 123 latach niewoli państwa polskiego.

 

Mieszkańcy miasta Marggrabowa (przedwojenna nazwa Olecka) tłumnie poszli do urn. Na starych zdjęciach widać kolejki wijące się przed lokalem wyborczym. Miasto pięknie ozdobione, atmosfera podniosła, świąteczna. Wynik 28 625 głosów za pozostaniem w ramach Prus Wschodnich 2 głosy za przyłączeniem do Polski. I tego miastu wybaczyć nie możemy.

 

Kamień zakopali Niemcy, ale na polecenie polskich władz. Po wojnie. Niewiele osób wiedziało jednak, gdzie on się znajduje. Historia przyniosła nowe rozdanie, to co nie udało się w 1920 w 1945 stało się faktem – Warmia i Mazury znalazły się w granicach nowej Polski.

 

– O tym, gdzie kamień jest zakopany wiedziałem już w 3- 4 klasie szkoły podstawowej – wspomina Zdzisław Bereśniewicz. – Kiedyś znalazłem w Zamku, na strychu, mały folder turystyczny powiatu oleckiego i tam opublikowano rysunek ze scenkami, z planem miasta, dwiema wieżami kościelnymi i… kamieniem. Zacząłem poszukiwania. Zastanawiałem się w którym miejscu może się ów kamień znajdować. Odkryłem, że plan został sporządzony z perspektywy „Szyjki” i chodziłem tam aby tego szukać. Nie znalazłem. Ale spotkałem tam pewnego razu człowieka, niejakiego Wilhelma Maliszewskiego, który w czasach plebiscytu zasiadał w polskiej komisji plebiscytowej. Zapytałem go, czy nie wie, gdzie jest ten kamień, a on mi odpowiedział: Nie synku, to nie tutaj, on jest zakopany, tam gdzie on stał.

 

Wynik plebiscytowy miasta Marggrabowa przeszedł do historii. W żadnym innym „opcja pruska” nie zyskała aż takiego poparcia. Zapanowała euforia. Wtedy w centrum, przed Ratuszem postawiono kamień i zmieniono nazwę miasta na Treuburg („Wierny gród”). Obok kamienia posadzono dąb. Drzewo stoi do dziś, w końcu drzewo to drzewo nie ma narodowości. Potem w mieście zaczęła się ponura karta historii. Tego też nie umiemy miastu wybaczyć.

 

Kamień przeleżał przez wiele lat w ziemi. Niezbyt głęboko. Pół metra, najwyżej metr. Rosła nad nim trawa, przebiegały polskie dzieci z pobliskiego przedszkola. Nawet dawni mieszkańcy, którzy wiele lat wcześniej wyjechali sądzili, że przepadł: – Nie dzieliłem się moją tajemnicą z nikim – wspomina pan Bereśniewicz – nie było sensu. To były inne czasy.

 

Prosty komunikat. Historyczny fakt. Data plebiscytu, wynik głosowania. Żadnych przeinaczeń. Jakby karta z podręcznika historii wykuta w kamieniu. Mieszkańcy naprawdę dumni byli ze swojego wyniku. Tej dumy nie możemy miastu zapomnieć.

 

Remontować budynek dawnego Ratusza przyszło. I kopać w ziemi. By nową instalację gazową położyć. Zdzisław Bereśniewicz zrozumiał, że więcej milczeć nie ma sensu: – Już znacznie wcześniej powiedziałem Burmistrzowi, gdzie znajduje się kamień. Ale publicznie ujawniłem to dopiero na dwa tygodnie przed rozpoczęciem prac remontowych. Opublikowałem to w gazecie. Zostałem za to skrytykowany, zarzucono mi że to nieprawda, ale dwa tygodnie później wykopano ów kamień.

 

Wraz z kamieniem wykopano dawne demony. Zapanowała konsternacja. Bo co z kamieniem zrobić? Niemcy chcieli aby pomnik postawić w miejscu, gdzie się ona znajdował. Pomysł, słusznie odrzucono jako niefortunny. Oleckie Stowarzyszenie Aktywnych „Zamek” zaproponowało w lutym 2010 roku by głaz oddać im pod kuratelę. Chcieli go w pobliżu Zamku postawić wraz z tablicą informującą, gdzie zawiłe losy ziem naszych byłyby wyjaśnione. Starosta pomysł odrzucił. A właściwie sprawę zamknął w proceduralnym gąszczu.

 

Wiosną tego roku o kamień upomniał się radny Wojciech Leonarczyk. Bo kamień wciąż leży zamknięty. W garażu. Zabezpieczony: – Chciałem, żeby jednak mieszkańcy i turyści mogli ten głaz zobaczyć – mówi radny Leonarczyk – to jednak jakieś świadectwo historyczne. Niezbyt chlubne, ale to element historii naszego miasta.

 

Wywiązała się dyskusja. Ktoś powiedział twarde nie. Ktoś wspomniał o tym, że plebiscyt został sfałszowany. Ktoś, że jak się kamień postawi to Niemcy przyjeżdżać będą i palić znicze. Zaproponowano kilka rozwiązań.

 

Kamień nadal leży w garażu. Nikt nie chce nawet oficjalnie powiedzieć w którym, choć wszyscy zainteresowani doskonale wiedzą.

 

– Rozumiem niechęć władz: – mówi Zdzisław Bereśniewicz – To zupełnie naturalne. Osobiście traktuję ten kamień jako eksponat historyczny. Jeśli mamy gdzieś go pokazać, to na uboczu. Ale nie „w krzakach”, tylko w miejscu, gdzie będzie można umieścić także konieczny komentarz i wyjaśnienia. Na pewno kamień nie powinien wrócić na swoje pierwotne miejsce. Chyba dobrą lokalizacją byłaby propozycja OSA „Zamek”, tym bardziej że dr Marek Góryński z pewnością przygotowałby odpowiedni merytorycznie komentarz.

 

Oleckie Stowarzyszenie Aktywnych „Zamek” na razie się poddało. Zdaje sobie sprawę, że dopóki władze miasta będę niechętne, nie ma szans na wcielenie ich pomysłu w życie. Ale jeśli tylko dostaną zielone światło, to są gotowi. Wybrali lokalizacje, mają pomysł, odpowiedni warsztat merytoryczny.

 

Tylko kamień leży. Ale to głaz. Twardy, nieprzemakalny, przeleżał tyle lat w ziemi, to może jeszcze poleżeć w garażu. A nuż czas zetrze z niego haniebny napis i wtedy będzie go można postawić w dowolnym miejscu.

 

Żeby budować przyszłość trzeba umieć zaakceptować przeszłość. Bez wyjątku. Historia Olecka nie zaczęła się w 1945 roku. Rok temu szumnie obchodziliśmy 450 lecie miasta. A miasto to historia. Ta dobra i zła. Olecko tworzyli i budowali zarówno Polacy, jak i Niemcy. Niepowtarzalny układ architektoniczny zawdzięczamy mieszkańcom Marggrabowa. Dziś pomnik w parku przy stadionie, które jest przecież hołdem oddanym żołnierzom niemieckim poległym na frontach I wojny światowej, to jeden z ważniejszych symboli miasta. Trudno sobie wyobrazić, że mogłoby go zabraknąć w krajobrazie Olecka. Plebiscyt nie został ani sfałszowany ani nie był tryumfem niemieckiego nacjonalizmu. Na jego wynik wpływ miało bardzo wiele czynników, w zdecydowanej większości niekorzystnych dla polskiej strony. To jest fakt historyczny, o którym można przeczytać w wydanej w 2010 roku przez Urząd Miasta historii Olecka.

 

Nie można bać się kamienia. Kamienie krzywdy nie czynią. Tylko ludzie. Kamień to symbol. Nie ma na nim niczego poza historycznymi faktami. Szkoda go trzymać w „więzieniu” własnych lęków i fobii. Dookoła pełno mamy przykładów jak można uczciwie traktować historię. Choćby liczne na naszych terenach cmentarze ofiar I wojny światowej. Obok siebie leżą żołnierze niemieccy i rosyjscy. Walczyli po przeciwnych stronach, pochowano ich razem. Z poszanowaniem ich tradycji i religii. Cmentarze przetrwały, choć przecież Rosjanie wiele zła wyrządzili miejscowej ludności. Dopiero Polacy, którzy przyszli tu „na swoje” omal ich ostatecznie nie zdewastowali.

 

W Dniu Niepodległości warto pamiętać, że należy nauczyć się szanować historię ziem, na których mieszkamy. Im lepiej nimi będziemy zarządzać, im mądrzej, z poszanowaniem tradycji i historii tym bardziej udowodnimy światu, że jesteśmy u siebie. Tak długo jak będziemy bać się historii, nie zbudujemy trwałej przyszłości. A tego z kolei miasto nam nie wybaczy.

Komentarze
Więcej w Historia, Margrabowa, Olecko, Treuburg, Wojciech Leonarczyk
Zdzisław Bereśniewicz: Nie bać się historii

Zamiast uczestniczyć w jednej bądź drugiej niemądrej manifestacji lub dziarsko maszerować w defiladzie postanowiliśmy Dzień Niepodległości uczcić pogadanką o historii...

Zamknij